Martin Vopěnka "Piąty wymiar" - Recenzja


Jest wiele książek i filmów, które pokazują, co ludzie są w stanie zrobić dla pieniędzy. Jak walczą o to, co może zapewnić im lepszy byt. Czasami są to działania niedozwolone, innym razem zgoda na postawienie się w sytuacji, której bohaterowie nie będą w stanie całkowicie kontrolować. Jedni odsłaniają wszystko przed światem, sprzedając swoją prywatność, kolejni działają na granicy prawa i skrzętnie zacierają ślady. Bogactwo i przygody to niejednokrotnie główne motory napędowe ludzkiego działania. 

"Mój duchowy świat wypełnia się miłością. Wszystkie kochające ludzkie dusze są jak latarnie morskie, które oświetlają neutralną czasoduchoprzestrzeń. Na dole, pode mną, jest ludzka cywilizacja - mój świat. Nie muszę w nim być obecny fizycznie, żebym wiedział, że do niego należę. (...) Człowiek, który jest kochany, jest tak samo piękny jak głęboka myśl, jak cud przyrody. Poprzez odczuwanie piękna duch nakłania nas do naśladowania go w akcie płodzenia. Miłość jest szczytowym dowodem istnienia. Kocham, więc dzielę siebie, istnieję. W tej chwili, na wysokości ponad sześciu tysięcy metrów, komunikuję się z całą ludzkością, z całą wartością dobra i zrozumienia. Poprzez tę komunikację spotykam się z Bogiem." - s. 275

Życie kołem się toczy. Zyskujemy i tracimy, to normalna kolej ludzkiego losu. Jakub Dohnal przekonuje się o tym na własnej skórze. Przynosząca niezłe zyski firma budowlana przestaje nagle prosperować. Źle ulokowane pieniądze, kilka błędów, interesy z niewłaściwą osobą i tragedia gotowa. Interes upada, a mężczyzna musi znaleźć sposób na utrzymanie statusu majątkowego swojej rodziny. 

Dobre złego początki

Tajemnicza agencja Free Year i projekt, o którym kompletnie nic nie wiadomo. Czas spędzony w górach Ameryki Południowej na badaniu, no właśnie, czego..? Bohater nie dostaje odpowiedzi wraz z umową, którą podpisuje. Wie, że jest częścią eksperymentu, którego cel nie może zostać ujawniony, by nie zaburzyć pomiarów. Za rok rozłąki z rodziną może zyskać równowartość 8-letniej wypłaty, dzięki której będzie mógł spokojnie rozkręcić nowy biznes bez zamartwiania się o fundusze na życie. Haczyk jest jeden, a właściwie wiele. Nie może mieć żadnego kontaktu z najbliższymi, ani nawet drugim człowiekiem, poza członkami agencji. Musi uważać na siebie, gdyż nie ma nikogo, kto w razie wypadku udzieliłby mu pomocy. Gdyby chciał zakończyć pobyt w górskiej jaskini oczywiście może to zrobić, ale zerwanie umowy jest równoznaczne z utratą prawa do wynagrodzenia. Czas może mu zaś wypełnić tylko jedna książka, którą ze sobą zabierze. 

Po odpowiednim szkoleniu bohater zostaje przeniesiony do miejsca swojego przeznaczenia. Piękno krajobrazu kontrastuje nieco z surowymi warunkami, a wielka przestrzeń tylko potęguje samotność. Czy człowiekowi z miasta, przyzwyczajonemu do szybkiego życia, codziennej porcji hałasu i rozproszenia łatwo będzie się przystosować do nowych warunków? Co spotka go w tajemniczym bunkrze agencji? Od tego momentu książka zaczyna zmierzać w zupełnie innym kierunku. Z fabuły zapowiadającej przygodę zmienia się w tekst na poły naukowy, na poły filozoficzny. Nie miałabym z tym problemu, gdyby nie fakt, że rozkłada się na wiele problemów, które dla mnie nie do końca się ze sobą wiążą. Z wysokiego tonu akcja nagle skręca ku sensacji, by potem powrócić do wątku erotycznego i znów uderzyć w filozoficzne klimaty. 

Pomieszanie z poplątaniem

Zacznijmy od początku. Bohater jest fizykiem, który z racji zapewnienia rodzinie utrzymania stał się budowlańcem. Biorąc udział w eksperymencie znów może wrócić do swoich zainteresowań i poświęcić czas dziedzinie, którą zdaje się pasjonować. Jest również najzwyklejszym człowiekiem z zaletami oraz wadami. Jakub ma piękną żonę, z którą lubi chodzić do łóżka, o czym często wspomina oraz dwójkę dzieci. Boli go rozłąka z córką i synem, w życiu których nie będzie mógł uczestniczyć. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ominą go doświadczenia, których nie da się powtórzyć. Do tego utrzymanie i rozwiązywanie wszystkich problemów spadnie na głowę małżonki. Wynagrodzenie jest jednak tego warte. Mężczyzna zaciska zęby i wyrusza w podróż, która według mnie jest bardziej przygodą niż pracą. 

