To był szalony rok. Nie tylko ze względu na prywatne wydarzenia w moim życiu. Działo się, oj działo. Przygotowania, świętowanie, a potem wyjazd do moich wymarzonych Włoch. Było dużo pracy, nieco zdrowotnych zawirowań, pierwsza prawdziwa warszawska choinka. Książkowo jestem zaskoczona, że mimo bardzo ograniczonego czasu, udało mi się nie tylko zrealizować moje goodreads'owe wyzwanie, ale przeczytać więcej i to nie tylko w stosunku do wyzwania, ale i ubiegłego roku. Czytałam naprawdę przeróżne rzeczy, ale mogę śmiało powiedzieć, że 2022 był dobry, bo rozczarowań było tylko kilka.
Statystycznie rzecz biorąc przeczytałam 91 książek, ale to nie do końca prawa. Było ich więcej, ponieważ niektórych tomików wierszy i książek dla dzieci nie było na Goodreads. W tym roku udało mi się poznać kilku autorów. Zachwyciły mnie reportaże Witolda Szabłowskiego, z którym miałam zaszczyt poprowadzić spotkanie. Czytajcie go, jest po prostu genialny! Po raz pierwszy sięgnęłam również po prozę Joanny Bator, z którą także miałam przyjemność rozmawiać. Świetny język, niebanalne tematy, dobry zmysł obserwacji i trochę ciężka tematyka, ale literatura naprawdę wysokich lotów.
Przeczytałam również kilka komiksów i to z różnej półki. Była opowieść o "Ptakach Ameryki" - czyli autorze goniącym za wielkim marzeniem. Bardzo malarski i zdecydowanie edukacyjny. Poznałam powieść graficzną o budowniczych drapaczy chmur, za których historią stały też dramaty z ich krajów. Zaśmiewałam się do rozpuku przy mandze o perfekcyjnym panu domu, byłym członku yakuzy. I powiem Wam, że mam coraz większą ochotę na komiksy :).
W końcu udało mi się przełamać złą passę i zaprzyjaźnić się z audiobookami. Do tej pory udawało mi się jedynie z publikacjami o. Szustaka lub krótkimi słuchowiskami. Tym razem z przyjemnością i ciekawością przesłuchałam "Projekt Riese", który mnie wciągnął. Podróż do i z pracy umilały mi również opowiadania Joanny Bator czyli "Ucieczka niedźwiedzicy". Leżąc chora zapoznałam się również z niedawno wydaną powieścią "Tylko przetrwaj noc" Sagera. Jeszcze nie skończyłam, ale z zafascynowaniem i uśmiechem odpalałam na komórce kolejne rozdziały "Statystycznie rzecz biorąc" Janiny Bąk - serio nie uwierzyłabym, że o statystyce można tak pisać! Ale, ale teraz najważniejsze - książki!
A zatem nie przedłużając. Przed Wami podsumowanie 2022 roku w zachwytach, zaskoczeniach i rozczarowaniach właśnie. Dajcie znać, jak rok wyglądał u Was. Co było na górze, a co na dole listy.
Największe rozczarowania
Zacznijmy od tego, co kompletnie się ze mną rozminęło. Wiem, że dla niektórych to dobre książki i nie oceniam tego, dla mnie jednak były z jakiegoś powodu słabe lub po prostu spodziewałam się po nich czegoś innego.
1. "Sztormowe ptaki" Einar Kárason
To książka dla bardzo cierpliwych i miłośników morza. Dla mnie, choć napisana jest dobrze, tego morza było za dużo. Nie znam się na statkach, więc po pewnym czasie byłam nieco zmęczona specjalistycznym słownictwem, które zaburzało mi narastające napięcie i lekko znudzona. Przeczytałam, ale mimo szczerych chęci nie powiem, by była to odprężająca lektura lub taka do której chciałabym wrócić. Chciałam ją po prostu skończyć i zapomnieć.
