Krótkie podsumowanie stycznia 2016


Pierwszy miesiąc nowego roku już za nami. Pora więc podsumować, co działo się na blogu i vlogu.

Rok zaczęłam od przedstawienia Wam tego, co pojawiło się u mnie nowego :) Postanowiłam trochę się rozwinąć i dokształcić, więc było nieco psychologii, książek rozwojowych, poradników i powieść. A zresztą, jeśli nie widzieliście, zobaczcie sami :)






Pierwszą książką, którą przeczytałam była "Twórcza kradzież", no cóż czy nauczyłam się kraść pomysły? Czas pokaże, ale poważniej rzecz ujmując, zaciekawiło mnie podejście autora do procesu twórczego. Pewne sprawy musiałam przemyśleć, na inne spojrzeć z nieco innej perspektywy. Znalazłam trochę wskazówek i złotych myśli, które ogromnie lubię. Z pewnością, jest to książka warta przemyślenia i jedna z tych, do której warto wracać, zwłaszcza że nie jest długa ani trudna w odbiorze. A mieści w sobie naprawdę wiele.










Następnie całkiem zmieniłam klimat. Razem z bohaterką "A potem przyszła wiosna" szukałam sposobu na życie i uśmierzenie bólu. Czekałam na wiosnę, która miała przynieść zmiany. Bo zima sroga i okrutna dobitnie pokazała, że życie celebryty nie jest usłane różami, że za pragnieniem sukcesu kryje się pustka i ucieczka od świata, a ludzie niekoniecznie muszą być tacy, za jakich ich uważamy. Ciepło-gorzka powieść, która wzrusza, wciąga i daje nadzieję na słońce, które w końcu musi wyjść zza chmur. 










Spokój nie mógł trwać długo. Na "Przewieszenie" czekałam od września. Od kiedy machałam "Ekspozycją" jak wariatka na tatrzańskich szlakach i miałam ochotę zrzucić ją z Giewontu za to, jak zakończył ją Remigiusz Mróz. Tym razem znów drżałam z emocji. Szaleńcze biegi między szczytami z nieobliczalnym i pociągającym skurczybykiem Forstem, zaskakujące zwroty akcji, dramatyczna fabuła i prawdziwie nieobliczalny i diabelnie przebiegły psychopata dali mi niezłą dawkę adrenaliny i znów doprowadzili do stanu nieużywalności publicznej i domowej, zwłaszcza po zakończeniu. Do dzisiaj Syndrom Mroza nie ustępuje i nie mogę uwierzyć, że czegoś nie pomyliłam... I znów czekam, bo nikt tak jak Remigiusz Mróz nie potrafi sprawić, że jeszcze czytając ostatnie zdanie już chcę więcej i już tęsknię za bohaterami. Czytacie na własne ryzyko, ale z całą szczerością przyznam Mróz jest jak narkotyk, ciągle chcesz go więcej...




"Pozytywka" wstrząsnęła mną. Była jak bajka, tylko że z życiowym zakończeniem. Żadnym tam cukierkowym happy endem, gdzie rycerz na białym koniu ratuje księżniczkę. Tu była "wiocha", która okazała się ambitną i piekielnie silną dziewczyną, której wielcy państwo ze stolicy nie potrafili docenić. Była tragedia i zmaganie się z masą emocji i uczuć, które zrodziły się w bohaterce. Było stawanie się nowym człowiekiem, budowanie świata od nowa i docieranie do tego, co naprawdę ważne w życiu. Już dawno nie czytałam tak życiowej książki, tak dogłębnie ukazującej pewne mechanizmy. Powieść Agnieszki Lis siedzi we mnie do dziś. Każe wracać do siebie i przemyśleć od nowa pewne sprawy, pamiętać...





Czekałam na "Smak ciemności" zastanawiając się, jaki będzie. Caleba bowiem znałam jedynie z opowieści Livvie. Tym razem to on miał zabrać głos. Chciałam głębiej poznać jego przeszłość i dowiedzieć się, jak ułożyła się sprawa z ukochaną. Trauma przeszłości, trud budowania normalnego świata a wszystko to okraszone igraszkami łóżkowymi i duuuużą dozą erotyzmu. Nieco inny, lżejszy klimat, nowe spojrzenie na bohaterów. To wszystko serwuje czytelnikom C.J. Roberts w ostatniej części trylogii. W zimne wieczory naprawdę rozgrzewa :)











Przez cały miesiąc zmagałam się z ćwiczeniami na rozwijanie umysłu. Trening czasami dawał mi w kość, szczególnie gdy wyniki były jakie były, a ćwiczenia robiłam koło dwunastej w nocy po dwunastu godzinach pracy. Jak wszystko wypadło? Czy mi się podobało? Notka już jutro. Opowiem Wam nieco więcej o tym, co robiłam i jakie są moje wrażenia i wnioski :).

Komentarze