Anna Król "Kamienny sufit" - Recenzja
Książki górskie mają w sobie magię. Opowiadają o wspaniałych miejscach i ludziach, którzy wyróżniają się spośród innych. Miłość, która jawi się na ich stronach jest wyjątkowa, okupiona trudem, zmęczeniem, nadludzkim wysiłkiem, ale i pięknem, zachwytem, pokorą oraz ciszą.
"Kto się wychował w górach, kto spędzał niejedną noc, śpiąc wśród skał przy szumie górskiego potoku, gdzie za posłanie służyły mu kamienie, a w najlepszym razie ziemia w lesie; kto wśród burzy chodził po wysokich szczytach, włóczył się samotnie po stromych kamienistych ścieżkach lub wspinał się po prostopadłych ścianach nad przepaściami, ten nigdy nie zapomni gór, gdyż stają się one czemś najbliższem na świecie." - s. 98
Były niezwykłe. Pierwsze, odważne, śmiałe. Nie przejmowały się docinkami i zgorszeniem góralek. Pokazywały, że mogą więcej niż komukolwiek mogłoby się wydawać. Zaczynały w trudzie, spódnicach przykrywających spodnie, by coraz śmielej przeobrażać się w zdobywczynie kolejnych szczytów. Młode, silne, piękne, niesamowite.
Górska emancypacja
XX wiek niósł coraz więcej zmian. Kobiety w Polsce zdobyły prawo wyborcze, kształciły się na uczelniach wyższych. Coraz częściej angażowały się w różne inicjatywy. Wojna dała im poczucie, że podołają wyzwaniom, które stawia przed nimi życie. Moda na wycieczki górskie, która się rozpoczęła, nie ominęła także pań. Początkowe spacery po dolinkach ustąpiły miejsca śmielszym wyprawom. Kobiety miały coraz większy apetyt na zdobywanie górskich szczytów. Wędrówki w spodniach przykrytych spódnicą, zawsze w towarzystwie przewodnika. Potem młode panny paradujące w wełnianych pumpach, z workami na plecach i linami przewieszonymi przez siebie. Zdobywające góry w męskim towarzystwie, a w końcu w kobiecych zespołach. Świat zmieniał się na ich oczach, a one zakochane, zachłanne wrażeń i piękna, wzywane przez górskie duchy wspinały się na coraz trudniejsze szczyty.
Zaskakiwały otwartością, odwagą, ale przede wszystkim siłą i zwinnością. Nikt nie podejrzewał, że dałyby radę na ścianie, a jednak dokonywały spektakularnych przejść. Przechodziły nowe drogi, ustawiały kolejne rekordy, budziły zadziwienie. Nie ustępowały niczym mężczyznom, choć niektóre z nich swoją pasję przypłaciły życiem. Góry przypominały, że chodzenie po nich to nie zabawa. Lekkomyślność, zbytnia brawura i brak pokory były karane. Czasami odchodziły przez zmęczenie, brak sił, innym razem pośpiech lub losowy przypadek. A jednak mimo świadomości niebezpieczeństwa coś je przyciągało. Nie mogły inaczej. Góry wzywały je, bez nich marniały, w sercach zalęgał smutek, nostalgia. Na szlakach odżywały. Ich oczy nabierały blasku, mieniły się kolorami szczęścia i wolnością, której można doświadczyć tylko tam.
Pionierki
Były pierwsze nie tylko na szlakach. Zdumiewały także swoją poza górską działalnością. Wanda Herse nie tylko z sukcesami współprowadziła Dom Mody Herse, wprowadzała w nim również najnowsze metody marketingowe, sama tworzyła projekty, zadbała także o stworzenie "wioski pracownic Domu Mody Herse", który dawał kobietom szanse pracować, kształcić się i rozwijać. Była aktywną społeczniczką. Nosiła się po swojemu i nie bała pokazywać z krótkimi włosami. Dla bratanicy Marii Skłodowskiej-Curie - Heleny Dłuskiej i jej kuzynki Ireny Pawlewskiej-Szydłowskiej lata tatrzańskich wędrówek to najlepszy czas ich życia. Samodzielna Helena chodzi po górach już w nastoletnim wieku, co zaważy na jej krótkim życiu. Z kolei życie Ireny nakreśli nie tylko tragedia z nastoletnich lat, ale i pobyt w obozie koncentracyjnym, gdzie kształtowała życie kulturalne osadzonych. Wanda Jeromin była niczym czarodziejka, która pokonywała trudne trasy z gracją i lekkością. Jadwigi Roguskiej-Cybulskiej historia nie potraktowała zbyt dobrze. W pierwszej książce o polskich taterniczkach potraktowano ją bardzo schematycznie, nie wspominając o znacznej części jej osiągnięć. Pisała do "Startu", "Zakopanego", "Głosu Zakopanego", "Ekspresu Warszawskiego" a jednak w pamięci zapisała się jako autorka manifestu skierowanego do młodych taterniczek, który przyjęto chłodno lub nawet z oburzeniem. Jako pierwsza kobieta otrzymała honorowe członkostwo Klubu Wysokogórskiego.
