Ślepa miłość – Reyes Monforte „Niewierna” - Recenzja
„Ale to, co zaczynała odczuwać teraz, odbierała inaczej. Było to coś nieznanego, spowitego aurą tajemnicy, coś niezdrowego, co wyłączało mechanizmy samokontroli i przynosiło całkowitą kapitulację zmysłów. Kiedy wyobrażała sobie, że jest przy niej Nahib – albo kiedy rzeczywiście przy niej był – czuła, że jej mózg ulega hipnotycznemu, chorobliwemu zniewoleniu, że działa na nią jakaś magnetyczna siła popychająca ją w kierunku tego mężczyzny.” – s. 62-63
Stoję przed nie lada wyzwaniem.
Mam pisać o książce, która wciągnęła mnie tak, że przeczytałam ją niemal w trzy
dni, choć jak wspominałam wielokrotnie, nie czytam zbyt szybko. Mam opowiedzieć o
prawdziwej historii, która pochłonęła mnie bez reszty, którą śledziłam z
zapartym tchem, rosnącą ciekawością i dreszczami na całym ciele. Która w końcu
sprawiła, że mimo tych wszystkich rzeczy, które codziennie docierają do nas z
mediów i tak wydawała mi się surrealistyczna. Czułam się niemal jak bohaterka, ciągle zastanawiająca się, czy to co się jej przydarza nie jest przypadkiem
jakimś okropnym koszmarem.
Miało być jak w bajce, piękna
miłość, której nic nie zdoła zniszczyć, nawet niezrozumienie bliskich.
Patrzenie sobie w oczy, wkraczanie w świat ukochanego, poznawanie nowych
rzeczy, upojne dni i noce wypełnione niekończącą się i stale rosnącą w siłę
miłością. Marzenia przybrały realny kształt, można było ich dotknąć, objąć je,
przytulić, pocałować. Los był przychylny, a świat wydawał się słonecznym
miejscem, w którym istnieje tylko szczęście. Przynajmniej do czasu…
Sara Dacosta Santos nie wymagała
wiele od życia, w zasadzie ta młoda, gdyż 24-letnia kobieta była nad wyraz
dojrzała jak na swój wiek. Jej świat tworzył ojciec Mario, z którym lubiła
słowne przepychanki, będące wyrazem ich uczuć, ale również inteligencji i
różnicy zdań oraz syn Iván, wesoły malec, który uwielbiał szybko mówić o tym,
co dzieje się w jego życiu. Dzięki znajomości kilku języków spełniała się zawodowo, robiąc to co lubi,
ucząc przybyszów z innych krajów jej ojczystego języka hiszpańskiego. Jak na
osobę, która w wieku nastoletnim straciła matkę a następnie zaszła w
nieplanowaną ciążę i która samotnie wychowywała dziecko, radziła sobie nad
wyraz dobrze. Miała wierną, wieloletnią przyjaciółkę Lucíę de la Parra Mengual,
z którą uwielbiała spędzać wolne chwile oraz licznych kolegów w pracy. Jednak
jak każdy potrzebowała i marzyła o miłości. Związek z Miguelem, rozwijającym
swoją karierę, ambitnym policjantem, choć był udany, z czasem rozpadł się ze
względu na zmniejszającą się ilość czasu i związane z pracą tajemnice, które
mężczyzna musiał zachowywać.
Po tym wydarzeniu Sara
podchodziła do związków ostrożniej. Bardziej skupiła się na rodzinie i
unikała relacji, które mogłyby zranić ją i jej syna. Jej uporządkowane i
ascetyczne życie, wypełnione pracą i rodziną, pewnego dnia wywróciło się do
góry nogami. Świat stanął na głowie i rozpoczęła się
historia, której nikt nie mógł przewidzieć. Czemu piszę o tym wszystkim w
czasie przeszłym? Ponieważ „Niewierną” w zasadzie mogę podzielić na dwie
historie – życie Sary przed i po spotkaniu jej miłości. Wszystko zaczęło się od
pożegnania jednego z nauczycieli pracujących w szkole językowej, po którym
Nahib, uczeń Sary odwiózł ją do domu. Następne było przypadkowe spotkanie w
kawiarni. Od tego czasu życie bohaterki zmieniło się diametralnie. Zauroczona
przystojnym Marokańczykiem kobieta zaczęła się z nim spotykać, nie
podejrzewając nawet, co ją czeka. Zafascynowana mężczyzną, który wzbudził w
niej uczucia i zaczął opowiadać o swojej kulturze, zapragnęła poznać jego świat.