2. "Dziewczynka, która nie lubiła swojego imienia" Elif Shafak
Spodziewałam się poruszającej i mądrej historii, do jakich przyzwyczaiła mnie autorka. Tu jednak pomimo całkiem niezłego pomysłu i trafiających w punkt uwag dotyczących dorosłych wszystko potoczyło się za szybko. Myśląc o niej z perspektywy czasu, podtrzymuję to, co napisałam po lekturze - czegoś mi w tej książce zabrakło. Była lekko chaotyczna, przeskakiwała dość szybko, co sprawiało wrażenie rwanej akcji. Rozwiązania znajdywały się nader szybko, a najważniejszą rzecz zmieniło ot tak jedno zdanie. Cóż..., nawet dzieci chyba w to nie uwierzą.
Pełną recenzję znajdziecie
Tutaj. Tam pisałam, co mi się także podobało.
3. Jojo Moyes "Moje serce w dwóch światach"
Trylogia o Lou rozpoczęła się niezwykle mocno. Nie tylko pokochałam tę bohaterkę i nie przeszkadzało mi, że jest trochę jak w baśni, ale mocno jej kibicowałam, bo miała dobre serce, zalety, ale i wady. Jej niepoukładane życie, brak wiary w siebie i w to, że może więcej niż się jej wydaje, zbliżały ją do wielu dziewczyn. Zakończenie pierwszego tomu złamało mi serce. W drugim na próżno szukałam Lou, którą poznałam i choć nie potrafiłam się odnaleźć w tym tomie, to było dla mnie zrozumiałe, że po przeżyciach, których doświadczyła, nie mogła już być taka jak poprzednio. Odrzuciła mnie jednak bardzo sztampowa akcja związana z przeszłością jej ukochanego. Nie mogłam uwierzyć, że tę książkę stworzyła ta sama autorka. Miałam również nadzieję, że pomimo trudności bohaterka posłucha Willa i podąży ścieżką, o której dla niej marzył. I choć "Kiedy odszedłeś" mnie rozczarowało, było logiczne.
Trzeci tom to jednak było za dużo. Najpierw szansa, potem totalny dół, potem następna szansa. Ukrywanie się, moim zdaniem w miejscu, w którym nie da się tego zrobić. Dziwne zrządzenia losu, okazja jaka nie zdarza się w życiu, bo przecież akurat tak jest, że zupełnie przypadkiem znajdujemy się obok kogoś, kto robi dokładnie to, o czym marzyliśmy (zatem, jeśli jest tu ktoś z wydawnictwa, to ja się ładnie uśmiecham, bo marzy mi się wydawnicza przygoda, a książki kocham! ;), - więc w myśl tego tomu, pewnie na dniach spotkam kogoś z wydawniczego świata, dostanę telefon albo maila i wiecie sami, robienie w promocji książek - bajka). Za jedno doceniam tę powieść - Lou dojrzała i nie patrzy już tylko i wyłącznie na wszystkich dookoła, ale myśli o swojej przyszłości i tym, czego sama pragnie. I choć było trochę zabawnie, trochę słodko, bardzo nieprawdopodobnie - to jednak słabo. Poczułam jakbym czytała kolejną wersję Kopciuszka albo innej sierotki, która magicznie dostaje wszystko o czym marzyła.
4. Riley Sager "Tylko przetrwaj noc"
Zastanawiam się, czy gdybym czytała tę książkę w papierze, dobrnęłabym do końca. Śmiem twierdzić, że jednak nie, dlatego cieszę się, że udało mi się jej wysłuchać od pierwszego do ostatniego słowa. Zaczęło się całkiem nieźle, bo od zestresowanej bohaterki, która opuszcza campus, po śmierci swojej przyjaciółki. Jak można się domyśleć, ich ostatnie spotkanie nie skończyło się w najlepszej atmosferze i teraz dziewczyna ma wyrzuty sumienia, że do tragedii doszło przez nią. Nie umiejąc poradzić sobie z sytuacją postanawia rzucić studia i wrócić do domu, ale w jaki sposób. Wsiada do samochodu z zupełnie obcym mężczyzną, co generalnie nie jest najlepszym pomysłem w ogóle, a już kompletnie odpada w momencie, gdy na wolności grasuje mordujący dziewczyny psychopata.
