Podsumowanie stycznia 2023
Styczeń był zaczytany, ale nie tymi książkami, które były na szczycie mojej listy. Jak zawsze było dużo lektur do pracy, trochę do magazynu na następny miesiąc, niektóre należały do projektu na przyszłość, ale udało mi się przeczytać kilka rzeczy, przy których po prostu odpoczywałam po godzinach sprawozdawczości i liczenia. Jak na czas, w którym brakowało mi chwil dla siebie wynik jest całkiem niezły, ale większość z nich to krótkie książki.
Co zatem działo się u mnie w styczniu?
- Było dużo jeży, bo książek o nich nie brakowało, a jeden pojawił się nawet w kryminale. Publikacje miały różną tematykę i były przeznaczone dla najmłodszych. Przeważała przygoda, poznawanie świata, przyjaźń.
- Zrobiło się jeszcze nieco świątecznie, bo czytałam "Święta do wynajęcia" - lekką, zabawną powieść Karoliny Wilczyńskiej o szalonych seniorach.
- Nie brakowało powieści dla młodzieży. Jak pisałam na Facebooku dzięki Jakubowi Skworzowi zmieniłam nieco zdanie o Mickiewiczu. Po raz drugi czytałam "Adasia Mickiewicza. Łobuza i mistrza", w którym urzeka mnie nie tylko styl autora, ale pomysł książek które dosłownie wciągają czytelnika. Prowadziłam nawet zajęcia na podstawie tej książki.
- Poczytałam nieco o historii Polski dzięki serii "Ale historia!" Grażyny Bąkiewicz. Za mną "Mieszko, ty wikingu" oraz "Jadwiga kontra Jagiełło", na resztę czekam, bo wypożyczam je z biblioteki. A w książkach mamy przyszłość z dziwnymi zawodami, grupę szkolnych dzieciaków, które dzięki pomysłowi Pana Cebuli poznają historię na żywo, z pierwszej ręki, przenosząc się w przeszłość. Lekko napisana, trochę komiksowa i wciągająca.
- Z książek dla starszej młodzieży zmierzyłam się w końcu z "Głębią Challengera" Neal'a Shustermana. To było moje drugie podejście do tego tytułu. Kilka lat temu kompletnie się od niego odbiłam. Tym razem, choć na początku nie było łatwo, odbyłam podróż z głównym bohaterem i muszę powiedzieć, że bardzo plastycznie i działająco na wyobraźnię oddaje ona świat osoby zmagającej się z chorobą psychiczną.
- Było również kryminalnie, bo do miesięcznika, który z koleżanką tworzymy w pracy, czytałyśmy właśnie kryminały. Poznałam zatem wydaną w tamtym roku powieść C.J. Farringtona "Śmierć w transsyberyjskim ekspresie". Jeśli znacie moje konto na Goodreads, mogliście przeczytać, że był to najbardziej nudny i rozwlekły kryminał, jaki czytałam, z kompletnie nierealną bohaterką (która nie tylko odda człowiekowi ciężko uciułane pieniądze, odłożone na wymarzoną naukę na uniwersytecie, ale okaże się dużo lepszym i skuteczniejszym śledczym od policjanta z wieloletnim stażem). Jeśli do tego dodacie ogromne tło społeczno-obyczajowe i niezbyt sympatycznych bohaterów o koszmarnych poglądach, macie całość obrazka. Sytuacji nie uratował nawet jeż.
- Dużo lepiej prezentowało się "Jedno po drugim" Ruth Ware. Współczesny kryminał w klimacie Agahty Christie - czyli mamy grupę ludzi, tu pracowników i akcjonariuszy startupu i zabójcę miedzy nimi. Sytuację komplikują sekrety, animozje między bohaterami, dość specyficzne relacje ich łączące, a także lawina, która odcina ich od świata. Giną kolejne osoby, nikt nie przybywa na ratunek, a w bohaterach narasta lęk. Nie jest trudno odkryć, kto jest mordercą, właściwie lekkim zaskoczeniem może być dopiero motyw, ale książkę czyta się naprawdę przyzwoicie.
