Joanna Szarańska "Malarka wiosennych łąk" - recenzja
Znacie ten stan, gdy to, co
przychodziło Wam łatwo, nagle staje się trudne? Palce zawisają nad klawiaturą,
choć zwykle tylko po niej śmigają, próbując nadążyć za myślami. Linie jakoś nie chcą
się układać, a przecież rysowanie zawsze sprawiało tyle radości. Dźwięki nie
pasują, a kochacie grać. Od tego właśnie zaczyna się książka, o której dziś
opowiem.
"Rozproszona słonecznym światłem mgiełka otulała niskie wierzby i osiki, bladoróżowe, opalizujące wstęgi oparów snuły się na ziemią, stara myśliwska ambona wyłaniała się z nich niczym archaiczna budowla. I drzewa, trawy, krzewy... wszystko lśniło wilgocią i wydawało się zieleńsze, bardziej wyraziste, jakby Bóg użył specjalnego filtru i podkręcił kolory świata. A to żadne sztuczki, po prostu w tym beżowo obojętnym świecie tak rzadko widujemy prawdziwe kolory, pomyślała." - s. 322
Czar natury
Maria żyła w dwóch światach.
Jednym była rodzina, codzienność i obowiązki. Drugim zaś sztuka. Kiedy tylko
stawała przed sztalugą, odpływała na długie godziny. Nie wiedziała, kiedy ranek
przechodził w południe, południe w wieczór, a ten w noc. Tworzyła jak w
transie, wydobywając z siebie emocje, uczucia, piękno. Jeden błąd sprawił
jednak, że pewnego dnia wszystko stało się trudne. Pędzel niebezpiecznie drżał w ręce, puste płótno wywoływało dyskomfort, sztaluga niepokoiła. Bohaterka poczuła się jak za
szybą, której nie miała jak sforsować. Mijały dni, a nic się nie zmieniało.
Rezygnacja z pasji boli, a jeśli pasja jest także źródłem dochodu, robi się
niebezpiecznie.
Los jednak odbierając coś, w myśl
jakieś sprawiedliwości wszechświata, powinien dać coś w zamian. Szansę, dobrego
człowieka, a może nawet telefon od dawnej koleżanki, która ma dla malarki
propozycję nie do odrzucenia. I tak, trochę na siłę, Maria trafia w odwiedziny do
Granic. A tam jej oczom ukazał się baśniowy zakątek, który mógł sprawić, że
znów uda się jej sięgnąć po pędzel.
W międzyczasie nie zabraknie
oczywiście rodzinnych perypetii, bo były mąż podnosi ciśnienie niczym najlepsza
kawa, a zwariowana córka w końcu daje upust emocjom i doprowadza do szczerej
rozmowy. Poznacie ciekawskich sąsiadów, którzy nie tylko potraktują Marię jako
lokalną atrakcję, ale i wykorzystają szansę, by zobaczyć okryty tajemnicą dom
(choć braku życzliwości im zarzucić nie można). Przekonacie się, że wygląd to
nie wszystko, bo za życiem z dala od ludzi zawsze kryje się jakaś smutna i
poruszająca historia. A na koniec dowiecie się, że czasami trzeba tupnąć
nogą i wykazać się anielską cierpliwością i uporem, by komuś pomóc.
„Malarka wiosennych łąk” – moja
opinia
Sięgnęłam po nową powieść Joanny
Szarańskiej z dwóch powodów. Po pierwsze - marka autorki – poznałam już wesołe,
pełne humoru oblicze pisarki, które bardzo polubiłam. Teraz dane było mi mieć
do czynienia z poważniejszą lekturą, głębszą, choć nawet pod zabawnymi
fabułami innych powieści kryły się tematy warte przemyślenia. Po drugie urzekła mnie
okładka i opis fabuły, i nie zawiodłam się.
„Malarka wiosennych łąk” to
opowieść o zawiedzionym zaufaniu. Krzywdzie, jaką można wyrządzić człowiekowi i
złym milczeniu, które tylko pogłębia ból. Pokazuje, jak czasami najbliżsi
ludzie potrafią ranić i tylko pogarszać sytuację. A wystarczyłaby szczera
rozmowa i trochę mniej dumy. To także historia o rodzicielstwie, które często
nie jest łatwe. Bo może się wydawać, że doskonale ukrywamy to, co nas boli,
podczas gdy wcale tak nie jest.
Znajdziecie tu baśniowość pewnej
starej księgi znalezionej na strychu i niezwykły urok przyrody, która leczy
duszę. Poznacie wyjątkowo upartą kobietę, która załatwia sytuacje po swojemu,
bo tego nauczyło ją życie. Być może zaprzyjaźnicie się z Marią, bo jej problemy
nie są wydumane i nieznane zwykłemu zjadaczowi chleba. A na pewno zamarzy się
Wam znalezienie się w Granicach, gdzie życie toczy się nieco inaczej niż w
wielkim mieście, wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, ale z reguły są życzliwi
i potrafią dostarczyć nawet sporej dawki emocji.
To idealna lektura na wiosnę i
lato, szczególnie jeśli macie możliwość czytać ją w pięknych okolicznościach
przyrody. Zapewniam Was, że rozmarzycie się przy niej, nabierzecie ochoty na
wyjazd, być może nawet na sięgnięcie po pędzel. Uśmiechniecie się podczas lektury,
ale też zżyjecie się z bohaterkami. Będzie trochę wesoło, nieco nostalgicznie, a
nawet czule. Bo najważniejsza w tej historii nie jest sztuka, ale drugi
człowiek i to, jak do niego podchodzimy. To, że nieraz zwierzęta i natura
bywają lepszym partnerem do spędzania czasu i leczenia ran, wiele mówi. Ale nie martwcie
się, jest tu dużo dobra i wiary w bliźniego. A nad tym wszystkim unosi się mgła
tajemnicy tytułowej Malarki wiosennych łąk.
Już nie mogę się doczekać, aż
sięgnę po kolejny tom i poznam dalsze losy Marii i Krystynki i po raz kolejny
zawitam do Granic.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Joanna Szarańska, Malarka
wiosennych łąk, wyd. Czwarta Strona, Poznań 2023.
Post powstał we współpracy reklamowej (barter) z wydawnictwem Czwarta Strona.
Komentarze
Prześlij komentarz