Jak łatwo się domyśleć podróż nie okaże się najlepsza. Podejrzenia bohaterki ze strony na stronę będą rosnąć, droga przyniesie jej wiele niepokojących sygnałów i przekonanie, że akurat wsiadła do samochodu z poszukiwanym przez policję mordercą. Fabuła nie jest jakaś odkrywcza, dolegliwość, na którą cierpi Charlie, choć nieco podkręca napięcie i urozmaica akcję, to jak dla mnie trochę tani chwyt. Nie oczekuję jednak wielkich fajerwerków i artyzmu po tego typu literaturze, więc było całkiem ok. Do momentu, gdy akcja skręciła w dość dziwną stronę, ja niedużo po połowie książki domyśliłam się, kto jest mordercą (a wierzcie mi, rzadko mi się udaje w te klocki) i zakończyłam słuchanie z rozczarowaniem i przekonaniem o wtórności historii. Było słabo, bo książka kompletnie niczym się nie wyróżnia, nie zaskakuje, kiepsko trzyma napięcie, choć ukłony w stronę lektora, pani robiła naprawdę robotę. Jednym słowem, jeśli lubicie klisze i chcecie po prostu odpocząć przy fabule, to możecie spróbować, choć polecałabym bardziej wersję audio.
5. John Ajvide Lindqvist "Ludzka przystań"
Miałam sięgnąć po ten horror już kilka razy. Zmobilizowała mnie do tego "Fiszka" grozy, którą tworzyłyśmy z koleżanką w pracy. Nasłuchałam się wielu zachwytów nad "Ludzką przystanią" i miałam ogromne oczekiwania. Ba, nawet po lekturze odpaliłam recenzje i kompletnie nie rozumiem zachwytów nad tą powieścią.
Życie Andersa rozpada się po zaginięciu córki Mai. Zniknięciu bardzo charakterystycznym, bo nie został po niej żaden ślad. Dziewczynka jakby rozpłynęła się w powietrzu. Po kilku latach od tego wydarzenia mężczyzna wraca na wyspę, gdzie wiódł szczęśliwe rodzinne życie. Zaczynają się na niej dziać jednak bardzo dziwne rzeczy, a w bohaterze rośnie przekonanie, że Maja żyje i potrzebuje jego pomocy. Tak w skrócie zarysowuje się fabuła. Brzmi intrygująco, co?
Niestety na tym się kończy. Zagadka okazuje się bowiem nijaka. To co ma straszyć jest albo śmieszne albo nieco żenujące. Czułam się jak w horrorze klasy B lub nawet C. Jest niesamowicie dużo opisów, które opóźniają akcję i przekonują mnie, że autor odnalazłby się świetnie w powieściach obyczajowych, bo umiejętności posługiwania językiem nie można mu odmówić. Co więcej podobały mi się jego refleksje i opisy, ale nie tego oczekiwałam od literatury grozy. I tu dochodzimy do sedna, bo grozy tu jak na lekarstwo - jest napięcie, ale średnie. Nic kompletnie nie straszy (A jeśli coś nie jest w stanie mnie przestraszyć, to wierzcie mi, jest źle. Nie jestem horrorowa, przestraszenie mnie to żadna sztuka - wystarczy dobra groza), finał jest bardzo rozczarowujący, a wiele wątków zostało po prostu urwanych. Więcej o "Ludzkiej przystani" znajdziecie
Tutaj.
Jednym słowem było to największe czytelnicze rozczarowanie ubiegłego roku.
Wyróżnienia
1. Gabriela Gargaś "Dobrze, że jesteś"
Mądra, klimatyczna i rozczulająca powieść świąteczna o tym, co ważne. Czyta się z przyjemnością, lukier nie skapuje na palce, jest miłość bliźniego, dobre i te gorsze chwile i życiowa nauka. Więcej o niej
Tutaj.
2. "Rozmowy w drodze. Manewry małżeńskie"
Bardzo przydatna i warta przemyślenia publikacja dla wszystkich, którzy myślą o małżeństwie lub są w związkach. 18 rozmów dotyczy nie tylko sakramentu małżeństwa, ale także seksu, relacji zarówno między zakochanymi, jak i rodzicami a dziećmi. To także rzecz o tym, jak się kłócić i budować związek. Mądra i dająca wiele refleksji, myślę, że będę do niej wracać.
