Kwadrans Uważności - etap trzeci OBECNOŚĆ - dzień siódmy KŁADZIESZ NA MNIE SWĄ RĘKĘ

Nie patrzę na przód, jak wyglądają i czego dotyczą kolejne ćwiczenia, gdyż chcę się skupić na konkretnym do wykonania i lubię być zaskakiwania. Dziś byłam, otwieram "Kwadrans Uważności" i oczom nie wierzę! "Wyjdź z Bogiem na spacer" :) ależ ja to robię od przyjazdu ;)! Chyba jestem nienasycona, bo moje ćwiczenie trwało wiele kwadransów :).



Tym razem wybrałam się na bardzo zakręconą wędrówkę. Duch Boży tchnie, gdzie chce. Ja wybrałam Dolinę Chochołowską, ale spora ulewa złapała mnie prawie przed samym dworcem busów i trzeba było wracać. Jak mówi przysłowie, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma :). A ja myślę, że po prostu miałam iść na trasę, na którą trafiłam. Nie chcąc tracić dnia bez wycieczki, gdy pogoda się uspokoiła, poszliśmy w odwiedziny do Brata Alberta. Ja znów starałam się  wyprosić pogodę i suchą wycieczkę. W pustelni Siostra witała wszystkich chlebem, gdyż jak mawiał Brat Albert, "trzeba być dobrym jak chleb" i uśmiechem. Po krótkiej modlitwie ruszyliśmy dalej. 

Dobrze się wędruje z Bogiem, zwłaszcza gdy trzeba uważać na szlaku, bo ślisko, pada i potrzeba pomocy. Generalnie świadomość obecności Pana dużo daje. To kojące uczucie, że w takich zwykłych sprawach nie jest się samemu i że to radość dla nas i dla Niego, bo przecież człowiek musi pracować, ale i odpoczywać, a przyjaciel cieszy się naszą radością. 



Dzisiejsze ćwiczenie troszkę zmodyfikowałam. Poza tym, że starałam się sobie wyobrazić Boga kroczącego obok, skupiłam się bardziej nie na krokach, ale na oddechu i uważnym stąpaniu, dwie bardzo ważne rzeczy w górach. A potem doświadczyłam pomocy, bo prawie mnie trzeba było holować w deszczu do schroniska. Wierzcie lub nie, ale jak człowiek ma dość i leje mu na głowę tak, że odpoczynek nie wchodzi w grę, przydaje się westchnienie do Boga :). Tak więc mokrzy (przynajmniej ja ;) to wiem) zawędrowaliśmy na Halę Kondratową, gdzie poznałam bardzo sympatyczną grupę z wrocławskiego duszpasterstwa akademickiego. Było trochę śmiechu, miłej wymiany słów i mam u nich nawet modliwtę dzisiaj :). Potem wyszło słońce!!! I w końcu trzeba było wracać. 



Moje pytanie na dziś, czy z Bogiem można iść na pierogi? Chyba tak. Brat Albert mówił, że wszystko może być modlitwą, że nawet spacer i odpoczynek może się nią stać. Więc po pierwsze warto spacerować w taki sposób, po drugie to daje naprawdę dużo radości. Po trzecie, gdy w czasie takiej wędrówki myśli biegną do wielu spraw, to jakoś łatwiej je ogarnąć. W końcu Ktoś jest obok, nie jestem samotną wyspą. 

"Pozwól Bogu dać ci siłę i błogosławieństwo" myślę, że był nim cały dzisiejszy dzień. Chleb i uśmiech Siostry, spotkani ludzie, wędrówka, którą odbyłam i nawet deszcz, który dał mi się dzisiaj we znaki. Ale czy to ja mam mieć najlepszy plan na każdy dzień? 

Komentarze