Spacerowe rozkminy #20
Deszcz za oknem bębni w parapet uspokajająco. Wiatr przynosi zapach mokrej ziemi. Majówka nie rozpieszcza pogodą. Jest inna niż zwykle, ale od ponad roku inny jest cały świat. Zamykam oczy i wsłuchuję się w spadające krople. Ostatnio jeszcze bardziej doceniam chwile, gdy mogę zwolnić. Czasami jestem bardzo zmęczona wszystkim, co dzieje się dookoła. Dlatego pielęgnuję rytuały i momenty, które pozwalają mi nabrać sił. Staram się dbać o siebie bardziej niż przedtem, zwłaszcza że siły po chorobie przychodzą i odchodzą. Uczę się żyć trochę na nowo z ograniczeniami, bo czasami jest trudniej.
Coś dla ciała
Spacer, gdy mam chwilę czasu, nawet przed pracą, pozwala mi wyrwać się z zabiegania i tego, co dzieje się dookoła. Przechadzam się po osiedlach domków jednorodzinnych, gdzie jest cicho i przyjemnie. Wędruję między ogrodami i staram się wyciszyć. Słucham ptaków, które czasami się odzywają, patrzę na rozkwitającą przyrodę. Czekam na ciepłe dni, gdy będę mogła chodzić w sukience i wystawiać twarz do słońca. Tęsknię za piękną, zieloną, ukwieconą wiosną ze słonecznymi dniami i powolnie biegnącym czasem.
Robię małe przemeblowanie w moim życiu. Zaczynam od najprostszych rzeczy, jakimi są ubrania i kosmetyki. Trochę takie nie do końca na mój profil, prawda? Ale dobrymi rzeczami warto się dzielić. Dbam o to, by czuć się lepiej. Ubiegłoroczny remont pozwolił mi stworzyć jasną, przyjemną dla mnie i dogodną do pracy i odpoczynku przestrzeń. Chciałabym zrobić jeszcze kilka rzeczy, ale wszystko po kolei. Białe meble, naturalne dodatki, sojowe świece zapachowe, ozdobne światełka wieczorem, dużo zielonych roślin i mało bibelotów sprawiają, że lubię przebywać w domu.
Kolejnym krokiem była garderoba. Od lat mam dużo ciuchów z drugiej ręki. Nie mam z tym problemu. Jeśli ubrania są w dobrym stanie, nie wiedzę przeszkód by ich nie kupować. To nie tylko dobre dla środowiska, ale i mojego portfela. Pandemia utrudniła mi trochę odświeżanie szafy, ale jest w tym i coś dobrego. Tanie rzeczy z second handu doprowadziły do sytuacji nadmiaru. Jak to zawsze bywa, szafa pełna a i tak nie ma się w co ubrać. Ale na poważnie, nosi się ulubione zestawy, a reszta leży, bo jest ładna i szkoda jej oddać. Przebieram zatem moje zasoby i zmieniam materiały. Staram się nie kupować dużo. Wymieniam to, co zniszczone na nowe, ale zwracam uwagę na to z czego rzeczy są wykonane. Moje ostatnie zakupy to głównie len i wiskoza. Przewiewne, oddychające. Trochę jasnych, trochę koloru i dłuższe fasony.
O zaletach i konieczności picia dużej ilości wody dziennie słyszy się już od dawna. Uwielbiam pić wodę, ale ostatnio jakoś nie miałam do tego głowy. Choroba, zabieganie i nagle uświadomiłam sobie, że coś jest nie tak. Bóle głowy, bardzo sucha skóra, gorsze samopoczucie. Powróciłam do nawadniania się i idzie dobrze. Do tego odpowiednie kosmetyki, żeby dopomóc z zewnątrz. Od dłuższego czasu kupując chemię domową oraz wszelkie kosmetyki zwracam uwagę na to, żeby miały jak największą ilość naturalnych substancji i były nietestowane na zwierzętach. Owszem nie każdy specyfik się sprawdza, ale mam coraz większe rozeznanie i miło mi się eksperymentuje :). Jeśli macie jakieś sprawdzone kosmetyki nawilżające, dajcie znać w komentarzach.
Coś dla ducha
W czasie Wielkiego Postu ścignęłam sobie na telefon aplikację "Pogłębiarka". Nie udało mi się codziennie z niej korzystać, ale staram się i mam wielką nadzieję, że dam radę wyrobić w sobie ten nawyk, by medytować te kilkanaście minut dziennie. To dobre zakończenie dnia, a zarówno ćwiczenia, muzyka jak i głos Daniela Wojdy bardzo mi odpowiadają. Poranny spacer i wieczorna medytacja to zdecydowanie dobre pomysły.
