Agata Przybyłek "Gdy zasypie śnieg" - Recenzja

 


Czytanie świątecznych powieści zaczęłam trochę przed świętami, chcąc po Bożym Narodzeniu przedłużyć sobie jeszcze tę cudowną atmosferę. Świąteczny pakiet książek od Czwartej Strony cudownie wpisywał się w ten plan. Zaczęłam od historii Agaty Przybyłek, by złagodzić zmęczenie przedświąteczną gorączką. 


- Dzięki, babciu. Nie ma to jak zostać postawionym przed faktem dokonanym.

- Oj, nie bądź taka.  - Janina szturchnęła ją łokciem.

- Jaka?

- Sztywna. Jakbyś kij od miotły połknęła.

- Dzięki za komplement...

- No, nie bocz się na mnie. Chcę cię trochę rozerwać. Nie obraź się, ale czasami okropna z ciebie nudziara. Czas coś z tym zrobić. - s. 71


Cóż pewnie posypią się gromy, że połknęłam kij od miotły i jestem nudziarą, która nie zna się na obyczajówkach, ale ta recenzja nie będzie należeć do pozytywnych.  Długo myślałam, co napisać, ale moje wnioski nadal są takie same i nic ich nie zmieni. Nie urzekła mnie ta historia, nie usatysfakcjonowała nawet. Zdarza się. 

Pracoholiczka w górach

Marta jest osobą, dla której liczy się tylko praca. Wymaga wiele od siebie, ale także od innych. W zasadzie można śmiało powiedzieć, że poza firmą nie ma w ogóle życia. Nadgodziny to sposób na spędzanie czasu. Jeśli gdzieś wychodzi to na krótko. Niezbyt na rękę jest dla niej zatem prezent, który dostaje od babci. Nie dość, że musi bez uprzedzenia wziąć urlop, choć jako szefowa samej siebie raczej nie powinna mieć z tym problemu, to jeszcze w podróż udaje się z babcią. Tak, oto bowiem mały haczyk prezentu - wykupiony wyjazd obejmuje dwie osoby. Zatem do Marty dołącza Janina, która od samego początku zachwyca się swoim sprytnym planem i chce poużywać życia w górskim kurorcie. 

Dla Marty to ma być czas na odetchnięcie od pracy i zawarcie nowych znajomości, a może nawet mały niezobowiązujący romans, tak widzi to Janina. Tymczasem skwaszona wizją urlopu dziewczyna, zabiera ze sobą laptopa i codziennie z uporem maniaka powtarza, że musi pracować. Odpuszcza dopiero po szantażu emocjonalnym babci, ale gdy tylko może dorwać się do komputera czy komórki skrupulatnie sprawdza, co dzieje się w firmie. Potem zaś zdaje się lekko dawać sobie spokój. Tymczasem Janina sobie nie folguje. Poznaje tajemniczego Euzebiusza i zakochuje się po uszy. Los uśmiecha się również do Marty, która wpada w oko Jędrzejowi. 

Filmowo - schematycznie

Jak zapewne się domyślacie akcja toczyć się będzie jak w romantycznym filmie. Janina straci głowę dla szarmanckiego starszego pana i przeżyje drugą młodość, zachowując się jak naiwna nastolatka, choć od początku wiemy, jak to wszystko się zakończy. Oporna Marta początkowo zajęta pracą i towarzyszeniem babci w końcu przyzna, że jej serce nie jest z kamienia, a mężczyzna, o którym początkowo nie miała dobrego zdania, wcale nie jest taki zły. W sumie to jest nawet całkiem przystojny i uroczy, a jego postępowanie, które krytykowała ma swoje powody. Jak to w historii romantycznej muszą się jednak pojawić jakieś trudności, które skomplikują fabułę. Wszystko to na tle ekskluzywnego kurortu, w którym można wziąć udział w kuligu, balu sylwestrowym, rozgrzać się w jacuzzi, spędzić wieczór z grzańcem przy kominku czy nauczyć się jazdy na nartach. 

