Cho Nam-Joo "Kim Jiyoung. Urodzona w 1982" - Recenzja

 


Wydaje się, że to normalne, że pewne rzeczy po prostu nie powinny się dziać. Istnieje savior-vivre, standardy pracownicze, dobre obyczaje, przepisy prawne, umowy społeczne. Nawet naturalne prawo pozwala stwierdzić, że nie można krzywdzić innych, czynić zła, dyskryminować. A jednak mimo rozwoju kulturalnego są miejsca, gdzie rzeczy nie do pomyślenia dzieją się na porządku dziennym. 

"Jednak tego wieczoru ojciec nagadał Jiyoung do słuchu.

- Dlaczego masz korepetycje tak daleko od domu? Po co rozmawiasz z obcymi? Dlaczego nosisz tak krótką spódnicę?

Jiyoung dorastała, słysząc, że musi uważać, ubierać się skromnie, postępować "jak dama". Że to ona ma obowiązek unikać niebezpiecznych miejsc, pór dnia i osób. Że jeśli nie jest uważna i czujna, to jest jej wina". 

Czytając tę książkę przecierałam oczy ze zdumienia i drżałam z oburzenia. W głowie mi się nie mieściło, że obecnie na świecie dzieją się takie rzeczy. Że w cywilizowanym społeczeństwie istnieje przyzwolenie na dyskryminację, poniżanie, wbijanie w winę z powodu płci. 

Byle nie dziewczynka

Jeśli wydaje się Wam, że bycie kobietą jest trudne tylko w Afryce czy krajach arabskich, przemyślcie sprawę od nowa. Bohaterka książki Cho Nam-Joo udowadnia, że ciężko jest nawet w państwie, które zdaje się normalnie prosperować. Korea Południowa to miejsce, w którym zdecydowanie nie chcielibyście mieszkać. Jeśli jesteś mężczyzną wszystko ma się w jak najlepszym porządku. Jeśli jednak los stworzył cię kobietą nie jest już tak wesoło. 

Ustawianie od małego. Masz służyć, podporządkowywać się temu, co mówią inni. Nie dla ciebie jest lepsze jedzenie, możliwość noszenia wygodnych ubrań, uprawiania sportu. Jeśli masz aspiracje do bycia klasowym przewodniczącym lepiej pomyśl zawczasu. Stale musisz być czujna. Jeśli zaczepia cię mężczyzna to twoja wina. Albo sprowokowałaś go niestosownym ubiorem albo wyzywającym zachowaniem. Nie możesz liczyć na pomoc innych mężczyzn, nawet z rodziny, bo zadaniem kobiety jest wieczne czynienie uników. Możesz być najlepszą uczennicą i studentką, ale nagrody prędzej zdobędą twoi rówieśnicy. Liczysz na staż? Nie miej nadziei, twoja szansa jest daleko za mężczyznami, nawet jeśli mają gorsze wyniki. Awans w pracy? Nic z tego, dostaną go współpracownicy. 

Życie domowe też nie jest luksusem. Powinnością każdej kobiety jest prowadzenie domu i poświęcanie się dla męża. Twoim głównym zadaniem jest to, by miał gorący obiad, wyprasowane ubranie, wszystko podane pod nos. Wszędzie ma być czysto, zakupy powinny leżeć pięknie poukładane w lodówce i szafkach. Możesz odpocząć zajmując się dzieckiem, choć jeśli któryś z mężczyzn zobaczy cię na spacerze, nie daj Boże z kawą - zostaniesz określona mianem madki i pasożyta. W końcu nie pracujesz, żyjesz na wikcie męża i społeczeństwa. Nie jest ważne, że wychowywanie dzieci to praca, że wcześniej miałaś zawód, z którego zrezygnowałaś dla rodziny, że może nie dosypiasz mając jakąś kiepsko płatną, dorywczą pracę domową. Ktoś zrobił ci krzywdę? Molestowanie seksualne to nic takiego. Zawsze jest winą kobiety. 

