Kilka chwil z "Księgą ognia" - dzień drugi

z cyklu książki z duszą



Ojciec Święty odwołuje się do fragmentu Pierwszej Księgi Samuela, w którym Pan wzywa tytułowego bohatera. Młodzieniec nie wie jeszcze, że mówi do niego Bóg. Wstaje i idzie do Helego, by mu usługiwać. Dopiero za trzecim razem nakazuje on mu odpowiedzieć "Mów Panie, bo sługa twój słucha". Papież wspomina, że brak proroków jest czymś złym, prowadzi nie tylko do zagubienia, ale klerykalizmu i wręcz niehumanitarnego trzymania się przepisów prawa. Jak wiadomo każda skrajność jest szkodliwa i nie kończy się niczym dobrym. Owce bez pasterza giną pozostawione na pastwę niebezpieczeństw, podobnie dzieje się z ludźmi pozbawionymi przywódcy. Brną w złą stronę.

Skąd wynika zdziwienie Samuela i jego niewiedza? Jak czytamy w Piśmie Świętym, Bóg nie miał proroków w "owym czasie", ludzie nie znali Jego głosu. Izrael modlił się o kogoś takiego, brakowało mu nie tylko obecności samego Boga, ale człowieka, który pokierowałby nim. Tego, który rozmawiając z Panem umiałby dawać wskazówki całemu ludowi. Który pełniłby rolę pośrednika między nimi a Stwórcą, swoistego nauczyciela. 

Czy jednak tylko wybrani mogą usłyszeć Boga? Papież Franciszek przypominał, że każdy ochrzczony jest prorokiem, a zatem nosi w sobie zdolność do rozpoznania głosu Pana. Ponieważ nie jest to łatwe zadanie, potrzebna jest modlitwa, otwartość serca i umiejętność interpretacji tego, co dociera do człowieka. Bardzo łatwo wypaczyć nawet najpiękniejsze słowa, nadać im pozór dobra dla własnych korzyści, a przecież chodzi o to, by budować coraz lepszy świat. 

Usłyszeć głos Pana, który mówi cicho, delikatnie, ale dosadnie. Nienachalnie i na ogromnie wiele sposobów. Zastanawiam się, czy Izraelici faktycznie tęsknili za Bożym głosem czy po prostu czuli się jedynie zagubieni. Czemu Stwórca milczał wobec modlitw, skoro chcieli Go słuchać? Czy potrzebowali zatęsknić za Nim? Czy chodziło o coś innego. Może zabrnęli tak daleko, że mieli zamknięte uszy i potrzebowali właśnie głosu proroka. Kogoś, kto bardzo jasno i dosadnie będzie im mówił, co i jak mają robić. Nieraz jest tak, że udaje mi się rozpoznać głos Boga w tym, co dzieje się w moim życiu i nie są to jakieś spektakularne wydarzenia, ale proste rzeczy, które wydają się całkiem zwyczajne, codzienne. Ale czuję głęboko, że są odpowiedzią na moje pytania, wątpliwości, wskazówką, której potrzebuję i szukam. Tylko trzeba być czujnym jak Samuel. Słuchać, wsłuchiwać się i dawać się prowadzić. A wtedy jakoś łatwiej iść drogą życia, znajdywać odpowiedzi, nawet jeśli przychodzą później niżbym chciała. Nawet, jeśli są trudne i nie takie, jakie sobie wyobrażałam. 

Komentarze