Kwadrans Uważności - etap czwarty WDZIĘCZNOŚĆ - dzień drugi PIĘKNO - PRZYRODA




Nie musiałam się starać, gdziekolwiek bym się nie udała, no może poza Krupówkami ;-), przyroda na wyciągnięcie ręki. Dolina Strążyska należy do jednej z moich ulubionych, gdyż można się rozgrzać w niej przed dłuższą trasą i jest dobrym wyborem na złą pogodę ;-)  i przede wszystkim widać z niej Giewont w pięknej odsłonie.

Zamknęłam oczy i powoli oddychałam. Powietrze jest mokre, czuć wilgoć, ale i zapach drzew. Pogoda w ostatnich dniach jest kapryśna i co rusz funduje deszcz. Jest zimno, jeśli nie ma się ciepłych ubrań, można solidnie przemarznąć. Klimat jest nieco ostry, różni się od tego, który mam w mieście, ale uwielbiam go za to wszystko co mi daje :-). 



Poza turystami, którym żadna pogoda nie straszna, słońce, deszcz, śniegi, wiatr, plus czy minus 30 stopni ;-), wsłuchałam się w szum rzeki i wiatru. Mam małego fioła na punkcie wszelkiej maści potoków i uwielbiam je fotografować i po prostu wsłuchiwać się w odgłos płynącej wody, który koi i uspokaja. 

Po otwarciu oczu przypatrywałam się Giewontowi a właściwie spektakularnemu przedstawieniu przyrody. Patrzyłam na przesuwające się nad górami mgły. Nie widziałam jeszcze takiej scenerii. Mgły niczym tancerki spowijały szczyty, otulały je a za jakiś czas rozpraszały się, by znów zacząć swój majestatyczny taniec. Warto było to zobaczyć nawet kosztem tego, że nie mogłam wybrać się nigdzie wyżej, gdyż pogoda nie wróżyła niczego dobrego. Patrzyłam zachwycona i nie miałam już ochoty oglądać drzew wokół. Wodziłam wzrokiem za mgłą, upajałam się widokiem Śpiącego Rycerza z tęsknotą patrząc na krzyż, do którego nie dotarłam. 

Zawsze zachwycają mnie góry. Te większe i mniejsze. Mają w sobie majestat i magię. Poruszają najczulszą strunę duszy i budzą w człowieku respekt i pokorę. Zachwyt, radość, wdzięczność. Czuję się oczarowana a jednocześnie mała. Co jednak ciekawe, chodzenie po szlakach uczy wytrwałości, uzmysławia, że jest w nas siła, o której istnieniu nie zawsze wiemy, choć wobec gór jesteśmy znikomi. Trwałam więc w tym wszystkim, patrząc na jeden z tatrzańskich szczytów, którego widoku niecierpliwie oczekuję przy każdym urlopie. 



Jestem wdzięczna Bogu za ten cud natury. Za piękno, które mnie otacza, które tak kocham i za którym tęsknię w ciągu roku. Ktoś kiedyś powiedział, że kiedy pierwszy raz zobaczysz góry to albo się w nich zakochasz i będziesz tu wracał albo już nigdy do nich nie przyjedziesz. Zdecydowanie należę do tej pierwszej grupy. Góry to mój drugi dom, miejsce, gdzie jestem prawdziwie wolna i szczęśliwa, takie moje miejsce na ziemi  :-) 

Komentarze