Ryszard Chłopek "uśmiecham się i jestem smutny" - recenzja

 


Podróży po Polsce ciąg dalszy. Tym razem odwiedzimy Śląsk, bo to tam mieszka autor tomiku, o którym chciałabym dzisiaj opowiedzieć. Do sięgnięcia po niego skłonił mnie tytuł, który bardzo wpisuje się w moje ulubione literackie klimaty i brzmi jak oksymoron. Jak dobrze wiecie cenię smutną literaturę, co wcale nie znaczy, że czytuję tylko taką. Mam jednak głęboki sentyment do spokojnych treści, które przesycone są melancholią, smutkiem i spokojem. Tu ujęło mnie stwierdzenie, które choć wydaje się niemożliwe, to po głębszym zastanowieniu, jest prawdziwe i śmiałabym rzec, dość częste. 

Poetycka przemiana

Poezja powinna zatrzymywać człowieka w codziennym pędzie. Zdumiewać, zadziwiać, skłaniać do refleksji, oczarowywać pięknem, zmuszać do myślenia nad treścią i językiem, szokować i robić wszystko inne, by zostawić po sobie ślad w czytelniku. Sposobów na osiągnięcie tego jest wiele, ale jak wyznaje podmiot liryczny, dla niego są to iskry, które włożone między wiersze, mają doprowadzić do wybuchu. Powtarza to dwukrotnie, by w końcu wyznać "Wygrzeczniałem, złagodniałem/ zacząłem się bać" (*** "Jeśli nie włożysz iskry między", s. 5). Zatem od pierwszej strony "ja" liryczne mówi o poddaniu się, odejściu od tego, co powinien robić. To zagubienie zdaje się jedynie pogłębiać, o czym świadczy sytuacja ze studentami dopytującymi o różne rzeczy. Ich dociekania pozostają jednak bez odpowiedzi, których podmiot liryczny nie zna. Mimo tego, że sam jest młody, nie rozumie swoich uczniów, czuje się niekompetentnym, "wyglądam na mądrzejszego/ niż jestem" ("Nie wiem", s. 7), wyznaje. Jego zachowanie mówi jednak coś innego. Skwitowanie sytuacji prostym "nie wiem", niechęć do wyjaśnień, zostawienie studentów samym sobie "w świecie pełnym luster" ("Nie wiem", s .7) każe zastanowić się nad tym, dlaczego wybiera taką drogę. Czy każdy w jakiś sposób przejmuje cząstki poglądów innych i jest lustrem odbijającym świat? Czy sam musi znaleźć odpowiedzi na najważniejsze pytania, zaglądając w głąb duszy, przyglądając się sobie, jak to czynimy przed zwierciadłem? Podmiot liryczny stawałby się zatem mędrcem, a nie zwykłym nauczycielem. Mądrym doradcą, który nie podaje rozwiązań na tacy, ale każe samemu dochodzić do istoty rzeczy. 

Poezja jest nie tylko uładzona, ale jak wyznaje mówiący. Powstaje, bo artysta nie ma o czym mówić ("O władzy", s. 11). A jednak jest ważna, a poeci zdolni są do protestów. Po wielu grupach społecznych i oni domagają się swoich praw - pisania wierszem budżetu, stenogramów sejmowych, traktatu konstytucyjnego, wszystkiego, co powstaje na piśmie. Grożą porzuceniem twórczości i wyjazdem. Minister proponuje im zatem sławienie ojczyzny i dokonań rządu. Opis przygotowań do tego wywołuje uśmiech, głównie za pomocą ironii i czarnego humoru: "Ruszają na manewry i do upadłego ćwiczą/ wszelkie metryczne stopy, atak rondem/ fraszką, a potem jeszcze raz rondem./ To na wypadek obcego desantu/ i spuszczania stonki na nasze polskie wiersze." ("Minister Dorn bierze poetów w kamasze", s. 13). Innym razem "ja" liryczne mówi, że jego twórczość jest prosta i dotyczy błahych spraw. Nie jest mu obcy kryzys wieku średniego i pragnienie bycia Bondem ("Konie w średnim wieku", s. 19). 

Bywa i tak, że poezja nie przypomina samej siebie ("Ten wiersz był kiedyś dłuższy", s. 23). Jest raczej jak zwykła mowa, której używamy na co dzień. Można jednak uczynić ją wzniosłą i niezrozumiałą. Pisać tak, by "ukryć siebie za lawą metafor/ i ciosać w języku jak w drewnie,/ on już jest martwy i właśnie wyłania/ się kształt, a drzazgi wchodzą/ aż po deseń serca.// Można naciągnąć słowa jak barwy/ na twarz. One wrażają pożądanie/ i gniew, nawet którego nie ma." ("Piaskownica, kapsle i pisanie wierszy", s. 35). Poeta ma zatem sposobność, by ukrywać się za słowami, ogradzać się nimi, pracować w nich jak w drewnie. Nienaturalność jednak sprawia, że twórczość umiera, a tworzący jest nieautentyczny. Podmiot liryczny może chować się za maskami, stylizować się za pomocą słów, ale nic co nie będzie prawdziwe, nie odniesie skutku. Zostanie tylko sztuczność, która wbija się w serca jak drzazgi i niesmak udawania i pozorowania. 

