Opowiedz mi raz jeszcze... - C.J. Roberts "Smak ciemności" - Recenzja
„Nie podobało mi się to, jak wyglądał nasz początek. Nienawidziłem siebie za to, że skrzywdziłem tak niewinną osobę. Jednak przeszłość niesie ze sobą pewne przyjemności. Był okres, kiedy czerpałem siłę do działania z iluzji posiadania celu. Livvie bez cienia wstydu wyznała mi swoją miłość i dało mi to całą potrzebną energię. Po tych wszystkich potwornościach, które przeżyłem, prawdziwą ulgę dawało mi zrozumienie mroku mojej duszy. Livvie wpuściła do niej światło i zostałem oślepiony. Rozpaczliwie szukałem oparcia w nowym świecie. Mając Livvie u boku, chwytałem się jej, bezsilny i często przerażony. Z pomocą przychodziły mi chwile, gdy odnajdywaliśmy siebie nawzajem”. – s. 147.
Poznali się w Paseo. Niezwykle przystojny i władczy mężczyzna, który pociągającym wyglądem, pewnością siebie i tajemniczymi oczyma, mógłby skraść każde kobiece serce i ona, delikatna niczym nimfa, piękna bogini, której spojrzenie kryło smutek, cierpienie i strach. Byli silni, gotowi rozpocząć wszystko od nowa, zapisać pierwszy rozdział szczęśliwej przyszłości. To był impuls i wiedzieli, że są dla siebie stworzeni. Tak mogłaby się rozpocząć ta historia. Tak pewnie wyglądała w jakiś sposób wersja dla przyjaciół, ale było całkiem inaczej...
Po
koszmarze, który przeżyła główna bohaterka począwszy od porwania, przez bicie,
gwałcenie, ucieczkę, porzucenie jej przy granicy Meksyku, po pobyt w szpitalu i
zmagania z FBI, nie można jej zarzucić, że jest słabą kobietą. Może nie wszyscy
zrozumieją uczucie, jakim obdarzyła swojego porywacza, ale jak sama przyznaje
wydarzenia, których uczestnikiem była zmieniły ją nieodwołalnie. Gdy wszystko
zaczynało się układać po wyjeździe do Europy, nagle przyszła wiadomość, na
którą tak długo czekała. Obawy i strach przybrały nową formę, a spokój
został zburzony. Livvie musiała stanąć twarzą w twarz z wszystkim, co ją
spotkało i odpowiedzieć sobie na pytanie, co dalej. Caleb nie mógł dłużej żyć w
niepewności. Dręczyły go samotność, tęsknota i pustka. Musiał przekonać się,
czy miłość, którą wyznała mu kobieta zdolna skruszyć jego serce, była prawdziwa.
Czy można kochać potwora niszczącego niewinność i pierwsze doświadczenia
dziewczyny, która dopiero wchodziła w dorosłość? Czy można wybaczyć całą lawinę
krzywd i porzucenie? A może miłość jest w stanie zaistnieć w każdych
okolicznościach i wcale nie mówimy tu o syndromie sztokholmskim? Caleb i Livvie
spotykają się, by wspólnie poszukiwać odpowiedzi i spróbować żyć razem. Czy uda
im się nawiązać relację? A może przeszłość jest zbyt mroczna, by zacząć wszystko
od nowa, a rany zbyt głębokie?
„Smak
ciemności” jest zdecydowanie inny od poprzednich dwóch tomów. Nie ma tu
mrocznej atmosfery niepewności i brutalności. Na próżno szukać dramatycznych
zwrotów akcji i gęstego od napięcia powietrza. Ostatni tom trylogii pisany
przez Caleba lub jak kto woli Jamesa zmienił swój styl łącznie z bohaterami.
Obserwować możemy bowiem zmaganie się pary z przeszłością i teraźniejszością.
Próbę stworzenia związku i wpasowania się w świat, w który w mniejszym lub
większym stopniu jest im bliski. Jeśli lubicie sceny erotyczne nie będziecie
zawiedzeni, Caleb i Livvie stają na wysokości zadania. Więcej tu jednak pytań o
to, co będzie dalej? Jak pogodzić się z doświadczeniami i zmienić to co złe w normalność.
Razem z narratorem próbujemy dostroić się do realiów, których nie znał.
