Podsumowanie sierpnia 2023

 


Sierpień minął mi w dużej części pod kątem przygotowania do spotkania autorskiego, które będę prowadzić. Udało mi się także przeczytać kilka innych książek. 

  • Miesiąc zaczęłam z najnowszą pozycją Cormaca McCarthyego, która zaintrygowała mnie opisem na okładce. Sprawdziłam, czy ostatnie powieści pisarza można czytać niezależnie od siebie i sięgnęłam po "Stellę Maris". To była trochę nierówna rozgrywka autora z czytelnikiem, bo musiałabym znacznie poszerzyć moją wiedzę, by dogłębnie docenić tę powieść. Jestem pod ogromnym wrażeniem tekstu, jednak wiem, że dużo mi brakuje, by całościowo odczytać sprytną grę, którą Alicia prowadzi ze swoim lekarzem. Wierzcie lub nie, ale fabuła złożona jedynie z rozmów, w których pojawia się filozofia, matematyka, fizyka, psychologia, relacje rodzinne, praca dla Oppenheimera i sekret, którego nie chce wyjawić bohaterka, może być równie wciągająca, jak gnająca na łeb na szyję akcja. Do tego niesamowity język McCarthy'ego. Po zakończeniu lektury od razu kupiłam "Pasażera. To chyba wiele mówi. 

  • W sierpniu zakończyłam lekturę serii "Strażnicy Zamku Penhallow". Ostatni tom "Drzewo sekretów" opowiadał o perypetiach szkolnych Poli i jej koleżanek, a także o spotkaniu z kolejnym duchem psiaka. Tym razem była tajemnica, zagadka ukryta w drzewie, rabusie i szukanie swojego miejsca na świecie. Bardzo doceniam Holly Webb za poruszanie ważnych tematów: żałoby, przeprowadzki, zawierania nowych znajomości, radzenia sobie z samotnością, stawiania czoła wyzwaniom, opisywania relacji człowiek-zwierzę i wielu innych zagadnień. Znakomita seria dla młodszych czytelników.

  • Po tę książkę chciałam sięgnąć od bardzo dawna. Wobec "Listów do młodego poety" miałam niezwykle wysokie oczekiwania. Słyszałam, że to nie zbiór rad, ale wręcz wykładnia tego, co powinien robić dobry człowiek i poeta. Chyba zbyt idealizowałam ją, bo zawiodłam się na tym tekście. Nie przeczę, że na kartach znajdziecie wiele pięknych słów, mądrych rad, moralności oraz wskazówek dla piszących, ale moim zdaniem było ich o wiele za mało. Czułam, że opinia o książce przerasta ją samą, choć zaznaczyłam sobie kilka fragmentów, które chcę, by ze mną zostały. Rainer Maria Rilke zachwycił mnie niektórymi rzeczami, choć liczyłam na dużo więcej. 

  • Od momentu, gdy usłyszałam, że Paulina Molicka, znana większości jako autorka bloga Recenzje Dropsa Książkowego, wydała debiutancką powieść, wiedziałam, że po nią sięgnę. Było ciepło, klimatycznie, czasem zwariowanie, choć z jednym mocnym "ale". Jeśli jesteście ciekawi mojej opinii na temat "Księgarenki na Miłosnej" kliknijcie TUTAJ

  • Sierpień upłynął mi pod znakiem czytania reportaży Katarzyny Tubylewicz. "Szwedzka sztuka kochania. O miłości i seksie na Północy" to opowieść o kompletnie innym pojęciu związków i podejściu do seksualności niż w Polsce. Autorka w rozmowach odmienia miłość chyba przez wszystkie przypadki, jakie tylko istnieją. Są związki heteroseksualne, homoseksualne, rodziny patchworkowe, które spotykają się z dawnymi partnerami i ich nowymi sympatiami, są związki poliamoryczne, jest rozdzielanie miłości od seksu i relacje, które nierozerwalnie wiążą te dwa elementy. Jest zupełnie inne podejście do nagości i potrzeb seksualnych. Całkiem inny świat, czy lepszy czy gorszy - kwestia przekonań, gustu, wiary i kilku innych czynników składowych. 