3. Sergio Olivotti "Nowa praca Świętego Mikołaja", "Święty Mikołaj bierze nadgodziny"
Dwie niezwykle urocze książki, które mocno mnie zaskoczyły. Nie brak w nich humoru, ale i ważnych tematów. Okazuje się bowiem, że i Mikołaj może stracić pracę i staje przed koniecznością znalezienia nowego zawodu, co wcale nie jest proste. Ma również własne marzenia, które chciałby spełnić, tak jak czyni to z pragnieniami dzieci. Pod płaszczykiem wesołej i lekkiej historii autor opowiada o przekwalifikowaniu się, marzeniach, ekologii, utracie pracy, współczesnej cyfrowej cywilizacji i wielu innych zagadnieniach. Świetna publikacja, by porozmawiać z dzieckiem.
4. Joan Samson "Aukcjoner"
Wszystko zaczyna się od aukcji charytatywnej, która ma pomóc zbierać fundusze na szczytny cel i przybycia do miasteczka nowego mieszkańca. Oddawanie zbędnych gratów to pestka, co jednak, gdy ktoś przychodzi po więcej i wydaje się nienasycony? Zacieśniająca się wokół mieszkańców Harlowe pętla i niepokojące zdarzenia kryją mroczną prawdę. Kim jest Perly Dunsmore i dlaczego wydaje się niepokonany? Narastające napięcie oraz duszna atmosfera prowadzą do tragedii. Świetna książka, choć przez długi czas nie mogłam zrozumieć zachowania bohaterów. Jednak poczucie sytuacji bez wyjścia jest bardzo namacalne, a pisarka umiejętnie stopniuje niepokój.
5. Jacqueline Kelly "Ewolucja według Calpurnii Tate"
To jedna z tych książek, dzięki którym zawsze mówię, że czytanie jest cudowne. Opowieść o żyjącej na przełomie XIX i XX wieku dziewczynce, która chce zostać przyrodnikiem, jest po prostu cudowna. Surowy klimat Teksasu, wychowywanie się w rodzinie, w której jest wielu chłopców, przekonanie że dziewczynki są przeznaczone jedynie do zakładania rodziny i prowadzenia gospodarstwa domowego, a w tym wszystkim bohaterka, pragnąca czegoś więcej, zupełnie innej przyszłości i ekscentryczny dziadek, który pokazuje jej, że kobiety również mogą zapisać się na kartach historii. Powieść czyta się niezwykle przyjemnie, przy okazji obserwując dawne przekonania i ograniczenia oraz wielką miłość do przyrody i poznawania świata.
Najlepsze książki
1. W kategorii literatury obyczajowej "Zdążyć do domu na święta" Anny Chaber
Doceniam tę powieść ze względu na to, że nie popadła w klisze, w które mogła bez problemu wpaść. Zestawienie kompletnie różnych bohaterów, którzy uzupełniają się i są podobni do nas, choć Filip to wyjątkowa postać, również bardzo przypadło mi do gustu. Było świątecznie, ale bez przesady. Książka daje do myślenia, wzrusza, pokazuje ważne zagadnienia, nawet jeśli nie godzimy się z wyborami bohaterów. Do tego jest napisana ładnym językiem. Słowem kawał dobrej literatury obyczajowej w lekko świątecznym klimacie.
Więcej o powieści Anny Chaber znajdziecie
Tutaj.
2. W kategorii literatura faktu - twórczość Witolda Szabłowskiego
Wybaczcie, ale kompletnie nie jestem w stanie podać Wam jednego tytułu. "Zabójca z miasta moreli" pokazał mi rozbitą na dwie części Turcję. Tę oscylującą między dawnymi, kompletnie niezrozumiałymi dla nas prawami, które nadal są tam głęboko zakorzenione, a współczesnym, światowym społeczeństwem, które chce zmian. To rzecz o uchodźcach i tym, jak do nich podchodzimy, opowieść o Agcy, który pozostaje wielką tajemnicą, zapis rytualnego zabójstwa, które teraz po prostu nie mieści się w głowie. "Nakarmić dyktatora" to świetny dokument o tym, jak działają tyranii i to od kuchni - w tym dosłownym i metaforycznym znaczeniu. Rozmowy z kucharzami są pełne nieznanych faktów, pokazują i ludzkie oblicze bohaterów i to jak bardzo trzeba było uważać, by im nie podpaść. Jeśli sądziliście, że praca w kuchni jest bezpieczna po tym reportażu zmienicie zdanie. "Rosja od kuchni" pokazała mi zupełnie inną stronę tego kraju. Uświadomiła, jak bardzo polityka jest związana z jedzeniem, choć wydaje się to przecież nieprawdopodobne.