Dystans do pisania wyraża także stwierdzenie, że nie tylko "ja" liryczne pisze. Czyni to tysiąc innych mężczyzn, którzy układają wiersze o niczym ("Agata karmi Michała", s. 38). Utwór poetycki można stworzyć z czegoś bardzo prozaicznego, jak darowizna czy testament. Cóż jednak zrobić, gdy zwykły artykuł na ten temat wyczerpuje wszystko i dochodzi się do wniosku, że nie można dodać nic od siebie? ("Porady prawne - jak wygląda podatek", s. 41). A jednak jest coraz więcej piszących. Teksty mnożą się, choć nie zawsze mają dobry styl, pomysł, wykonanie. Przybywa ich bez względu na wszystko. Literatura rozrasta się i na ziemi nie ma dość czasu, by czytać wszystkie prenumerowane czasopisma. Stąd marzenie, że w niebie będzie do tego sposobność. Reakcja świętego Piotra mówi jednak sama za siebie - taka ilość literatury "zabiłaby nawet nieboszczyka" ("Piosenka", s. 44). Pokazuje ona dobitnie stratę czasu. Ludzie jednak czują potrzebę tworzenia. Czasem wiersze wracają jako cienie i wyznają "Byłyśmy złymi wierszami,/ nie przyniosłyśmy ludziom niczego,/ czego już nie mieli" ("Azbestowe okręty, s. 47). Moszczą się nieśmiało w domu i nie żądają wiele. Niczym ptaki nieloty, "drób liryczny" zadowalają się kilkoma okruchami. Piszący porównuje je do azbestowych okrętów, niebezpiecznych i odrzuconych, takich, którymi nikt nie chce się zająć. Mimo nieporadności, małości, spokornienia poezja, jak podkreśla "ja" liryczne, i tworzący ją są zakorzenieni w romantyzmie, w twórczości wieszcza Adama. To jego duch stale powołuje nowych poetów, których jest coraz więcej, jak i szaleństwa na świecie ("Wszyscyśmy z Ciebie", s. 49). Czyż jednak szaleństwem nie jest dziś bycie poetą?

W końcu czytelnik dochodzi do pożegnania z liryką. Poeci porównani są do żeglarzy, którym sprzyjają wiatry dmące w żagle złości i rozpaczy. Podążają ku piekłu, prowadzeni przez Danego. Przepełnieni adrenaliną, natchnieni, pozostawiają po sobie spuściznę, choć ich życie nie jest idealne. Przypomina bardziej popękany obraz. To z nimi kontrastuje człowiek pozostający w domu, doświadczający spokoju, pustoty, szczęścia z tego, że to nie o nim tworzy się legendy ("Pożegnanie z poezją", s. 54). Te dwa tak odmienne obrazy wybrzmiewają mocniej w kontekście ostatniego utworu, w którym "ja" liryczne wyznaje, że ma coraz mniej do napisania. Historie o niczym nie domagają się bowiem wypowiedzenia. Szacunek do słowa wyraża się zaś w milczeniu, gdy nie ma o czym mówić. Zanik mowy ze starości, jest więc pewnego rodzaju mądrością. Kontemplacją w ciszy, która mówi najwięcej ("Historie o niczym", s. 55).

Mały wszechświat

Świat poezji Ryszarda Chłopka jest zaskakujący. To rzeczywistość, w której broni się korby od jelcza. Nie żadnej tam metafizycznej czy polityczno-społecznej korby, ale tej najzwyklejszej. I to ją chroni podmiot liryczny, choć nie ma samochodu, do którego pasuje owa korba ("Usilnie będziemy bronić", s. 12). Gdzie przyjaciele książek, astmatycy i uczuleni na kurz śnią o czytaniu, podczas którego się duszą. Innym razem zaś oddychają swobodnie, spadając w czeluść bez książek, choć żadna z tych śmierci nie jest dobra ("Kurz", s. 14).  A czasem nawet w tej przestrzeni postanawia się zostać zwierzęciem na przekór wszystkiemu ("To już postanowione", s. 16). Oddaje się w nim głos zwierzętom, na przykład marzącemu o niebieskich pastwiskach koniowi. Burzącemu się na to, że albo ciągnie furę albo przewozi ludzi. Jego protest ogranicza się jednak do smętnego "iiihaa" wyartykułowanego bez przekonania ("Żywot konia", s. 17). Innym razem poeta pokazuje los konia wyścigowego i wierzchowca w średnim wieku zmęczonego pracą. Pisze także o braniu się z życiem za bary i szczenięcych cechach, gdy człowiek zachowuje się jak nastolatek, skupiony na własnych pragnieniach. 