- Najlepszym kryminałem okazała się "Krwawnica" Mieczysława Gorzki. I mam ochotę powiedzieć, Panie Gorzka, czego tu nie było! Emerytowany policjant - wypalony i sterany życiem, choć jeszcze młody, przeprowadza się z żoną na wieś, by wieść spokojne i sielskie życie. Sami wiecie - "wsi spokojna, wsi wesoła". Z tym, że rzeczona miejscowość taka radosna nie jest. A tajemniczy napis na ścianie dopiero co wyremontowanego domu, to tylko preludium do całego szeregu wydarzeń, które wstrząsną bohaterami. Jest napięcie, mrok, tajemnica z przeszłości, są sekrety, mniejsze i większe niedomówienia, zamknięta społeczność, czego chcieć więcej?
- W końcu przeczytałam pierwszy tom opowiadań o Wiedźminie. Tak, zaskoczenie, nie czytałam Sapkowskiego. "Ostatnie życzenie" dawkowałam sobie powoli, dla wytchnienia. I cóż mogę powiedzieć? Wiedźmin mnie zaczarował i nie mogę się już doczekać, kiedy sięgnę po następne tomy. Świat jest ciekawy, są w nim magiczne i ludowe smaczki, bohaterowie tacy, że nie ma opcji, by się z nimi nie zżyć - uwielbiam sarkazm i czarny humor Geralda, językowo też nie ma się do czego przyczepić.
Jako bonus mogę dodać, że oglądnęliśmy z mężem "Biały lotos" i jaki ten serial jest pokręcony, jak kompletnie nie odpuszcza nikomu. Zabawa była dobra, choć jadą po bandzie i muszę przyznać, że jednak bardziej podobał mi się sezon pierwszy. Po nim zaczęliśmy "Peryferal" i jestem wciągnięta na maksa. Nie mam pojęcia, co się okaże, ale czekam na seans każdego kolejnego odcinka, który oglądamy w wolnej chwili.
Dajcie znać, co przeczytaliście i oglądnęliście w styczniu. Mam nadzieję, że ten miesiąc był dla Was dobry.
Ewelina
Wow, ile książek. "Biały lotos" też oglądałam z mężem. Podobał mi się 2 sezon, ale pierwszy również lepiej wspominam. :)
OdpowiedzUsuńTrochę sama zdziwiłam się tą liczbą, zobaczymy jak będzie w lutym ;) "Biały lotos" był kompletnie czymś innym niż sobie wyobrażałam. Podziwiam za to, że nie bali się obśmiać chyba każdej grupy społecznej - to nadzwyczaj rzadkie dzisiaj. No i ich ironia jest niezwykle celna - odjechani, ale kompetentni ludzie się za to zabrali.
UsuńO, świetnie, że zaczęłaś Wiedźmina! Ja też... rok temu ;) I chyba po jednym będę tak czytała co roku, bo właśnie jestem w połowie "Miecza Przeznaczenia", a z racji, że mam mnóstwo innych książek w planach, kolejny Wiedźmin chyba naprawdę wypadnie za kilka miesięcy.
OdpowiedzUsuńAle miałaś ładnie czytelniczy miesiąc :) (jak to możliwe przeczytać TYLE książek w... miesiąc? W pełni podziwiam :*)
Dziękuję Ci bardzo :* Czasami chciałabym pisać więcej, bo to uwielbiam, ale praca na etacie, do której także czytam po godzinach, długi codzienny dojazd, czasami zmiany w sobotę i to, że akurat do szybko gotujących nie należę ;) robią swoje. Staram się jednak nabrać zdrowego dystansu. Robię, ile mogę.
UsuńKsiążek było tyle, bo połowa to publikacje dla dzieci, czyta się kilka minut. A reszta to głównie moje dojazdy do pracy. A "Wiedźmin", och jak mam na niego ochotę, ale luty również zapowiada się zapracowany pod względem lektur ;). Ot takie książkowe życie. Trzymaj się ciepło :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń