Mam wielką słabość do dystopii. Sięgam po nie, nie dlatego, że fascynuje mnie czytanie o katastrofach, które dziesiątkują społeczeństwa czy wizjach, przez które włos jeży się na głowie. Poznaję je, bo nawet w najbardziej nieprawdopodobnych ustrojach, kryje się ziarno prawdy. Gorzkie i bolesne, ale nadal możliwe do zrealizowania.
„Bo kłamstwa służą też do tego, żebyśmy nie widzieli
niesprawiedliwości i nękania. Do ukrycia tych, którzy cierpią. Do zamiecenia
pod dywan nierówności i znieważania. Są jak narkotyk, dzięki któremu odurzone
społeczeństwo żyje w sztucznym raju, który gnije od środka.” – s. 194
Dystopie są dla mnie bardziej formą ostrzeżenia niż efektem rozbujałej wyobraźni autora. Pod płaszczykiem futurystycznej fabuły dotkliwie piętnują to, czego często nie chcemy widzieć. Wgryzają się w uważnego czytelnika i każą rozejrzeć się dookoła. Dostrzec to, co dzieje się, choć wolelibyśmy tego nie widzieć. Przyszłościowe wizje z kart nie spełnią się co do joty, ale sens dystopii jest niepodważalny - wystarczy przypomnieć sobie klasykę "My" Eugeniusza Zamiatina, "Rok 1984", "Folwark zwierzęcy" Georga Orwella czy najgłośniejsze dzieło Aldousa Huxleya.
Nowy wspaniały świat
Witajcie w świecie, w którym nikt nie wyobraża sobie życia bez technologii. Posiadanie smartfona to oczywistość, podróż odbywa się w niezwykle cichych, elektrycznych samochodach, które są najczęściej automatyczne. Prawie nikt nie czyta już książek, nawet nie przechowuje ich w domu. Prasa zajmuje się błahymi tematami z półki celebrytów, nowych gier i nowinek technologicznych. Społeczeństwo nadal dzieli się, jak od wieków, na uprzywilejowanych bogaczy i walczących o lepsze życie biednych. To kim jesteś, decyduje o tym, czy dostaniesz się na lepsze studia i będziesz miał większy dostęp do informacji.
Palenie jest nie tyle zabronione, co nielegalne. Stało się przestępstwem, ale dla dobra obywateli. Skoro sami nie potrafili poradzić sobie ze szkodliwym nałogiem, pomogło im w tym dobre państwo. Kolejne decyzje rządu przyjmowane są ze społeczną aprobatą. W końcu Ministerstwo Prawdy wie najlepiej, co dobre dla ludzi. Przyklejeni do ekranów nawet nie starają się dostrzec niczego więcej. Czy pamiętają, że kiedyś było inaczej? Z szeregu wyłamują się jeszcze przedstawiciele starszego pokolenia. Ludzie, którzy widzą, co się dzieje. Społeczeństwo jednak nie rozumie ich buntu. Wydają się śmieszni z tymi swoimi protestami, brakiem przywiązania do smartfonów czy tabletów. Szaleńcy poprzedniej epoki.
A kiedy przyjdą
Był legendą dziennikarstwa. Jego nazwisko otwierało wiele drzwi. Pisał teksty, które kształtowały opinię publiczną i wywoływały dyskusję. Teraz nie można już nazwać go nawet cieniem samego siebie. Nieodłącznym atrybutem Gabriela Romer jest butelka. Jego córka Julia widzi w nim przegranego alkoholika, który kiedyś był kimś. Boli ją to tym bardziej, że sama marzy o karierze dziennikarskiej. Po śmierci ojca, której w przeciwieństwie do oficjalnej wersji władz, nie uznaje za samobójstwo, dowie się, jaka była prawda. Zobaczy prawdziwe oblicze rodzica.
Poszukiwanie prawdy doprowadzi ją do szokujących odkryć. A te pociągną za sobą dotkliwe konsekwencje. Jeśli szukasz informacji, zadajesz niewygodne pytania, próbujesz odkryć zamiary rządzących, wiedz, że nie jesteś bezpieczny. Nie szukaj prawdy w świecie kłamstw, bo drogo za to zapłacisz. Kiedy w skrzynce pocztowej znajdziesz egzemplarz "Roku 1984", wiedz, że depczą ci po piętach. Są na tyle blisko, że jedyne, co powinieneś zrobić, to ratować się ucieczką. Bo puste plamy w gazetach, pojawiające się znikąd szczury, znikające smsy, to ostrzeżenia. Oni nadchodzą, a najgorszym z nich jest poeta. Zagadka pokoju 101 nęci, ale czy warta jest poświęcenia życia?
"Ministerstwo Prawdy" - moja opinia
Byłam ciekawa, czy Carlos Augusto Casas stworzył wtórną fabułę wykorzystującą koncept Orwella. Przez długi czas spodziewałam się, że pokój sto jeden będzie czymś zupełnie innym niż w rzeczywistości się okazał. Z niegasnącą ciekawością śledziłam kolejne poczynania Julii, zastanawiając się, czy uda się jej dotrzeć do prawdy. Czy wątek romantyczny, który pojawia się na kartach jest prawdziwy, a może stanowi kolejny podstęp Ministerstwa Prawdy? Czekałam na finał, który mnie zaskoczył, choć powinnam była się go spodziewać.
