Zmagania z życiem bywają wyczerpujące. Los targa nami na wszystkie strony, często następujące po sobie zdarzenia wydają się być kolejnymi kłodami rzucanymi pod nogi. Czasami wszystko dookoła oddala nas od tego, co jest celem istnienia. Wielkie szczęście, którego zaznaliśmy niknie gdzieś na horyzoncie.
"Mam dość - wyznał, a w jego głosie nie czuć już było wrogości, jedynie rezygnację. - Mam dość tego kraju, gdzie doktryny nie są tożsame z działaniami, przeciwnie, szczytne ideały kojarzą się ze zniewalaniem w imię wolności, destrukcją mającą w założeniu służyć budowaniu, niezwykłe środki mają uświęcić zwyczajne zbrodnie popełniane pod płaszczykiem czegoś wielkiego, szalenie wartościowego. Jestem zmęczony otaczającymi mnie z każdej strony kłamstwami w imię prawdy i winami, które trzeba zrozumieć. Mam dość półprawd, niemożliwych ocen, błędnych wniosków, całego tego zafałszowanego obrazu świata. Nie chcę już niczego odkrywać, poznawać, rozumieć, oglądać z każdej strony. Chcę żeby białe było białe, a czarne czarne." - s. 303-304
Miłość na tle wielkiej historii
Rewolucja bolszewicka zbiera swoje żniwo. Wszystko podporządkowane jest władzy, która obiecywała robotnikom kraj mlekiem i miodem płynący. Tymczasem rzeczywistość wygląda zgoła inaczej. Piętrzące się i nielogiczne procedury, dzielenie mieszkań, donosicielstwo, autocenzura oraz głód są tym, co staje się codziennością mieszkańców dawnej carskiej Rosji. Niedostatek żywności i coraz więcej trupów na ulicach, ciągłe poczucie zagrożenia za wypowiedziane pod wpływem emocji słowa czy zderzenie się z koszmarnie rozbudowaną aparaturą urzędniczą, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Pomimo pewnych trudności i osobistej tragedii Anastazja udaje się wraz z Serhijem na Ukrainę. Przekonuje się tam, czym w rzeczywistości są rządy bolszewików. Ograbiony z najmniejszych nawet racji żywnościowych kraj, znany jako spichlerz Europy zmaga się z potwornym głodem. Pomoc Amerykanów to jedynie kropla w morzu potrzeb. Umierający na ulicach ludzie, apatyczni, pozbawieni nadziei na choćby kawałek chleba, po który stoją w długich kolejkach - to zapadający w pamięć obraz raju, jaki nastał po rewolucji. Lekarka przyłącza się do pomocy i stara zagłuszyć ból serca pracą do granic wytrzymałości. Jej towarzysz w tym czasie rozpoczyna działania partyzanckie.
Kazimierz trwa w marazmie. Codziennie spędza długie godziny w pracy, usprawiedliwiając swoją nieobecność w domu różnymi projektami. Wewnętrzną pustkę, którą czuje potęguje dodatkowo dług wdzięczności wobec teściów, dzięki którym kończy studia i z którymi mieszka pod jednym dachem. Podłamany rezygnuje z niezależności. Staje się bezwolny, podporządkowany domowym obrzędom, które coraz bardziej działają mu na nerwy. Rosnące rozdrażnienie, niezadowolenie miesza się z ochłodzeniem stosunków z żoną oraz obojętnością. Wydaje się, że nic już nie wyrwie go z odrętwienia. Los jednak po raz kolejny łączy jego ścieżki z drogami dawnej ukochanej.
Borys coraz mocniej angażuje się w politykę. Fizycznie nie przypomina już człowieka, którym był kiedyś. Jedynie władza daje mu namiastkę satysfakcji, którą może odczuwać w przesyconym dobrami życiu. Praca u boku Stalina i spryt do interesów zapewniają mu dostatnie życie mimo panujących wszędzie niedostatków. Jednak gra, którą rozpoczyna nie jest bezpieczna. Mężczyzna doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Koba jest nieobliczalny. Nigdy nie wiadomo, kiedy wypadnie się z jego łask i skończy w dole. Mimo zagrożenia Borys podejmuje ryzyko, dzięki któremu być może uda mu się zdobyć władzę.
Opowieść o nieszczęśliwych kochankach
"On czuł, że znów jest całością. Upewnił się, że miał rację. To Anastazja była brakującym elementem jego istnienia. Przez miesiące rozłąki było jego życie i... coś jeszcze, też zawsze obecne, choćby nie wiem jak starał się to ignorować. Czasem myślał o sobie jak o kimś chorym. Nie miał wprawdzie żadnych zewnętrznych objawów, ale choroba go toczyła, była przy nim zawsze. On był nią, a ona nim. Definiowała go. Anastazja - jego obłęd, szaleństwo, miłość, równoległy krwiobieg. Każdy, kto rozmawiał z nim, rozmawiał też z jego obsesją. Kazimierz nigdy nie był sam. Nigdy nie był wolny." - s. 214
Komentarze
Prześlij komentarz