Pamiętam, jak siadałam przed telewizorem, to nie był co prawda ten czas, gdy były jedynie dwa kanały telewizyjne, raczej 4 czy 5. Z utęsknieniem jednak czekało się na pasmo dla dzieci. Weekendowe poranki z Telerankiem, popołudnia z Panem Tik Takiem, 5-10-15, programy edukacyjne, w tym właśnie "Z kamerą wśród zwierząt" czy filmy przyrodnicze czytane hipnotyzującym głosem Krystyny Czubówny, to było moje dzieciństwo.
"Pozycja Gucwińskich w zdobywaniu najlepszych okazów do zoo jest wyjątkowa ze względu na telewizję. Gdy w 1975 roku z Namibii przypływa do Szczecina Statek M/S >>Rzeszów<< z gepardami, likaonami, hienami, antylopami - w sumie siedemdziesięcioma zwierzętami zamkniętymi w sześćdziesięciu trzech klatkach - kamera pokazuje też marynarza, który daruje Gucwińskim koczkodana zielonego, celnika, dyrektora Polskich Linii Oceanicznych na Afrykę Zachodnią, a nawet jego córkę, >>miłośniczkę zwierząt<<. Chwila sławy otwiera Gucwińskim więcej drzwi niż zwykłym dyrektorom zoo." - s. 159
Czy mogłam sobie zatem odpuścić książkę o bohaterach jednego z programów, który rozbudzał moją dziecięcą ciekawość? Chciałam dowiedzieć się więcej, bo prowadzący byli bardzo sympatyczni i potrafili ciekawie opowiadać o zwierzętach. W latach dziewięćdziesiątych można je było zobaczyć, choćby przez szklany ekran, co w czasie sprzed internetu było nie lada atrakcją, bo poza tym pozostawały tylko zdjęcia w książkach.
Krótka przebieżka po historii
Między zwierzęcym rajem a okrutną niewolą
"Wybuchają awantury, padają zarzuty niegospodarności i złego traktowania pracowników. Do Zjednoczenia Gospodarki Komunalnej, które nadzoruje zoo, i regionalnych władz Solidarności przychodzi donos, że Gucwiński handluje skórami zwierząt, wywożąc je do Niemiec." - s. 281
Komentarze
Prześlij komentarz