Czytelnik widzi, jak dotkliwa jest zmiana w jego życiu. Wyjęcie ze społeczeństwa to doświadczenie abstrakcyjne. Radzenie sobie z potrzebami, mnożącymi się myślami, umysłem, który z braku bodźców zaczyna funkcjonować zupełnie inaczej jest niezwykle ciekawe. Jednak to wszystko zostaje zaburzone przez nadmiar i chaos, który wprowadza autor. Książka, która mogła trafić do wielu, staje się lekturą dla wybranych. Bogate opisy zjawisk fizycznych nużą, wydłużają akcję do granic wytrzymałości i wcale nie są zrozumiałe dla przeciętnego czytelnika. Relacjonowane przez bohatera wydarzenia związane z jego rodziną również wywołują zgrzyt. Przez mniej więcej 3/4 powieści nie wiedziałam skąd się biorą. Czy Jakub ma jakiś podgląd ich życia i jest to również część eksperymentu, czy ktoś informuje go o tym, a może wyobraża sobie wszystko? Kolejnym minusem jest wątek erotyczny, który jak dla mnie nie wnosi do fabuły kompletnie niczego poza wyjaśnieniem, że każdy człowiek ma potrzeby i czasami realizuje je w jedyny możliwy sposób. 

W kwestii egzystencjalnej części powieści moje nadzieje także okazały się płonne. Nie pojawiło się nic odkrywczego, czego nie odczułby ktoś chodzący po górach i przebywający od czasu do czasu samotnie ze swoimi myślami. To, co mogło się stać czymś wyjątkowym w tej książce, jest raczej poprawne. Piąty wymiar, który odkrywa bohater nie jest niczym nowym. Może forma sprecyzowania, co nim jest, wydaje się nieco inna, ale jeśli ktoś miał do czynienia z duchowością, będzie to dla niego rzecz znana. Pisarz pokazuje, jak człowiek zaczyna zauważać i pojmować czym jest zło, zawiść, miłość, zazdrość, pożądanie, podejrzliwość, samotność, bezradność, strach, znużenie. Pozwala odczuć bohaterowi każde z możliwych uczuć, by mógł w pełni doświadczyć swojego człowieczeństwa. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że czystszego, bo nieograniczonego w chwili eksperymentu przez normy danego społeczeństwa. 


"Piąty wymiar" - moja opinia

Zapowiadało się ciekawie i emocjonująco. Rok spędzony na tajnym eksperymencie, przygoda, dochodzenie do kluczowych wniosków życiowych. Czekałam na moment aż zanurzę się w lekturze i przepadnę, bo powieść obiecywała to, co lubię najbardziej. Tymczasem po kilkudziesięciu stronach nie widziałam sensu dalszej lektury. Akcja rozwlekła się niemiłosiernie, niezrozumiałe dla mnie treści fizyczne piętrzyły się, nieznośnie wydłużając książkę. Często błądziłam myślami znużona koszmarną treścią, która nijak się miała do tego, czego oczekiwałam. W zasadzie nie odłożyłam powieści Martina Vopěnki tylko dlatego, że chciałam poznać odpowiedzi na kluczowe pytania. Brnęłam więc opornie przez tekst. Przy końcu książki coś w końcu zaczęło się dziać. Moje domysły mnożyły się, a nadzieja na znalezienie odpowiedzi rosła. Gdy jednak dotarłam do miejsca, w którym pisarz postawił ostatnią kropkę poczułam się potwornie oszukana. 

"Piąty wymiar" zadrwił sobie ze mnie w okrutny sposób. Wszystkie nadzieje dotyczące tej powieści okazały się płonne. Wniosła ona do mojego literackiego świata jedynie frustrację, niechęć i chwilową przerwę w sięganiu po czeskich autorów, a szkoda bo poprzednie doświadczenia były całkiem udane. Powieść Vopěnki nie powala ani językiem, fabułą, rozwiązaniem akcji czy sferą filozoficzno-egzystencjalną. Pomysł pisarza był prosty, ale chwytliwy. Wszystko jednak rozpadło się w realizacji. Ciężko mi nazwać "Piąty wymiar" lekturą satysfakcjonującą, ponieważ nie spełnia niczego, co obiecywał. Do tego zostawia czytelnika z masą pytań i domysłów, z którymi nie wiadomo, co zrobić. Rzadko to piszę, ale to książka tylko dla bardzo wymagającego i ogromnie wąskiego grona, które skupi się tylko na fizyce i filozoficznej stronie powieści. Pozostałym proponuję inną lekturę, która Was nie sfrustruje. 

Martin Vopěnka, Piąty wymiar, przeł. Elżbieta Zimna, wyd. Dowody na istnienie, Warszawa 2019. 

Komentarze