Podwójne standardy

Bohaterka od dziecka zmaga się ze społeczeństwem, w którym jest gorsza przez sam fakt bycia kobietą. W szkole podstawowej nie ma równych praw z kolegami. Wszędzie panuje ciche przyzwolenie na to, by zaczepiać dziewczęta. Mogą to robić rówieśnicy, nauczyciele, starsi, współpracownicy w dorywczej pracy. Z biegiem czasu to, co poznała w szkole podstawowej zaczyna jawić się jako namiastka dyskryminacji, jaka czeka ją w przyszłości. Nieważne są wygrane w konkursach, jej wykształcenie, umiejętności - przy szukaniu pracy, awansie, wszystkim pierwszeństwo mają koledzy. Nawet historia jej matki wiele mówi. Wraz z siostrą pracowały niezliczone ilości godzin w fabryce za marne grosze, by ich brat mógł się wykształcić. Gdy zdobył już wymarzony dyplom i pracę, nie było nawet mowy o spłacie długu wobec rodzeństwa. W Korei to kobiety poświęcają wszystko dla mężczyzn. Są traktowane jako obywatele drugiej kategorii. Matka przepraszająca teściową za to, że zaszła w ciążę i urodzi dziewczynkę. Kobieta, na której barkach spoczywa los rodziny, której nie potrafi wyżywić nieudolny mąż. Usuwanie ciąży, by nie powić kolejnej córki. Te wiele mówiące obrazki odnajdziecie w książce.

Jednocześnie obserwujemy postępowanie mężczyzn, którzy upokarzają współpracownice, montując kamery w pracowniczej łazience i udostępniając nagrania i zdjęcia w sieci. Taksówkarza łaskawie podwożącego bohaterkę na rozmowę kwalifikacyjną, choć zawsze bierze mężczyzn jako pierwszych. Babkę, która jest okrutna wobec wnuczek, bo to przecież dziewczynki i nic im się nie należy. Mężczyzna nie musi nic. Nie ma obowiązku sprzątania po sobie, robienia prania, pomocy w obowiązkach domowych. Wszystko mu się należy, wszystko uchodzi płazem, bo jest mężczyzną. Nieważne są standardy wprowadzane w pracy, regulaminy szkoły. Panuje cicha zmowa milczenia i przyzwolenie na robienie kobietom krzywdy psychicznej i fizycznej. 



"Kim Jiyoung. Urodzona w 1982" - moja opinia

Ta niewielkich rozmiarów książeczka przeraża. Wywołuje oburzenie do żywego. Po lekturze chce się krzyczeć, bić pięściami w ścianę. Gniew utrzymuje się długo, bo jak można wychowywać dziewczynki w poczuciu winy i bycia gorszą ze względu na płeć. Tresować je i przyzwyczajać do tego, że każdy mężczyzna może sobie nimi dowolnie dysponować. Że to one zawsze muszą być uległe, muszą się tłumaczyć, rezygnować z marzeń, aspiracji, z siebie. Aż przychodzi moment jak u głównej bohaterki, że coś w człowieku pęka. Nie wytrzymuje pod batem, który nieustannie wisi nad człowiekiem. 

I nie pomaga, że mąż wcale nie jest taki zły. Że zawsze mogło być dużo gorzej. Przelewa się czara goryczy, bo ile można żyć w klatce? Jak długo godzić się na bycie człowiekiem drugiej kategorii, którego zatrważa nieprzyjazny wobec kobiet świat. Nie wyobrażam sobie nawet połowy rzeczy, z którymi przychodzi zmagać się młodym Koreankom. Pomimo rzeczowego, chłodnego i niezwykle konkretnego stylu książki nie sposób uniknąć wybuchu emocji. Nad "Kim Jiyoung" nie można przejść obojętnie. Odłożyć ją po przeczytaniu i zapomnieć. Nie, tego po prostu nie da się zrobić. Ta opowieść domaga się krzyku na cały świat, reakcji, przekazywania sobie historii bohaterki z ust do ust i działań, które zmienią sytuację kobiet raz na zawsze. 

Cho Nam-Joo, Kim Jiyoung. Urodzona w 1982, tłum. Joanna Sobesto, wyd. Mando, Kraków 2021.

Komentarze