Kolejnym, obliczem pokazanego mikrokosmosu, bo tak nazwałabym ten intymny wszechświat w poezji Chłopka jest rodzina. W wierszach czytelnik przechodzi przez różne fazy związku. Ma do czynienia z pełnym fascynacji, beztroskim czasem, gdy gry słowno-erotyczne "Agata pisze na komputerze// a ja muszę długopisem. Śmiejemy się/ że potrzebuję fallusa, a jej wystarczy/myszka." ("Agata pisze na komputerze", s. 25), taniec, spontaniczność, wspólne oglądanie telewizji, żarty ("Pranie po sąsiedzku", s. 26) oddają wszechobecny luz. Sytuację zmienia rodzicielstwo. "Ktoś trzeci nagle sprawia, że stajesz się kimś/ innym." ("Wszystko w porządku!") i nic nie jest już takie samo. Jest obawa o dziecko, upiorny szpital, samotność nie z wyboru - jak dawniej, a ta pusta, gdy brakuje drugiej osoby ("Jutro Agata", s. 29). Potem zaś radość narodzin i obserwowanie pociechy. Uczenie się wraz z nią wszystkiego, podglądanie świata od zupełnie innej strony niż dotąd, bo nagle okazuje się, że uśmiech nie jest prostą sprawą - przeraża i przyciąga i nie wiadomo co ze sobą przyniesie ("Sławek się uśmiecha", s. 30). Pojawia się pierwsze, szokujące słowo, które wywołuje rewolucję i ironicznie komentuje rzeczywistość. Potem zaś zabawy i budowanie światów, symboli niczym tworzenie wierszy. Czas płynie, rodzi się kolejne dziecko, pisanie schodzi na plan dalszy. Wypycha je rzeczywistość - rozmowy z synami, zabawy, obserwowanie ich dorastania i tego, jak genialnie komentują rzeczywistość. 

Sama kultura zostaje poddana wiwisekcji. Trafnością i humorem zadziwia utwór, w którym "ja" liryczne opisuje lekturę "Men's health", zastanawiając się nad zawartymi tam treściami. Można się zatem dowiedzieć, że jakaś część mózgu odpowiada za odczuwanie radości z nieszczęścia bliźnich. Periodyk przybliża ćwiczenia komandosów, pozwala ocenić sprawność w łóżku i daje niezawodną receptę na związek ("Z okazji rocznicy", s. 42). Idąc ironicznym tropem czytelnik dowiaduje się, że odchodzi w zapomnienie era Gutenberga, bo ludzie nie mają czasu czytać. Słuchają, ale nie audiobooków czy muzyki klasycznej, tylko Dody. Nie można tego potępiać, bo stojąc przed wyborem, kogo zabrać na bezludną wyspę, większość wybrałaby piosenkarkę a nie trupa drukarza ("Trup Gutenberga", s. 43). Na przekór temu, książki wyrastają jednak jak grzyby po deszczu, utwory mówią o niczym, a wiara w słowo odchodzi. 

"uśmiecham się i jestem smutny" - moja opinia

Ryszard Chłopek urzekł mnie swoją poezją. Twórczością, z której wyłania się z jednej strony wielka znajomość słowa i jego mocy, z drugiej wątpliwość w jego siłę. To swoisty manifest, w którym większość utworów poświęca właśnie pisaniu, twórczości, poetom i dystansuje się od nich. Odnosi się wrażenie, że ustępuje miejsca tym, którzy tworzą i odczuwają natchnienie oraz pokładają nadzieję w języku i słowie. Nie powiedziałabym jednak, że odcina się od twórczości - to bardziej dystans, świadomość, że słowa nie zawsze oddziałują tak, jakbyśmy tego pragnęli. Że nie każda poezja przerabia zwykłych zjadaczy chleba na aniołów. A być może tego by poeta chciał, wspominając o Mickiewiczu, odwołując się do ks. Twardowskiego, przywołując Różewicza. 

Choć z pozoru proste i opisujące codzienność, utwory zatrzymują Czytelnika. Każą spojrzeć na dobór słów, środków, humor i ironię obecną na kartach. Zatrzymywałam się i szukałam drugiego dna, tej umykającej mi warstwy, która sprawiała, że jak wieszczy tytuł, uśmiechałam się i byłam smutna. To, co urzekło mnie od samego początku, co starałam się zrozumieć, w końcu wybrzmiało mocno i dosadnie. Skojarzyło mi się z lekką rezygnacją, bo radość z oglądania tomów wierszy przyjaciół, wiąże się ze smutkiem własnego odchodzenia od poezji. A jednak mam nadzieję i wrażenie, że autor nie powiedział ostatniego słowa. Że jednak podróżuje od portu do portu, by odnaleźć swoje miejsce. Wątpliwość co do słowa, skupienie na codzienności, baczne przyglądanie się dziecięcemu światu, dogłębne analizowanie sensu pisania i każdego jego aspektu, to pożegnanie, ale jest ono zarazem początkiem czegoś nowego. Może jak u Mickiewicza, umiera Gustaw i rodzi się Konrad? Mam nadzieję, bo twórczość Ryszarda Chłopka wniknęła we mnie głęboko.



Za egzemplarz recenzencki dziękuję Stowarzyszeniu Żywych Poetów K.I.T.

Ryszard Chłopek, uśmiecham się i jestem smutny, wyd. K.I.T. Stowarzyszenie Żywych Poetów, Brzeg 2021.

Komentarze