Kwadrans Uważności - etap trzeci OBECNOŚĆ - dzień czwarty PRZYJDŹ



Bóg jest wszędzie, choć nie zawsze możemy Go dostrzec. Są dni, kiedy Jego obecność odczuwa się mocno, jest również czas, gdy nie czujemy nic. 
Dzisiejsze ćwiczenie polegało na wzywaniu Pana. Część wezwań była podana, ja wybrałam "Marana Tha", ponieważ od przeczytania "Zranionego Pasterza" inaczej podchodzę do tego wezwania. Wpatrywałam się więc w tarrzańską przyrodę wzywając Boga.

Nie jest łatwo się skupić w innych warunkach, a co dopiero gdy przed oczami ma się takie cuda, ale jednocześnie przypominają one jednak o Stwórcy. W Księdze Królewskiej jest fragment, który mówi o tym, że Bóg nie przyszedł przez wichurę, trzęsienie ziemi, ogień, ale przez łagodny powiew wiatru. W górach łatwiej myśleć o Bogu, bo jest się bliżej Niego, jest łatwiej o wyciszenie, ale trzeba czasu by oderwać się od nawyków, zabiegania, 1000 myśli na minutę. Wiem czemu Brat Albert wybrał sobie o miejsce na pustelnie :). Tu łatwiej o oderwanie od świata.

Choć było trudno, bo jeszcze jedną nogą tkwię w nerwowym okresie sprzed wyjazdu. Bo jednak ciągle moje myśli płyną niczym górski potok, szukałam w sobie. Mimo roztargnień odczułam spokój, troszkę wewnętrznej ciszy, ukojenie szumem rzeki, wiatrem, słońcem czyż to wszystko nie pochodzi od Boga? Czy odczułam samego Pana? Namacalnie w Jego stworzeniu.

Marana Tha, liczę że powędrujemy dalej razem mimo mojego roztargnienia....

Komentarze