"Ministerstwo Prawdy" to boleśnie współczesna i gorzka powieść. Nie wykorzystuje jedynie pomysłu Orwella, ale w zasadzie korzystając z niego obnaża nasze społeczeństwo. Krytykuje przyklejenie do ekranów, zza których często nawet się nie wychylamy, co doskonale wiedzę codziennie w komunikacji miejskiej. Bezkrytyczne przyjmowanie informacji, bo bardzo niewiele osób zadaje sobie trud sprawdzenia tego, co pojawia się w internecie. Fact checking nadal jest mało znany, a już w szkole powinno się uczyć dzieci weryfikacji źródeł internetowych, podobnie jak powinno się edukować w tym zakresie dorosłych i seniorów (tu polecam platformę demagog.org, są tam kursy, które w bardzo prosty i klarowny sposób uczą, co trzeba robić). Żyjemy w bańkach informacyjnych i często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele informacji można o nas uzyskać w interncie. Bezrefleksyjne korzystanie z sieci, brak krytycznego myślenia, nastawienie tylko na szybkie i łatwe załatwianie wszystkiego. Autor ostro piętnuje wszystkie zjawiska, które prowadzą do niezauważalnego zniewolenia. Lekkostrawna papka, którą karmią nas media, przejmowanie się jedynie własną wygodą, rezygnacja z wolności na rzeczy szczęścia pojmowanego jako posiadanie i spokój - oto kolejne grzechy ludzkości.
A po drugiej stronie stoją ludzie, którzy pragną rządu dusz. Ci, którzy wiedzą, jak ukształtować pokorne i ogłupiałe społeczeństwo, którym można bez przeszkód manipulować, usuwając bezkarnie zagrażające i niepokorne jednostki. Którzy nie cofną się przed niczym, by osiągnąć swój cel. Wykorzystają każdą technologię, każdego człowieka. Największą niegodziwość opakują w piękną i szczytną ideę. I będą walczyć o swoje najskuteczniejszą bronią - lękiem i kłamstwem. Casas stworzył przerażający, ale bardzo współczesny obraz, który w rzeczywistości jest krytyką społeczeństwa i przestrogą przed tym, co może się stać. Stworzył żywych i niepozbawionych wad bohaterów. Niepokorną i skonfliktowaną z ojcem Julię, która ze strony na stronę pozbywa się złudzeń. Nieprzystosowanego, ale uległego Varonę, który doskonale zdaje sobie sprawę z własnej kondycji moralnej czy romantycznego Maxa. "Ministerstwo Prawdy" to również opowieść o tym, jak można złamać człowieka, ale i jak może on się zmienić, jeśli doświadczy czegoś prawdziwego. A jednak wydźwięk powieści nie jest optymistyczny. Z każdym kolejnym rozdziałem widać, jak potężną bronią jest ignorancja, wygodnictwo, egoizm, kłamstwo i strach. A narzędziem idealnym do sterowania ludźmi okazuje się technologia.
Jeśli szukacie dobrej i trzymającej w napięciu książki, która da Wam mocno do myślenia, to koniecznie przeczytajcie "Ministerstwo Prawdy". Przekonacie się, w którą stronę idziemy i jak łatwo dajemy sobą sterować. Być może dzięki niej uważniej będziecie analizować przekazy medialne, odłożycie na chwilę telefon, by sięgnąć po kształtującą krytyczne myślenie literaturę, czy zastanowicie się, czy przekazywać kolejne informacje do sieci. Jeśli tak, książka Carlosa Augusta Casasa spełni swoją rolę, nie będąc jedynie kolejną emocjonującą lekturą. A dlaczego wywarła na mnie tak mocne wrażenie? Bo jest prawdziwa i łączy się z kilkoma książkami, o których Wam opowiadałam jak choćby "
Wiek paradoksów" czy opowiem "Efekt niszczący. Jak dezinformacja wpływa na nasze życie" oraz "Dziennik zarazy".
Carlos Augusto Casas, Ministerstwo Prawdy, przeł. Iwona Michałowska-Gabrych, wyd. Mova, Białystok 2023.
Lubię dystopie, ale "Ministerstwo prawdy" wydaje mi się za ciężkie na mój gust.
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom jest w nim mniej brutalności niż w niejednym kryminale i np. "Igrzyskach śmierci". Co robi tutaj robotę, to uświadamianie, że krzywdzimy samych siebie ciągle przesiadując w ekranach i przyjmując większość wiadomości na wiarę. "Ministerstwo prawdy" jest o ogłupianiu społeczeństwa, manipulowaniu, zniewoleniu, ale też naszym przyzwoleniu na to, by dawać sobą rządzić i pozwalać odbierać sobie wolność. I to za kompletne błahostki. To przykra refleksja o tym, że nie potrafimy doceniać prawdziwie wartościowych rzeczy.
UsuńKsiążka zdecydowanie warta przeczytania i przemyślenia.