Sam na sam z Bogiem - dzień piąty
Czasem ciężko jest zrozumieć, co tak naprawdę dzieje się w naszym wnętrzu. Niby wiem, czego mi brakuje, co chciałabym zmienić, ale prawda jest taka, że wiele kwestii pozostaje ukrytych, nieuświadomionych lub zwyczajnie pomijanych. Nie zawsze mam ochotę dopuszczać do siebie pewne rzeczy. Czasami wręcz boję się otwierać pewne rewiry, bo nie są związane z łatwymi sprawami. Trzeba jednak stanąć w prawdzie wobec siebie i przepracować to, co pozostaje trudne i domaga się podjęcia pewnych kroków. Psychika ma swoje bariery, stwarza mury, odgradza od tego, co niewygodne. Stara się chronić człowieka, ale trzeba stanąć oko w oko z tym, co spychamy na samo dno.
Dziękuję Ci Boże za niedzielną Eucharystię. Za słowa, które pozostają do przemyślenia. Do człowieka dochodzi się różnymi drogami, czasem wręcz poprzez własną słabość i bezsilność. Jestem wdzięczna za wszystkie uczucia, które mi towarzyszyły, za ciekawość, radość, otwieranie się na Ciebie. Panie dziękuję Ci za piękny dzień, w który mogłam odpocząć. Za dłuższy sen, przyjemny spacer w słońcu, za brak pośpiechu w wiecznie pędzącym gdzieś mieście. Także za umiejętność cieszenia się tym wyjątkowym dniem, w który i Ty odpoczywałeś.
Każdy dzień życia to kolejne wybory. Czasami dokonuje się ich dobrze, innym razem delikatnie rzecz ujmując, nie są one trafione. Ostatnio dochodzi do mnie świadomość, że ominęły mnie niektóre rzeczy. Nie żebym o tym, nie wiedziała, ale wiąże się z tym jakiś rodzaj smutku, może nostalgia za tym, co było i co mogło być. Nie żałuję drogi, którą obrałam. Ważnych rzeczy, które ukierunkowały moje życie. Mam jednak wrażenie, że mogłam bardziej się postarać, ułożyć wszytko ściślej, poszukać czasu między zajęciami, rozegrać pewne sprawy inaczej. Czasem jestem zła na samą siebie za niewykorzystane szansy. Czasem pytam Boga, dlaczego akurat tak musiało być. Nie znam odpowiedzi.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że życie szykuje nieraz więcej trudności, niż by się mi kiedykolwiek wydawało. Czasami widzę ogromną rozbieżność między tym, czego bym chciała, a tym, co faktycznie się dzieje i nie zawsze potrafię się na to zgodzić. Czasem wydaje mi się, że czas biegnie zbyt szybko, a ja stoję w miejscu, że tyle rzeczy pragnę zrobić, ale się nie da. Mam swój plan i choć wiem, że Bóg chce dla mnie lepiej, bywa, że ogromnie trudno zgodzić się na to, że muszę weryfikować swoje marzenia. Często dobro, które wypłynęło z sytuacji zauważam dopiero długo po fakcie. Niby wiem, że moje modlitwy są wysłuchane w sposób, który jest najlepszy, ale ciężko odpuścić swoją wizję. Zgodzić się z tym, że coś się nie udało. Nie tyle zrozumieć, co przyjąć to, że Bóg dał mi coś piękniejszego niż o to prosiłam, bo w momencie rozczarowania jest złość, poczucie klęski, czasem bunt, niekiedy rozgoryczenie. Wówczas ta świadomość pozostaje jedynie słowami, a nie żywym przekonaniem. Ale jestem tylko człowiekiem z emocjami. Staram się nad sobą pracować, ale gorzkie doświadczenia trudno przełknąć.
Panie, przyznaję, że często nie rozumiem Twojego postępowania. Nieraz mam wrażenie, że jesteś daleko, jakbyś o mnie zapomniał. To trudne chwile, bo choć wiem, że jest inaczej, moje serce robi swoje. Jest w nim lęk, że pewne rzeczy nigdy nie nadejdą. Jest smutek, bo to naturalna reakcja, gdy czegoś brakuje. Czasem złość, bo inni mają, a mnie różnie się układa. Nie jestem aniołem. Wiele razy sama komplikuje sobie życie, sama rzucam sobie kłody pod nogi, ale bywam zła, że nie przychodzisz. A to wszystko z powodu kilku uczuć, które rządzą sercem człowieka. "Nie jest dobrze, by człowiek był sam". Tak, potrzebuje Ciebie, Twojej łaski, bliskości i potrzebuję drugiego człowieka, który rozświetli mrok. Potrzebuję wielu rzeczy.
Starasz się nauczyć mnie ufności, przekonania, że zadbasz o mnie na każdej płaszczyźnie, ale jestem trochę jak uparty osioł. Opieram się, uciekam, staję okoniem. A potem pytam, dlaczego tak? Mimo wszelkich przeciwności, będę się starała pamiętać, że jestem dużo ważniejsza niż wiele wróbli. Że mnie kochasz i zatroszczysz się o mnie we wszystkich sprawach hojniej, niż mogłabym przypuszczać. Błogosław, bym codziennie wzrastała w ufności do Ciebie, Panie.
O Panie, uczyń z nas narzędzia Twego pokoju,abyśmy siali miłość tam, gdzie panuje nienawiść;
wybaczenie, tam gdzie panuje krzywda;
jedność, tam gdzie panuje zwątpienie;
nadzieję, tam gdzie panuje rozpacz;
światło, tam gdzie panuje mrok;
radość, tam gdzie panuje smutek.Spraw abyśmy moglinie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać;nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć;nie tyle szukać miłości, co kochać;albowiem dając ‑ otrzymujemy;wybaczając ‑ zyskujemy przebaczenie;a umierając, rodzimy się do wiecznego życia,przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego.
Amen.
Komentarze
Prześlij komentarz