María Oruña "Ukryty port" - recenzja


Klimatyczna okładka, obietnica wciągającej zagadki, hiszpańska literatura. Lubię poszerzać moje literackie horyzonty. Poznawać nowych autorów i przekonywać się, jak w danych krajach pisze się literaturę piękną, kryminalną, obyczajową. Co kraj, to obyczaj, jak mówi przysłowie. Chętnie zatem sięgam po powieści, które pozwalają mi się rozwijać, a ta obiecywała dobrze spędzony czas. 

"Przyszłość będzie nieodwracalna. Bębny duszy obudziły chory umysł i maleńkie serce; wszystkie czyny, te drobne i te wielkie, te bez znaczenia i te decydujące, mają konsekwencje. Zaczęła kształtować się osobowość radykalna, przebiegła i groźna.
Wiesz, gdzie tkwi prawdziwe zagrożenie?
W tym, co nieprzewidywalne." - s. 122

A nieprzewidywalnych rzeczy będzie w tej powieści kilka. Będzie to droga momentami prosta, innym razem zaś niesamowicie kręta. Chwilami lekko monotonna, ale i pełna zmieniających się widoków. Słowem nie będziecie się nudzić. 

Zacznij od nowa

Słoneczna Hiszpania to dobre miejsce, by rozpocząć kolejny rozdział życia. Założyć własny biznes i zapomnieć o przeszłości, która boli. Taki plan ma właśnie Olivier -  chce stworzyć pensjonat, w którym będzie prowadził też obozy językowe. Remont przerywa jednak pewne znalezisko, które przeraża i domaga się wezwania policji. Zamurowane w ścianie zwłoki to zaledwie początek niepokojących zdarzeń, które nastręczą porucznik Valentinie Redondo sporo pracy. Okazuje się bowiem, że ofiar tajemniczego śledztwa będzie więcej. Przed hiszpańską Gwardią Cywilną trudna rozgrywka i łączenie zupełnie niepasujących do siebie elementów, by stworzyć całą układankę. 

Olivier będzie musiał udowodnić, że nie ma nic wspólnego ze współcześnie popełnianymi zbrodniami. Przecież wcale nie jest wykluczone, że może chcieć zamknąć usta tym, którzy mogą zrujnować jego dopiero co rozwijający się biznes. Zagadek jest więcej. Tajemniczy artefakt, którego powiązanie ze zwłokami trzeba ustalić, rozrastające się grono podejrzanych, rewelacje z przeszłości matki bohatera, które wychodzą na jaw przy okazji śledztwa. Niezwykle bogata rodzina, która pojawia się na celowniku policji, a żeby tego było mało przy okazji współczesnego śledztwa czytelnik poznaje fragmenty mocno niepokojącego dziennika, który mocno komplikuje fabułę. Do czego jest w stanie posunąć się człowiek, by zrealizować swój plan?

"Ukryty port" - moja opinia

Zazwyczaj piszę obszerne recenzje, tym razem jednak będzie inaczej. Im więcej napiszę, tym bardziej mogę zdradzić szczegóły, które zepsują Wam lekturę. A nie o to chodzi, choć powiem szczerze, że sama nieźle się nabrałam. Mniej więcej w jednej trzeciej książki wydawało mi się, że doskonale wiem, kto jest odpowiedzialny za zbrodnie i tylko czekałam na potwierdzenie moich przypuszczeń. Okazało się jednak, że wcale nie jest tak, jak mi się wydaje. Autorka sprytnie ze mną pogrywała, by na koniec zostawić mnie lekko oszołomioną. 

Doceniam, że nic nie jest tu takie proste i czarno-białe. Sprawa jest złożona i trzeba się wysilić, by razem z Valentiną Redondo i jej grupą posklejać obraz w całość. Tropy pojawiają się sukcesywnie, tempa akcji dodaje wspomniany już dziennik, który rozgrywa się od hiszpańskiej wojny domowej do lat po II wojnie światowej. Intryguje jego autor, który sprawnie relacjonuje losy rodziny Jany. Dziennik pokazuje nie tylko okrucieństwo wojny, która zabiera wszystko, ale i trudny czasu pokoju. W tym wszystkim zaś rodzi się zło, którego nic nie jest w stanie powstrzymać, choć początkowo nie wiadomo, czym ono będzie. María Oruña sprytnie lawiruje, podsuwa pewne tropy, by na koniec zaskoczyć czytelnika, jak było to ze mną. Moje podejrzenia zmieniły się co prawda pod koniec lektury, ale nie do końca sprawdziły, bo winnych może być wielu. 

"Ukryty port" to historia metaforyczna. Sam tytuł jest wieloznaczny, o czym przekonacie się podczas lektury. I za to duży plus. Kolejny za bohaterów powieści. Porucznik o dwukolorowym spojrzeniu i mrocznej przeszłości, patolog z tajemnicą, Jana ulegająca niepokojącym omdleniom, czy jej dziwna siostra dodają fabule kolorytu. Nawet postaci drugoplanowe mają swoje cechy wyróżniające i małe historyczne zaplecze. Na ich tle jedynie Olivier wydaje się być lekko bezbarwny, choć przed rozmyciem się w książce ratuje go humor. Pomimo dość mrocznej atmosfery, jak na kryminał przystało, widać tu słońce i piękno Hiszpanii oraz właśnie poczucie humoru bohatera. Dzięki temu "Ukryty port" nie jest za ciężki. 

Jeśli lubicie ciekawe tajemnice, chcecie przekonać się, czy autorce uda się zwieść także i Was, a do tego kręcą Was ciepłe klimaty i stare zagadki, sięgnijcie po kryminał Maríí Oruñy. Będziecie się dobrze bawić, ale też zastanowicie się, co jest najważniejsze w życiu. 


María Oruña, Ukryty port, przeł. Joanna Ostrowska, wyd. Mando, Kraków 2023.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Mando. 



Post powstał we współpracy reklamowej (barter) z Wydawnictwem Mando. 

Komentarze

  1. Uwielbiam, kiedy autorowi czy autorce udaje się mnie tak mocno oszukać. Zapisuję tytuł.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz