Złap się za Słowo - dzień siedemnasty




Ranek przywitał mnie mgłą i dość ponurą aurą, ale kawa wystarczyła, by zrobiło się lepiej. Ciągle po głowie chodzi mi odejście ks. Mieczysława Malińskiego. Jego książki czytałam jeszcze w podstawówce i gimnazjum. Dały mi wiele do myślenia i zaszczepiły sympatię do króciutkich rozważań, które poruszają serca i pozwalają wzrastać. W jakiś sposób na pewno ukształtowały mnie jego słowa i dziś chciałabym podziękować za to. A Wam serdecznie polecam np. Elementarz ks. Malińskiego czy inne jego dzieła. 

Apostołowie zostawili wszystko i poszli za Jezusem. Stale zdumiewa mnie ten czyn. Ujrzeć kogoś i po prostu rzucić to, co dotychczas było moim życiem i moim światem i iść za tą osobą. Jak wielkiego zaufania i zafascynowania trzeba doświadczyć, by oderwać się od tego, co nam bliskie i stałe i wyruszyć w nieznane? Co musi zrodzić się w sercu człowieka, żeby opuścić rodzinę, pracę, nie martwić się zupełnie niczym i po prostu iść. Nie wiem, czy choć na chwilkę apostołowie odczuli niepewność, jakiś cień zawahania. Na pewno taki czyn wymagał odwagi, przekonania, że to właśnie droga, która jest moja, to ten czas i to miejsce. "Pójdź za mną" wypowiedziane z mocą, której nie można było się oprzeć. Z mocą miłości.



Znacie ten stan, gdy ogarnia was przekonanie, że to właśnie "ta" osoba? Gdy wydaje się, że znacie kogoś całe wieki, że na niego czekaliście? Czasami jak to się mówi między ludźmi od razu zaskakuje. Tworzy się tak mocna nić porozumienia, że słowa bywają zbędne. Relacje międzyludzkie są przeróżne, ale właśnie taka nić musiała powstać między Jezusem a jego uczniami. To olśnienie, że tak, to człowiek, na którego czekałem, za którym chcę podążać. Lloyd Cassel Douglas napisał przepiękną książkę "Szata" (pewnie niektórzy znają ten tytuł z filmu). Pewien bohater w niej, stale czegoś wypatruje. Zatrzymuje się, rozgląda, rzuca tęskne a zarazem przepełnione nadzieją spojrzenia. Zapytany, czego właściwie szuka, odpowiada, że czeka na moment aż znów ujrzy Jezusa, bo On na pewno wróci. Scena naprawdę wzruszająca i świadcząca o sile uczuć i zaufaniu do Pana. 

Nie musimy być ideałem, by iść za Jezusem. Konieczne natomiast jest przebaczenie sobie i innym. Zgoda na to, jacy jesteśmy, która pozwoli nam zacząć budować od nowa. Wraz ze zrozumieniem dwóch rzeczy, można spokojnie ruszyć w drogę. Po pierwsze trzeba stanąć w prawdzie o sobie, a to bywa i trudne i bolesne, bo nie ujrzymy jedynie miłych rzeczy. Po drugie musimy uwierzyć, że mimo wszystko, jesteśmy kochani i tę miłość przyjąć. Wtedy nie zostanie się nad sieciami, gdy On będzie przechodził obok i wzywał do wspólnej wędrówki. A jak będzie dalej? Myślę, że przemierzymy ciekawą i wymagającą drogę, na której poznamy i Jego i samych siebie. Więc chyba pozostaje mi dzisiaj życzyć Wam tego przepełnionego nadzieją i miłością wzroku i tej tęsknoty serca za Bogiem, bo z niej rodzą się fantastyczne rzeczy :). Spokojnej nocy dla Was :).



Komentarze