Nie odpuszczam czytania. Ostatnio było u mnie bardzo różnorodnie lekturowo. Od książki dla dzieci przez literaturę obyczajową, literaturę wysoką, poezję, kryminały na książkach popularnonaukowych skończywszy. Mam 14 książek, o których chcę Wam napisać i powoli odhaczam z listy kolejne teksty, które tworzę na bloga. Skorzystałam ostatnio z kilku polecajek i moja biblioteczka wzbogaciła się o kolejne tytuły. Karolina Korwin-Piotrowska publikuje polecenia na kanale Merlina. Oglądam je bo cenię tę Panią za ogromne oczytanie i fakt, że mówi to, co myśli, choć nie zawsze się z nią zgadzam. Co nie przeszkadza mi w szanowaniu jej jako osoby i autorytetu w kwestii doboru literatury. Dzięki niej na mojej półce pojawiła się "Druga płeć" Simone de Beauvoir, z biblioteki zaś wypożyczyłam "Książkę o miłości" Olgi Drendy i Małgorzaty Halber. Zakupiłam również w formie ebooka wywiady Michała Nogasia "Z niejednej półki". Ponieważ oglądam BookSzpan u Ojca Szustaka skusiłam się na "Siedmiopiętrową górę" Thomasa Metrona. Przy okazji dokupiłam sobie dzieło błogosławionego, który już od dłuższego czasu za mną chodzi. "Wykrzyczeć Ewangelię. Ośmiodniowe rekolekcje w Efraim" Karola de Foucauld leżą sobie na mojej półce i czekają na moją lepsze dni. Zafascynowana Witem Szostakiem po fenomenalnych "Cudzych słowach" dokupiłam "Poniewczasie". Na koniec pojawiły się u mnie dwie powieści wspaniałych autorek "Gorzko, gorzko" Joanny Bator oraz wyczekiwana przeze mnie druga książka Marty Knopik "Rok Zaćmienia". Pisarka zaskoczyła mnie cudownie baśniowym debiutem "Czarne Miasto", o którym pisałam na blogu. Teraz jestem w trakcie lektury jej nowej książki.
Czytam również książki do pracy. Zapoznałam się ostatnio z "Zimą" Ali Smith i muszę przyznać, że moja relacją z tą autorką jest mocno skomplikowana, ale chyba idzie ku lepszemu. Jeśli śledzicie mnie na Goodreads, mogliście zauważyć, że kompletnie rozczarowałam się "Piątym wymiarem" Vopenki. Ta powieść okrutnie mnie wymęczyła i pozostawiła z pytaniami, które są niczym natrętne muchy. Zapoznałam się również z dwiema świetnymi młodzieżówkami, poruszającymi temat problemów nastolatków w bardzo poważny sposób. "Czego ci nie mówię" oraz "Podtrzymując wszechświat" to zdecydowanie książki, które powinny znaleźć się na liście lektur uzupełniających w szkole, albo tych współczesnych wybieranych dowolnie przez nauczyciela. Są momentami zabawne, traktują młodzież poważnie, poruszają niezwykle ważne kwestie opowiadając o lękach, ranach i marzeniach młodych ludzi. Pisane prostym, zrozumiałym i współczesnym językiem, choć dzieją się zagranicą, są uniwersalne. Uczą być sobą i rozmawiać na ważne tematy.
Słucham też trochę muzyki instrumentalnej, przy której świetnie mi się pracuje. Jest też idealna do wyciszenia się albo jako tło do czytania :).
