Margaret Atwood "Opowieść podręcznej" - Recenzja
Pisarze stwarzają różne światy, niektóre po wielkich wojnach, inne po kosmicznych tragediach. Najczęściej na gruncie wszelakich katastrof zdają się wyrastać mniej lub bardziej przekonujące reżimy, które z jednej strony nie mieszczą nam się w głowie, z drugiej jakby nad tym głębiej pomyśleć, wcale nie wydają się takie nierealne.
„Musicie mi wybaczyć. Jestem uciekinierką z przeszłości i jak każdy uciekinier rozpamiętuję obyczaje i nawyki życia, które porzuciłam lub zostałam zmuszona porzucić, i to wszystko, z tego miejsca, wydaje mi się dziwaczne, a mój stosunek do tego obsesyjny. Jak biały Rosjanin popijający herbatę w Paryżu i rzucony w wiek dwudziesty, wędruję w przeszłość, szukając dawnych ścieżek; robię się zbyt ckliwa, gubię się. Płaczę. Tak, właśnie, leję łzy. Siedzę na tym krześle i sączy się ze mnie jak z gąbki.A więc. Znów czekanie. Nadzieja. Kobieta przy nadziei – tak dawniej nazywano kobiety, które oczekiwały dziecka. Oczekiwać. Czego? Gdzie? Poczekalnie. To tam czekasz. Dla mnie to oznacza ten pokój. Jestem pustym miejscem, tutaj, w nawiasach. Pomiędzy ludźmi”.
To kolejna z poleconych mi książek, za co serdecznie dziękuję Agacie :), która trafiła w moje upodobanie do czytania antyutopii.
Margaret Atwood stworzyła swoją unikalną rzeczywistość. Republika Gileadu to dziwne miejsce wyrosłe na gruncie USA i kultury masowej. Tak więc wszystko zaczyna się od znanego nam świata, który zdaje się pewnego dnia po prostu oszaleć. Klęski ekologiczne, niepokoje społeczne, w końcu niepłodność kobiet doprowadzają do przewrotu, którego skutkami jest śmierć prezydenta, rozwiązanie kongresu oraz zawieszenie konstytucji. Bank Myśli i Snów Jakuba, organizacja, która przejmuje władzę, tworzy państwo oparte na starotestamentalnych zasadach, wypaczonych przez jego działaczy. Kobiety tracą więc pracę, możliwość dostępu do swoich pieniędzy, a następnie wszelakie prawa. Wobec takiego obrotu spraw główna bohaterka stara się zbiec razem ze swoim mężem Łukaszem oraz malutką córeczką, ale ucieczka kończy się fiaskiem. Rodzina zostaje rozdzielona, a Freda trafia do bardzo dziwnego miejsca.
Nowy reżim, gdyż inaczej nie można nazwać tego, co powstało na zgliszczach Stanów Zjednoczonych traktuje kobiety jako „użyteczne przedmioty”. Wprowadza się zatem klasyfikację płci pięknej. Od tej chwili może ona być niewolnicą mężczyzny w roli jego żony, gospodyni – Marty, tytułowej podręcznej, prostytutki, ciotki zajmującej się reedukacją czy w końcu jednostki spisanej na straty. Cierpieniem żon jest fakt, że muszą być przy mężu podczas „rytuału zapłodnienia”, co jest dla nich wielką ujmą na honorze, podobnie jak sam fakt bycia bezpłodną. Jednak pod względem obciążeń współczesnego świata, znajdują się one w najlepszym położeniu. Marty - starsze, zdolne do pracy kobiety, zajmują się prowadzeniem domu oraz dbaniem, by nie zabrakło reglamentowanych produktów. Podręczne, zostają sprowadzone jedynie do funkcji reprodukcyjnych, ich życiowym celem jest dać dziecko komendantowi, u którego przebywają, a następnie przenieść się do innego i powtórzyć procedurę. W końcu wszystkie płodne kobiety, które mimo tortur nie zgodziły się na bycie podręczną, jak np. zakonnice oraz niezdolne do posiadania potomstwa zsyłano go kolonii karnych, w których umierały pracując w straszliwych warunkach.
Poznajemy zatem Fredę, podręczną, której prawdziwe imię nie jest znane. Po nieudanej ucieczce zostaje ona odesłana do Centrum Racheli i Lei, gdzie szkoli się podręczne. Przypomina on obóz, w którym wszelkie głosy sprzeciwu czy choćby własnego zdania są surowo i boleśnie tępione. Zajmujące się kobietami ciotki są bezwzględne i całkowicie oddane sprawie. Generalnie rzecz polega nie na czym innym, jak wypraniu im mózgu, by stały się trybikami w maszynie totalitarnego państwa. Choć główna bohaterka, podchodzi do swojego losu z rezygnacją, chłodno, w sposób niemal pozbawiony uczuć i zdaje się być żywą-umarłą, czasami wraca do przeszłości, wspomnień związanych z mężem i córeczką. Przynoszą one jednak jedynie cierpienie, gdyż w Republice Gileadu ludzi nie spotykają dobre rzeczy.
Nastawienie na reprodukcję, odizolowanie od prawdziwego świata, brak jakichkolwiek informacji, ciągłe podejrzenia wobec innych, nieustanna autokontrola w kwestii słów i gestów, brutalny rytuał zapłodnienia, strach z powodu czyhających kar oraz egzekucji i dziwne obrządki, to znamiona nowego świata. Traktowanie kobiety jako przedmiotu i zabawki, doskonale widać na przykładzie komendanta, który dając nieco oddechu Fredzie, spuszcza ją ze smyczy niemal jak psa, ale tylko na krótką chwilę. Pomimo iż doskonale wie, co czeka podręczną, ukazuje jej nieco inny świat i relikty przeszłości, czego kobieta najprawdopodobniej nie zobaczy już później. Bawi się jej uległością wobec niego i przymusem spełniania jego zachcianek, wyrażonym w formie prośby.
Margaret Atwood w „Opowieści podręcznej” tworzy świat, w którym kobiety są niczym. Osaczone ze wszystkich stron zdają się bezsilne, ale nigdy nie jest tak, by w człowieku nie odezwała się wola przetrwania i bunt. Stąd słowa: „Nolite te bastardes carborundorum”. – „Nie dajcie się pognębić sukinsynom”, brzmią niemal jak refren tej książki. Ciekawym zabiegiem, o którym warto wspomnieć jest przedstawienie historii w formie chłodnej, rzetelnej relacji, dokumentu, który ocenia się z perspektywy czasu. I chciałoby się rzecz, byle trafnej oceny, która nie pozwoli w przyszłości na podobne piekło.
Margaret Atwood, Opowieść podręcznej, tłum. Zofia Uhrynowska-Hanasz, wyd. Wielka Litera, Warszawa 2020.
Komentarze
Prześlij komentarz