Rzeczywistości młodych ludzi mających swoje pasje, studiujących, namiętnie oglądających
filmy i prowadzących potem dyskusje o nich. To codzienne życie, w którym spotyka
się z przyjaciółmi, gra na konsoli, chodzi na zakupy, randki, w którym ma się
pracę i żyje całkiem zwyczajnie. Jak nietrudno się domyśleć, byłemu
porywaczowi, handlarzowi żywym towarem, treserowi niewolnic i w końcu zabójcy
nie jest tak łatwo przestawić się na taki sposób egzystowania. To bowiem co
normalne, dla niego jest nowe.
Mam
wrażenie, że trochę nie poznaje bohaterów powieści. Owszem, Caleb pokazał swoje
jaśniejsze, lepsze oblicze już w poprzednim tomie. Zaskoczony rodzącym się w
nim uczuciem w końcu przeszedł przemianę. Nie jest to cukierkowa, nagła
transformacja i za to duży plus. Widzimy bowiem, że jest mu ciężko, odruchy,
których nauczył się wracają, ale silniejszy okazuje się jego charakter.
Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, ile zła wyrządził i stara się odpokutować.
Nie dziwi mnie nawet jego skłonność do czarnych myśli i oczekiwania najgorszego.
Zaskoczeniem jednak jest, że dość szybko przyzwyczaja się do normalnego życia.
Nadal ma swoje upodobania, ale jest innym człowiekiem. Livvie, jej podejście
najbardziej mnie zdziwiło. Wydawało mi się, że rzuci się ukochanemu na szyję,
zapominając o wszystkim, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tymczasem
okazała się postacią bardziej skomplikowaną niż w poprzednich tomach.
Silniejszą, bardziej zdecydowaną, władczą. Zapewne jest to efektem przeżyć,
które naznaczyły jej charakter. Właśnie dzięki tej nowej odsłonie bardziej ją
polubiłam, zyskała bowiem nieco mroczniejsze oblicze i zgrała się dzięki temu
ze swoim partnerem. Na kartach pojawiają się także nowi bohaterowie, Claudia i
Rubio – przyjaciele Sofi. Sympatyczna para, która całkiem dobrze kontrastuje z
głównymi bohaterami.
Gdy
czytałam o trzecim tomie serii „The dark duet” byłam ciekawa, jakie uczucia
wywoła we mnie ta książka, zwłaszcza, że tym razem opowieść snuje Caleb.
Oczekiwałam historii o trudnej przeszłości narratora, wniknięcia w jego
psychikę, choć byłam również ogromnie ciekawa jak potoczyły się dalsze losy tej
oryginalnej pary. Książkę pożarłam szybko i naprawdę dobrze mi się ją czytało,
choć jak pisałam, jest całkiem inna od poprzednich. Ta zmiana klimatu nie razi,
jest w pewien sposób przemianą, która zapowiadana była już pod koniec „Zapachu
ciemności”. Czasem jednak brakowało mi niepewności, która towarzyszyła mi
podczas czytania dwóch pierwszych tomów. Tutaj bowiem pikantne szczegóły
splatają się ze zwykłym życiem. Codzienność urozmaicana jest łóżkowymi
igraszkami i radzeniem sobie z traumą przeszłości. Z niemal sielankowej
teraźniejszości wraca się do wstrząsającej przeszłości. Mogę powiedzieć, że w
pewien sposób zasmakowałam w „Smaku ciemności”, choć za każdym razem, gdy Sofia
nazywała Jamesa per Sexy, miałam ochotę po prostu przyłożyć jej czymś w głowę, tak banalne było to zachowanie, zupełnie odbiegające od wszystkiego, co działo
się zarówno w tej jak i poprzednich częściach. Jeśli zatem lubicie erotyki,
podobał się Wam zarówno „Dotyk ciemności” jak i „Zapach ciemności” i chcecie
dowiedzieć się, co działo się dalej, ostatnia część również przypadnie Wam do
gustu, zwłaszcza, że jest dużo lżejsza od poprzednich.
Za
egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
C.J.
Roberts, Smak ciemności, przeł. Agnieszka Brodzik, wyd. Czwarta Strona, Poznań
2016.
Komentarze
Prześlij komentarz