Sieć kontra rzeczywistość
Ten wpis przypomina trochę pisaną wersję jakiegoś vloga. Przyznam, że ostatnio oglądałam dużo vlogów i daily vlogów. Są dobrą rozrywką, pokazują pięknych ludzi, estetyczne wnętrza, życie zupełnie inne od tego, które prowadzimy. I jakoś naszła mnie refleksja na temat tego, co pokazujemy w mediach. Wiem, że to materiały tworzone specjalnie. Zdaję sobie sprawę, że jeśli ktoś jest freelancerem ma możliwość prowadzenia życia w taki sposób, bo wykonuje pracę w dowolnych godzinach byle terminowo. Trochę bym tak chciała - życia w wybranym przeze mnie tempie, wyglądającego prosto i jasno. A jednak za tym wszystkim są przecież normalne ludzkie problemy, z którymi każdy się zmaga. Oglądanie lekkich treści jest relaksujące i lubię to robić. Boję się jedynie o to, że młodzi czasami mogą myśleć, że tylko tak wygląda życie. Ba czasami nawet ja się na tym łapię, że przecież to całkiem inna, fajniejsza rzeczywistość. Chcemy wierzyć, że można inaczej, łatwiej, lepiej, bardziej instagramowo. Ale to, co najważniejsze przychodzi z trudem. Trzeba włożyć wielki nakład pracy. Czasami za mało się o tym mówi, bo faktycznie kiedy już wszystko procentuje świat wygląda bardziej atrakcyjnie. Ale to ile wysiłku kosztowało dojście do konkretnego miejsca, pozostaje gdzieś w tle.
Chcę pokazywać trochę mojej codzienności, ale bardziej w blogowym wydaniu rozkmin i zdjęć. Kiedy myślę o formie pisania o najzwyklejszych rzeczach, widzę właśnie fotografie i tekst. Bez mojej twarzy, skupiające się bardziej na zagadnieniach i detalach. Ot taka forma indywidualno-ogólna ;). Coś co jest mi teraz bliskie - migawki, które zapraszają do mojego świata, ale pozwalają wszystkim czuć się dobrze.
Uczę się mówić o tym, że nie zawsze jest łatwo i ładnie. Że wkurzają mnie pewne rzeczy jak egoizm ludzi, szczególnie teraz, gdy jesteśmy w dobie pandemii. Uczę się, że wyrzucanie z życia rzeczy zbędnych nie jest złe. Mamy przecież nawyki, które nam nie służą, mamy nadmiar rzeczy, które warto oddać innym. W końcu czasami tkwimy w toksycznych relacjach, które warto i należy zakończyć. Zawsze dawałam drugą szansę człowiekowi, potem następne, bo ludzie to nie rzeczy, nie usuwa się ich z życia. Kiedy jednak ktoś ciągnie w dół, gdy torpeduje twoje działania albo najzwyczajniej w świecie krzywdzi, robi przykrość pora powiedzieć stop. To nie jest wartościowa relacja, nie jest nawet poprawna. Nic negatywnego, nawet a może szczególnie, ubranego w płaszczyk pomocy czy dobrych rad nie służy człowiekowi. Pora zakończyć więc kontakty, które podcinają skrzydła i są toksyczne. Trudno mówić nie, ale nie można dawać sobie wejść na głowę. Być dla wszystkich kosztem siebie to nie jest właściwa postawa. To trudne lekcje, ale ważne.
Uczyć się kochać siebie z niedociągnięciami, pracować nad tym, by być lepszym. To także niełatwa sztuka. Od jakiegoś czasu wkładam dużo wysiłku w zmiany na blogu. Uczę się od ogromnie kompetentnej osoby, która nie tylko imponuje mi wiedzą, ale i podejściem do człowieka. Grzegorz dzieli się tym, czego sam się nauczył. Część wiedzy przekazuje za darmo, część na płatnych kursach. Nie, to nie jest wpis sponsorowany. Po prostu piszę Wam o człowieku, który pracuje nad tym, by kultura zmieniła swoje oblicze i moim zdaniem kierunek, który obrał jest niezwykle ważny i dobry. Jeśli chcecie poszerzyć swoją wiedzę marketingową odsyłam Was na Jego bloga wniedoczasie.pl. Mogę też śmiało polecić jego kursy. Dwa już skończyłam i (ciiii, nie zdradźcie mnie) chyba się od nich uzależniłam. Bo czy czekaliście kiedyś z niecierpliwością na kurs albo szkolenie? Ja jak dotąd nie, a tu niespodzianka!
Tu chyba zakończę, bo wpis zrobił się baaardzo długi. Czas wrócić do krótszych, ale częstszych rozkmin. Ale tyle się działo ostatnio, że jest o czym pisać. Jeśli macie jakieś swoje sposoby na wyciszanie, spowalnianie zabieganej codzienności, dajcie znać.
P.S. Na zdjęciach są produkty różnych marek. Żadna z nich nie współpracowała ze mną przy tym poście. To moje migawki a przy okazji rzeczy które sprawdziłam i mogę Wam polecić.
Komentarze
Prześlij komentarz