3. W kategorii literatura dla starszej młodzieży "Błękitny zamek" Lucy Maud Montgomery
Książka, która ma już trochę lat, ale zupełnie mnie zadziwiła. Nie spodziewałam się po autorce takiego pomysłu i to w czasach, kiedy obyczajowość była dość surowa. Valancy (z niewiadomych przyczyn nazwana w niektórych wydaniach Joanną) Stirling jest starą panną mieszkającą z matką i ciotką, które kompletnie ją zdominowały. Powiedzieć, że ma nudne i nie najlepsze życie to posłużyć się bardzo dużym eufemizmem. Wszystko jednak zmienia się w momencie, gdy dziewczyna dowiaduje się, że umiera. Początkowo ku zgorszeniu rodziny zatrudnia się jako gospodyni u największego pijaka i awanturnika w okolicy. Zajmuje się tam również jego córką i poznaje mężczyznę, dla którego jej serce zabije mocniej. A to dopiero początek pełnej zwrotów akcji opowieści.
Przemiana, jaką przechodzi bohaterka ogromnie mi się podobała. Wytykanie fałszu, niezgodna na przedmiotowe traktowanie, branie życia za rogi i niezależność, jakiej nabiera Valancy czynią tę powieść niezwykłą. Pokazują, że zawsze jest czas na zmiany i niezależnie od tego, ile będą one trwać, można docenić każdą dobrą chwilę.
4. W kategorii literatura młodzieżowa dla młodszej młodzieży "Poławiaczka pereł" Karin Erlandsson
W zasadzie najchętniej nazwałabym tę książkę baśnią o wyjątkowej perle "źrenicy oka", którą pragnie zdobyć król. Legenda głosi, że jej znalazca nie będzie już niczego pragnął. Jak zatem nietrudno przewidzieć wielu śmiałków wyrusza na poszukiwanie wyjątkowego okazu, ale nigdy już z nich nie wraca. Kto bowiem rozpocznie poszukiwania, nie jest w stanie ich przerwać. Główna bohaterka, jedna z najlepszych poławiaczek pereł również rozpoczyna jej poszukiwania. Wyprawa jednak przybiera nieoczekiwany przebieg, gdyż z Mirandą płynie mała Syrsa, która kiepsko pływa, ale ma zdolność czyniącą ją wyjątkową. Dziewczynki nie są osamotnione w poszukiwaniu, tajemnicza Iberis nie cofnie się bowiem przed niczym, by zdobyć perłę dla siebie.
Książka niezwykle godna uwagi ze względu na bardzo dobry klimat, mądry przekaz, bo pokazuje, co naprawdę jest ważne. Autorka nie boi się krytykować złego zachowania, opisywać rozterek bohaterów, kontrastować ich czynów. Warto również zwrócić uwagę, że zarówno Miranda jak i Syrsa są niepełnosprawne, mają jedną rękę, a mimo tego świetnie radzą sobie w życiu. Powieść pokazuje, że mimo trudności zawsze można pokonać przeszkodę i wznieść się wyżyny.
4. W kategorii literatura piękna "Zapach domów innych ludzi" Bonnie-Sue Hichcock
O tej powieści dowiedziałam się od Luki z Przestrzeni Tekstu (jej recenzję znajdziecie
Tutaj), choć wiem, że obiła mi się gdzieś o oczy. Po przeczytaniu recenzji, stwierdziłam, że muszą ją przeczytać. W zasadzie była to jedna z moich ostatnich lektur w ubiegłym roku. Opowiada o kilku bohaterach mieszkających na Alasce. Nieprzystępne, zimne, ale niemal dziewicze jeszcze tereny i rdzenni mieszkańcy bytujący razem z przybyszami. W tym wszystkim historia o utracie rodziców, miłości, zakochaniu, przemocy, marzeniach, smutku i braku.
