Markus Zusak "Posłaniec" - Recenzja
Co dzieje się, kiedy na człowieka przeciętnego, a może nawet bardziej przeciętnego niż taki zwykły szarak, spada nagle coś niesamowitego? Jak wobec niebezpieczeństwa i wyzwań zachowa się ktoś, kto ma o sobie przekonanie, by rzec nienajlepsze?
Główny bohater książki Markusa Zusaka „Posłaniec” to kwintesencja nie tylko przeciętności, ale człowieka, który nie ma swojego miejsca w świecie. Ed jest taksówkarzem, człowiekiem nieznającym ani siebie ani własnych możliwości. Żyje z dnia na dzień, nieco odizolowany od rodziny, która mówiąc eufemistycznie nie traktuje go najlepiej, jest zakochany w przyjaciółce z pracy, która absolutnie nie chce słyszeć o związkach, a do tego jego relacje z przyjaciółmi choć dobre, są dość powierzchowne. Można powiedzieć, że umie nie tylko wtopić się w otoczenie, on po prostu jest niemalże niewidzialny. Nie nazwałabym go szczęśliwym, raczej zagubionym na tyle, że nie ma pojęcia, co zrobić, by być szczęśliwym.
Wszystko zmienia się jednak, kiedy dostaje od nieznajomego kartę – Asa. Od tego moemntu zaczyna się jego przygoda, która pozwala mu przekonać się, ile w nim dobra, pomysłowości, odwagi. Z biegiem czasu główny bohater poznaje inną stronę życia, która z trwaniem z dnia na dzień nie ma nic wspólnego. Spotykając się z wyzwaniami, jakie stawia przed nim tajemnicza osoba posługująca się kartami, Ed odkrywa w sobie siłę, dobitnie przekonuje się, że nie można użalać się nad własnym życiem, ale należy działać, by zmieniać swój los i świat dookoła siebie. Perypetie bohatera pozwalają mu dostrzec wiele nowych rzeczy, lepiej zrozumieć siebie a także swoich przyjaciół. Zakończenie historii zależy jednak od niego.
Czytając „Posłańca” chciałam się dowiedzieć, kto stoi za całym przedsięwzięciem, które spadło na Eda oraz jak skończy się jego historia. Czasami można mieć wrażenie, że jest on nieco irytującą postacią, niepewną siebie do granic możliwości, jeśli jednak ktokolwiek zna człowieka, mającego niskie mniemanie o sobie i potrafi zrozumieć konstrukcję psychiczną takiej osoby, myślę że polubi Eda i będzie mu kibicował, choć nie jest on jedyną zagubioną w książce postacią.
Przyznam, że sięgnęłam po tę pozycję, zanim zaczęłam czytać „Złodziejkę książek”, by ocenić ją sprawiedliwie. Niektórzy porównywali obie książki, całkiem różniące się tematami, choć bliskie sobie w niepewności i niektórych rozterkach bohaterów. Ja postanowiłam zacząć od tej, którą wiele osób uznało za słabszą. Powiem, że nie zawiodłam się. Książka Zusaka to ciekawa historia o odnajdywaniu w sobie siły i chęci do życia oraz zmian. Opowieść o wychodzeniu poza swój mały, ciasny, zamknięty we własnych ograniczeniach świat oraz o rodzącym się pytaniu, co dalej. Pełna zwykłych, przeciętnych, borykających się z przyziemnymi, tak znanymi wszystkim problemami, bohaterów, którymi mógłby być każdy. Myślę, że to jedna z pozycji obowiązkowych dla wszystkich pragnących zmian, a nadal niewierzących we własne siły.
Markus Zusak, Posłaniec, przeł. Anna Studniarek, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 2009.
Przeczytałam "Złodziejkę książek", którą uważam za bardzo dobrą pozycję lekturową, głównie ze względu na narrację. Stanowczo zajrzę jednak również do "Posłańca".
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem w trakcie lektury "Złodziejki książek". Powiem szczerze, że są to dwie całkiem różne pozycje. Nie żałuję czasu, jaki poświęciłam na czytanie "Posłańca". Lubię takie historie o zwyczajnych ludziach. Więcej będę mogła powiedzieć po skończonej lekturze. Sama jestem ciekawa, która spodoba mi się bardziej :-)
Usuń