Kwadrans uważności - dzień ósmy - PODSUMOWANIE



Nadszedł czas podsumowania. Zamykam pierwszy etap ćwiczeń i chcę się z Wami podzielić swoimi spostrzeżeniami. Z malutkim opóźnieniem, ale "człowiekiem jestem i nic, co ludzkie nie jest mi obce", więc po prostu padłam wczoraj zmęczona na łóżko i zasnęłam ;-). 


Zatem zapraszam na spacer przez moje doświadczenie odczuwania. Przyznam, że ćwiczenia, choć wydawały się trudne, a czasami wręcz przeciwnie łatwiutkie, zaskoczyły mnie. Na pewno mogę powiedzieć, że dzięki nim lepiej siebie poznałam, a może właściwiej byłoby napisać, zaczęłam słuchać tego, co mój wewnętrzny głos i moje ciało mają mi do powiedzenia w tym zwariowanym świecie, w którym ciągle się gdzieś spieszymy. Nie spodziewałam się, że kubek gorącej kawy nie tylko rozgrzewa ręce, ale idealnie odpręża, co jest niezwykle przydatnym odkryciem, zwłaszcza jeśli ma się nerwowy i ciężki dzień w pracy. Po raz kolejny utwierdziłam się w tym, że problemy przyciągają do ziemi, są jak zapakowany kamieniami plecak, ale tylko wtedy, gdy im na to pozwolimy. Ciało reaguje na emocje, na wszystko, co się dzieje, ale chyba czasami przywyka się do napięcia, tak że się go nie zauważa, podobnie jak zaciskanie zębów może stać się nawykiem, a przecież można inaczej. Dzień trzeci był trochę mój. Uwielbiam zapachy, więc mogłam sobie odpocząć, powspominać, rozmarzyć się. Takie rozluźniające zadanie pod koniec dnia. Idealne, by potem spokojnie pogrążyć się we śnie :-). Oddech, czasami aż się dziwię, że oddycham. Jak wspominałam mizerny ten mój oddech i staram się pamiętać, żeby coś z tym zrobić, bo im więcej tlenu, tym mniej bólu głowy, lepsze samopoczucie, nastrój, lepsze funkcjonowanie całego organizmu. Lubię smaczne rzeczy. Przyznaję się bez bicia ;-). Ale rzadko kiedy korzystam tak naprawdę z tego, co oferują mi potrawy. Po pierwsze czas, po drugie nie tylko ja odwykłam od smakowania, delektowania się daniami, a przecież tak też można pokazać swoją wdzięczność, temu kto je przygotowywał. I tak, sok i pomarańcza były pyszne :D. Moje serce, oj głośne jak nic! Ale dobrze, że je słychać, bo nie tylko wiem, że żyję, ale pamiętam o tym, by go używać, a czasami wobec niektórych osób wymaga to sporej dawki cierpliwości, ale nieraz pewnie to samo można powiedzieć o mnie. Cóż, nikt nie jest doskonały. Tutaj pojawiło się trochę smutku, bo tęsknota to też nieodłączna część życia. I w końcu nastrój. Mam wrażenie, że ile razy bym tego ćwiczenia nie robiła, pewnie za każdym razem wypadłoby nieco inaczej. Z nim jest trochę jak z fotografią, nawet jeśli robimy zdjęcie na tych samych ustawieniach, o tej samej porze, tego samego obiektu, nie zrobimy identycznej fotki. Więc, kiedy raduję się czymś lub coś doprowadza mnie do łez, nawet jeśli powód jest taki sam, nigdy nie odczuwam tego identycznie. Ciągle coś się w nas zmienia i cieszę się, że mam tego świadomość :-).

Co sprawiało mi trudności? Moje myśli, szczególnie te związane z problemami, czasami nawet te piękne, odciągały mnie od ćwiczeń, ale nie walczyłam z nimi, bo to co chce się usunąć siłą, najmocniej działa. Po prostu dobrze było to wszystko sobie uświadomić. Kolejną rzeczą było zmęczenie. Po zabieganym, długim dniu czasami bywało trudno, ale nie żałuję ani sekundy. Spodobało mi się takie spędzanie czasu, zwłaszcza że jest wciągające, a nie wymaga nie wymaga wiele. Myślę, że każdy może znaleźć taki kwadrans dla siebie i to jest piękne!!!

Czy chcę powtórzyć jakieś ćwiczenie? Tak jeszcze dziś, chcę posłuchać mojego serca :-). A jutro ruszam w dalszą drogę. 

Mam nadzieję, że takie inne wpisy się Wam spodobały. Dla mnie było to nowe doświadczenie na tym blogu. Ogromnie cieszę się i dziękuję Wydawnictwu WAM, że przyjęli mój pomysł entuzjastycznie i zaopatrzyli mnie w książę Wojciecha Werhuna. Mój portfel też składa podziękowania ;-). Dziś odnajdziecie w tym wpisie dużo uśmiechu, bo jest on najkrótszą drogą do drugiego człowieka :-) i dobrze sobie pożartować :-) (choć nie wiem, co na to mój portfel ;-) chyba może mieć zastrzeżenia). Jeśli jesteście zainteresowani "Kwadransem uważności", piszcie w komentarzach lub na mojego maila i zaglądajcie na wydawnictwowam.pl 

Komentarze