Jej życzenie spełniło się z nawiązką, bohaterka poznała miłość, która następnie
doprowadziła ją na samo dno piekła. Zadurzona po uszy, brnęła w układ, którego
nie rozumiała i którego konsekwencji nawet nie była w stanie przewidzieć. Z
miłosnego uniesienia, została brutalnie zrzucona do świata pełnego fanatyzmu,
przemocy, bezduszności, a to był dopiero początek…
Brzmię tajemniczo, ale nie chcę
wyjawiać tajemnicy „Niewiernej”, by nie psuć nikomu czytania, nie podsuwać
tego, co będzie stopniowo odkrywać na kartach książki. Powiem jedynie, że
bohaterkę poznajemy w chwili, gdy jest przygotowywana wbrew swojej woli do
samobójczego zamachu. Taki wstęp jest bardzo mocnym akcentem, ale również
interesującym zabiegiem, wzmacniającym ciekawość czytelnika, który zadaje sobie
pytanie, jak do tego doszło. Śledzimy zatem rozwój wypadków, historię zwykłej,
nowoczesnej, inteligentnej kobiety, która została uwikłana w zdarzenia rodem z
jakiegoś filmu.
Ponieważ nie jest to fikcyjna
opowieść, traktowałam bohaterów, nie jako wykreowane postacie, ale zwykłych
ludzi. Stąd też odbiór tej pozycji był taki mocny. Sara, choć ma poukładane w
głowie, jest kobietą bystrą i mądrą tak mocno daje się ponieść uczuciom,
że nie zauważa nadciągającego niebezpieczeństwa. Przeżywając wielką miłość,
ignoruje nie tylko dobre rady ojca i przyjaciółki, ale również sygnały, które
wysyła jej intuicja. Kobieta bowiem, zauważa pewne niepokojące rzeczy, ale
szybko potrafi je wytłumaczyć, bo przecież nie można oceniać wszystkich tak
samo. W błędnej ocenie rzeczywistości pomaga jej Nahib. Czaruje on wyglądem,
kulturą, zmysłowością. Swoimi czynami przekonuje ukochaną, że nie jest nikim
niebezpiecznym, wręcz przeciwnie, dość swobodnie podchodzi do religii, a
wszelkie niesprawiedliwe oceny mocno go ranią. Z niezachwianą logiką tłumaczy,
że nie można na podstawie kilku fanatyków oceniać całej społeczności. I jest to
słuszne podejście, jednak wnikliwy obserwator zauważa, że działania
mężczyzny nie zawsze są spójne z jego słowami. Wszystko przykryte jest piękną
zasłoną tajemniczości i niezwykłości świata wschodniego, tak by nie pokazać
prawdziwych znaczeń słów, gestów, czynów. Nahib kusi Sarę, delikatnie i jakby
od niechcenia zdaje się wprowadzać ukochaną w swój świat. Słowa padają podczas
rozmów i zbliżeń, czyny odwołują się do miłości. Wszystko jest niewinne,
naturalne, tak że niemal nie sposób zauważyć, że Marokańczyk przerabia kobietę
na swoją modłę. Nowe potrawy, nauka kilku słów, tłumaczenie religii, cytowanie
Koranu, w końcu skłonienie bohaterki do zmiany wyglądu. Ukochany tak skutecznie
omamia Sarę, że ta nie może bez niego żyć. Nahib staje się dla niej jak
narkotyk. Kiedy zaś sprawy przybierają niefortunny obrót, ujawnia swoje
prawdziwe, przerażające oblicze i wprowadza bohaterkę w bezlitosny świat, którego nie znała.
„Niewierna” napisana jest z
rozmachem. Świetny język, użycie trzecioosobowego narratora, który jest
obiektywny i dzięki temu wzmacnia emocjonalność tej historii oraz prawdziwość
wydarzeń tworzą mocną mieszankę, dzięki której nie sposób oderwać się od
książki. Powieść wbija w fotel, druzgocze, gdy uświadomimy sobie, że ludzie tacy jak Nahib i jego towarzysze istnieją naprawdę, nie wahają się przed
niczym i potrafią wywierać na innych tak mocny wpływ, że zmieniają ich w swoich
sojuszników. Reyes Montforte ukazuje jak można oszukać a następnie zniszczyć
człowieka. Doprowadzić kogoś na skraj wytrzymałości psychicznej, skrzywdzić go
tak mocno, że już nigdy nie będzie taki jak dawniej. „Niewierna” to powieść o miłości,
kłamstwie, terroryzmie, zaplanowanej i starannie wyreżyserowanej manipulacji, o
walce - dla jednych o powrót do normalnego życia, dla innych o
urzeczywistnienie wymarzonej wizji świata. Książkę mogę śmiało polecić każdemu, ponieważ z
wielką szczerością ukazuje ona losy bohaterów, każe zastanowić się nad
dokonywanymi przez nas wyborami i posiada
wszystkie cechy dobrej lektury: wciąga, zaskakuje, pozwala zżyć się z
bohaterami, wywołuje szereg emocji. Szczególnie zakończenie powala. Przyznam,
że spodziewałam się czegoś całkiem innego, snułam pewien scenariusz, jednak nie
przewidziałam takiego rozwiązania historii, mocnego i bolesnego, choć cała
książka jest niezwykle dramatyczna, a momentami brutalna. Dla mnie jednak stała
się jedną z pozycji obowiązkowych, które trzeba przeczytać, żeby lepiej
zrozumieć, że takie rzeczy dzieją się na świecie.
Reyes Montforte, Niewierna, przeł. Zbigniew Zawadzki,
wyd. WAM, Kraków 2015.
Komentarze
Prześlij komentarz