Kolejnym smutnym rozdziałem w historii taternictwa była śmierć młodych talentów - Jadwigi Honowskiej, Zofii Krókowskiej, Marzeny i Lidy Skotnicówien. Młode, silne, miały na swoim koncie wiele przejść, a jednak pozostały w Tatrach na zawsze. Ich historia była argumentem przeciw temu, by kobiety w ogóle wychodziły w góry. Potem za tym by nie robiły tego same. Mimo, że była ceperką uznano ją za swoją. Jej miłość do Tatr nie skupiała się jedynie na wędrówkach. Zafascynowana przyrodą pieczołowicie ją opisywała, klasyfikowała i popularyzowała. Zofia Radwańska-Paryska stała się niekwestionowanym autorytetem w kwestii tatrzańskiej flory, pierwszą ratowniczką TOPR-u i pierwszą przewodniczką wysokogórską klasy I. Róża Drojecka to dziecko gór, choć z nich nie pochodzi. Wie jednak, że to właśnie u ich podnóża jest jej miejsce. Największe sukcesy święci w nieco starszym wieku niż pozostałe koleżanki, to jednak nie przeszkadza jej osiągać sukcesów. W czasie wojny działa w konspiracji, po niej zaraża miłością do gór wszystkich, z którymi się spotyka. Wszystkie te historie przeplatane są powtórzeniem przejść, których dokonały bohaterki. Autorka odtwarza ich drogę, by lepiej zrozumieć towarzyszące im emocje i znaleźć się bliżej taterniczek.
"Kamienny sufit" - moja opinia
Wiedziałam, że gdy zacznę tę książkę w moim sercu wybuchnie tęsknota za górami i książkami, które opisują zdobywanie kolejnych szczytów. Góry po raz kolejny przywołały mnie swoją magią, choć o wspinaczce mogę jedynie pomarzyć. A jednak dzięki takim właśnie książkom mogę być bliżej szczytów, które są dla mnie niedostępne. Anna Król jak dobry gawędziarz przytacza koleje życia kobiet, które zostały lepiej czy gorzej zapamiętane, ale wydaje mi się, że nie istnieją w zbiorowej świadomości. Pokazuje młode dziewczyny, które nie bały się łamać stereotypów. Zakładały męskie ubrania, wędrowały po górach, pokonywały swoje słabości i udowadniały zmaskulinizowanemu środowisku, że i one mogą osiągać sukcesy w taternictwie. Choć mówi się o nich mało lub wcale przetarły szlaki dla Wandy Rutkiewicz, Haliny Krüger-Syrokomskiej i innych.
Zachwycały nie tylko odwagą, śmiałością i siłą. Wiele z nich działało społecznie, pracując na rzecz innych. Przyczyniały się do popularyzowania gór, ich kultury, przyrody. Wykonywały tytaniczną pracę. Pisały do prasy, dzieliły się swoim doświadczeniem, były kobietami wszechstronnymi. Mimo wyzwań i czarnych stron kobiecego taternictwa nie poddawały się. Jaśniały na firmamencie niczym najpiękniejsze gwiazdy. Annie Król udało się uchwycić ich wyjątkowość a zarazem swojskość. W "Kamiennym suficie" szukała czegoś, co łączyłoby te wszystkie kobiety i tym jest dla mnie miłość i swoista więź z górami, ale również to, że nie uciekały przed wyzwaniami. Patrzyły w przyszłość ze śmiałością i odwagą. Nie wszystkie losy bohaterek skończyły się radośnie. Jedne zmarły przedwcześnie, inne przeżyły koszmar, ale to czego zaznały w górach dodawało im sił. Ukształtowane przez Tatry były w stanie podołać większej liczbie wyzwań.
Gdyby nie fakt osobistego zaangażowania Anny Król "Kamienny sufit" byłby jedynie kolejną biograficzną pozycją. Tymczasem dzięki gruntownym poszukiwaniom informacji i samodzielnemu powtarzaniu dróg, które wyznaczyły lub przeszły, książka została wzbogacona o ważny walor emocjonalny. Łatwiej zrozumieć, co czuły bohaterki, które nie miały przecież takiego sprzętu jak dziś. Przed jakimi trudnościami stawały, z czym musiały się mierzyć. Szczerość w przedstawieniu treści, bogata szata graficzna w postaci zdjęć taterniczek oraz właśnie to osobiste zaangażowanie tworzą wciągającą całość. Czy do przodu pchała je chęć bycia pionierkami? Pokazania mężczyznom, że też dają radę? A może po prostu czuły w sobie zew, którego nie dało się poskromić? Jakakolwiek by nie była odpowiedź, taterniczki zapisały się na kartach historii swoją wyjątkowością i wielkością. Jeśli jesteście miłośnikami literatury górskiej "Kamienny sufit" to dla Was lektura obowiązkowa.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Znak.
Anna Król, Kamienny sufit, wyd. Znak, Kraków 2021.
Jestem raczej fanką gór niż literatury górskiej, ale z przyjemnością przeczytam książkę.
OdpowiedzUsuń