Wszystko ładnie, ciepło, klimatycznie, ale sztampowo. Bo jak Zakopane to oczywiście misie, oscypki, białe puchate dywany, drewno, grzaniec, miłostki, śnieg i dobra zabawa (choć to nie jest złe). To ta wyjątkowa pośród wszystkich turystek dziewczyna, która nomen omen, wcale sympatyczna nie jest. To granie na uczuciach, małe oszustwo, którego spodziewamy się od początku i zakończenie przewidywalne od samego początku. 

Bohaterki też pozostawiają wiele do życzenia. Marta jest dość nieprzystępną i zarozumiałą osobą. Chce być skromna, więc nie mówi o sobie bizneswoman, ale nie ma problemu, by nazywać siebie tak w myślach. Wydaje się jej, że jest niezastąpiona i wszystko w firmie runie, gdy tylko odwróci na chwilę wzrok. Rozumiem troskę o coś, co budowała latami, ale jej brak zaufania do współpracowników, których wybrała jest porażający. Szafowanie wyrokami, jak w przypadku Jędrka, nie znając jego historii, również nie jest na plus. Jedyne, co przemawia na jej korzyść to fakt, że ma trochę empatii, by potowarzyszyć babci i zachowuje zdrowy rozsądek nie wierząc w miłość od pierwszego wejrzenia. Szkoda tylko, że patrząc na Eugeniusza i Janinę zachowuje się jak zgorzkniała stara panna. 

Więcej sympatii miałam w książce do Janiny, która jednak przy całym swoim życiowym doświadczeniu jest wprost niewyobrażalnie naiwna. Nie rozumiem, jak ktoś mieszkający sam, udzielający się społecznie, mający za sobą tyle lat życia, jest osobą, która wydaje się całe życie trzymaną pod kloszem. Babcia Marty jest mocno przerysowana. Zrozumiałabym, gdyby chodziło o kogoś, kto całe życie spędził w domu i zajmował się jedynie dziećmi, ale w jej przypadku to kompletnie nierealne. Trzeba jej jednak przyznać, że ma w sobie naprawdę wiele energii, ciekawości świata i umie nieźle zabalować. Jej zafascynowanie Euzebiuszem mnie nie dziwi, aczkolwiek brak sceptycyzmu i zdrowego rozsądku już tak. I choć potrafi być trochę irytująca, polubiłam ją bardziej od Marty. 

"Gdy zasypie śnieg" - moja opinia

Na pewno nie jestem odbiorcą tego typu historii. Zakopane, śnieg, drewno, klimatyczny kurort, to wszystko było w porządku. I w zasadzie tylko to. Powieść jest ogromnie przewidywalna i oparta na znanych kliszach. Od początku wiadomo, jak potoczą się sprawy. Nic tu nie zadziwia, nie szokuje, nie zaskakuje. Jak już pisałam bohaterki pozostawiają wiele do życzenia. O bohaterach trudno powiedzieć coś więcej, bo Jędrek za bardzo się nie ujawnia, a Euzebiusz jest jednowymiarowy. 

Akcja opiera się bardziej na rozwoju relacji postaci niż większych wydarzeniach, więc wszystko płynie dość miarowo. Jeśli chodzi o język, to znalazłam trochę niezbyt fortunnych i lekko topornych sformułowań. Dialogi bardziej przypominają wymianę zdań nastolatków na Facebooku niż komunikację dorosłych osób. Są sztuczne i czasami niezgrabne. Styl jest zbyt prosty. Okraszenie go słodyczą świątecznej powieści jest w porządku, bo o to chodziło. Zaletą na pewno jest to, że książkę czyta się szybko i nie sprawia ona żadnych trudności. Treść jednak nie wciąga, nie pozwala zżyć się z bohaterami. Nie zostawia czytelnika z chęcią poznania dalszych losów bohaterów. Szkoda, bo to mogła być lekka, przyjemna i zabawna historia. Zabrakło jednak żywych i wielowymiarowych bohaterów, lepszego wykonania i mniej schematycznego pomysłu. 

Myślę jednak, że jeśli lubicie proste historie miłosne, przy których chcecie odpocząć, ta pozycja zyska Waszą sympatię. 




Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona

Agata Przybyłek, Gdy zasypie śnieg, wyd. Czwarta Strona, Poznań 2021.


Komentarze