To nie jest jakaś wyjątkowo oryginalna powieść, podobnych historii, jeśli chodzi o wydarzenia znajdziecie wiele. Wyróżnia się miejscem akcji, ale przede wszystkim klimatem. W zasadzie większość dzieje się tu pomiędzy. Dopiero po zamknięciu książki doszło do mnie jak jest wyjątkowa. Ogarnęło mnie to ciepło, smutek, melancholia, tęsknota, nadzieja, które biją ze stron. Poczułam również spokój, bo to właśnie nim kończy się powieść. Jej moc tkwi w przeżywaniu, bo czuje się ją całym sobą, a może tak jak ja odczujecie ją dopiero po odłożeniu na półkę. Gdy przyjdzie chwila refleksji i zdacie sobie sprawę, że nie mieliście do czynienia z dobrze napisaną książką, ale czymś wyjątkowym, co wybrzmiewa poza stronami, w czytelniku.
Tak zatem przedstawia się mój rok. Mam nadzieję, że dobrnęliście do końca bez znużenia. Dajcie znać, jakie książki Was zachwyciły, a jakie rozczarowały.
Do usłyszenia
Ewelina
Bardzo ciekawy wpis! Trochę wstyd się przyznać, ale nie kojarzę większości książek, o których piszesz, ale czytanie o nich było tym bardziej ciekawe. Sama muszę się chyba przyjrzeć bliżej twórczości Witolda Szabłowskiego ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Witolda Szabłowskiego totalnie polecam - bardzo ciekawe tematy i świetny styl. Jeśli chodzi o pozostałe książki, na rynku jest tyle tytułów, że nie sposób wszystkiego przeczytać, ale mam nadzieję, że znajdziesz coś dla siebie także poza reportażem w tym zestawieniu.
UsuńGratuluję dobrego roku! Też próbuję zaprzyjaźnić się z audiobookami, ale coś mi nie idzie. Pojedyncze audycje wysłucham bez problemu (też lubię nagrania Szustaka :)), ale już na powieści trudno mi się skupić. Może kiedyś to się zmieni, w końcu do ebooków przekonałam się dopiero w tym roku :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Z audiobookami była u mnie przeprawa. Poza Szustakiem nic nie wchodziło. Nawet Maciej Stuhr, którego głos bardzo lubię i chęć poznania "Króla" Twardocha nie pomogły. Przełamałam się przy "Projekcie Riese", może dlatego że było kilku lektorów, a potem wciągnęła mnie Janina Bąk i Joanna Bator. Chyba trzeba trafić na coś swojego, potem jest już zdecydowanie łatwiej, choć nadal uważam, że pewne książki trzeba czytać w papierze, bo wymagają wielkiego skupienia. Z ebookami też się trochę oswajałam, ale pomogło to, że często kolejka do książki była długa a ebook na Legimi od ręki. Poza tym czytanie ebooków idzie mi zdecydowanie szybciej niż standardowej książki.
UsuńWspaniale, że odkryłaś Bator i nieustannie cieszy mnie to, że za moją sprawą przeczytałaś "Zapach domów..." <3 Gratuluję ilości przeczytanych książek (dla mnie to kosmos!) i trzymam kciuki, aby i ten rok był taki dobry (pod każdym względem) :)
OdpowiedzUsuńMój kosmiczny wynik bierze się głównie z 3 godzin dziennie spędzanych w autobusach. To jednak sporo czasu, by poznać nowe książki. To też chwile relaksu, które wyrywa się zabieganej codzienności. "Zapach domów" kompletnie i całkowicie mnie urzekł - był jak Twoja recenzja - nostalgiczny, poetycki, wymykający się poza to, co można wyrazić słowami. Bator doceniam za niezwykły język i świetny styl. Zdecydowanie nie jest to pisarka, którą pochłania się lektura za lekturą. "Ciemno, prawie noc" była dla mnie wstrząsająca i to niezwykle. Chcę jednak poznać inne jej książki i fantastycznie ukazujące Japonię reportaże.
Usuń