  • Nie mogłam, jako przerywnika, odpuścić sobie dobrej książki dla dzieci. Tym razem wybór padł na króciutką, ale niezwykle uroczą opowieść Maria Vargas Llosy "Fonsito i księżyc". To historia o chłopcu, którego marzeniem jest pocałowanie koleżanki. By jednak je spełnić, musi zrobić rzecz niemożliwą. Zasmucony Fonsito jednak nie poddaje się i usilnie myśli nad tym, jak spełnić prośbę ukochanej. Prosta i piękna w swojej wymowie, ciepła i urocza. Nie podejrzewałam autora o książkę dla dzieci, a tu taka miła i mądra niespodzianka. Moim zdaniem po tę lekturę powinni sięgnąć zarówno dorośli, jak i dzieci. 

  • To już moja druga lektura tej książki i chyba nic nie zmieniło się od czasu, gdy czytałam ją po raz pierwszy. Urzekła mnie szwedzka potrzeba samotności. Ale tej rozumianej dobrze - jako pragnienie przestrzeni, samotnego obcowania z przyrodą, chwili wyciszenia się i odkrywania siebie. "Samotny jak Szwed. O ludziach Północy, którzy lubią być sami" przedstawia zarówno tę dobrą samotność, jak i tę niechcianą. Pokazuje dość formalne związki rodzinne, które wraz z ukończeniem przez dzieci 18 roku życia nieco się rozluźniają. Bo w Szwecji to wręcz pożądane, by młody dorosły pomieszkiwał sam przez jakiś czas. Niczym dziwnym nie są nawet wieloletnie pary, które mieszkają osobno. A jednocześnie nie da się zaprzeczyć, że świetny dom opieki na starość nie zastąpi serdecznych relacji, że pandemia skazała najsłabszych na cierpienie i trud. Reportaż Katarzyny Tubylewicz o samotności daje do myślenia. 

  • Kryminał Marii Oruny długo mnie zwodził. Wydawało mi się, że wcześnie odkryłam, o co w nim chodzi i zadowolona z siebie czytałam dalej, by potwierdzić moje przypuszczenia. A potem był zwrot akcji, a na koniec opadała mi lekko szczęka. Nie do końca tego się spodziewałam. Doceniam autorkę "Ukrytego portu" za metaforyczny tytuł, dobrze skonstruowaną zagadkę, mocno niepokojący dziennik, sympatycznych bohaterów z charakterem i "zapleczem" (bo każdy ma jakąś swoją historię) i nawet dawkę humoru. Historia zwłok w remontowanej willi i kolejnych zbrodni wciągnęła mnie i to mocno. 

  • "Pewne włoskie lato" to książka, która zdecydowanie znajdzie się w mojej topce tego roku. Idealne połączenie wakacyjnej powieści z ważnym zagadnieniem. Powieść, która porusza temat zagubienia dorosłych, ich uzależnienia się od rodziców, bycia dorosłymi dziećmi czy niedojrzałymi dorosłymi. Inteligentna, lekko magiczna, taka po której od razu zarezerwujecie wakacje we Włoszech. Moją recenzję powieści Rebeccy Serle znajdziecie TUTAJ.

  • Temat na czasie, bo "Moraliści. Jak Szwedzi uczą się na błędach i inne historie" to w dużej mierze opowieść o imigrantach w kraju Astrid Lindgren. Pokazuje z jednej strony zagubienie przybyszów, z drugiej niepojętą wręcz roszczeniowość i niedostosowanie do panujących praw. Poczytacie w niej o naiwnym wręcz przekonaniu Szwedów, że każdy jest dobry i tym, co z tego wynika. Katarzyna Tubylewicz ujmuje temat szeroko. Rozmawia z osobami pracującymi z imigrantami, ale też tymi, którzy kiedyś sami byli przyjezdnymi i dziś otwarcie wypowiadają się na temat błędów w polityce i różnych form rasizmu. Rzecz warta przeczytania i przemyślenia. 

Dajcie znać, czy znacie któreś ze wspomnianych przeze mnie tytułów. Co Wam udało się przeczytać w sierpniu? 



Komentarze