Zabij albo zgiń - M.J. Arlidge "Ene, due, śmierć" - Recenzja
„Nie liczymy już na ucieczkę; teraz staramy się po prostu przeżyć. Nasze paznokcie były obgryzione do krwi, a my sami chciwie wyssaliśmy czerwony płyn. O świcie zlizujemy rosę z kafelków, ale nasze brzuchy wciąż bolą. (…) Wreszcie zdaliśmy sobie sprawę, że znaleźliśmy się tu w konkretnym celu i nie doczekamy szczęśliwego zakończenia”. – s. 12
Southampton wydawało się w miarę
spokojnym miasteczkiem. Owszem zdarzały się tu nieprzyjemne zajścia. Jak w
każdym miejscu na świecie znajdowały się dzielnice, które lepiej było omijać
szerokim łukiem i działy rzeczy, sprawiające, że stróże prawa nie narzekali na
nudę, ale gdy pewnego dnia zaginęła para młodych ludzi nikt nie podejrzewał, że
to początek piekła, którego długo nie będzie można rozszyfrować.
Amy i Sam budzą się w 4,5
metrowym basenie. Do dyspozycji mają jedynie telefon z rozładowującą się
baterią i pistolet. Komórka dzwoni i dziewczyna słyszy najgorszy komunikat w
swoim życiu: zabij albo zgiń. Mroczną zabawę może wygrać tylko jedno z nich.
Osoba, która zastrzeli współtowarzysza niedoli, wygrywa. Nagrodą jest wolność. Rozpoczyna
się walka o przetrwanie w okrutnych warunkach.
Gdy tajemnicza postać wypuszcza zwycięzcę,
o całej sprawie dowiaduje się policja. Inspektor Helen Grace dokłada wszelkich
wysiłków, by odnaleźć sprawcę. Sytuacja jest o tyle zła, że dochodzi do
kolejnych porwań, a informacje dotyczące osoby odpowiedzialnej za te
makabryczne czyny są coraz bardziej sprzeczne. Mordercza gra, świadcząca o
wielkiej inteligencji mordercy, zdaje się nie mieć końca. Samych ofiar nic nie
łączy. Para nastolatków, przedsiębiorców, prostytutki, matka z córką, lekarka i
adwokat. W śledztwie nic się nie zgadza. Poszkodowani podają całkiem inne
rysopisy sprawcy i tylko kilka rzeczy zdaje się do siebie pasować. Jaki jest
klucz do wyjaśnienia zagadki? Czy można porywać bez żadnego powodu, jedynie dla
samej chorej przyjemności niszczenia ludzi? Jakimi kryteriami kieruje się
doskonale zorganizowany sprawca? Do czego ma prowadzić gra na śmierć i życie? Powoli
zabójca odkrywa karty a prawda mrozi krew w żyłach.
„Ene, due, śmierć” to doskonały i
klaustrofobiczny thriller. Przesiąknięty atmosferą strachu, mroku i braku
nadziei na ratunek, otula czytelnika coraz ciaśniej, wywołując gonitwę myśli i
przyprawiając o szybsze bicie serca i skok ciśnienia. To opowieść o
nieludzkim szaleńcu niszczącym życie, ale także o policjantach z przeszłością,
którzy mimo bólu i słabości, bronią niewinnych ludzi. To rzecz o prawdziwym
świecie, w którym nic nie jest czarno-białe, a decyzje choć trudne, wpływają na
całe życie bohaterów. Nie ma tu nieskazitelnych postaci. Wszyscy stają przed
wyborami, które w mniejszy lub większy sposób wywołują kontrowersje i
wstrząsają ich światem. Każda sytuacja zdaje się prowadzić do dylematów,
mnożących tylko słuszne wątpliwości i gmatwających sytuację. Autor w niezwykle
ciekawy sposób pokazuje jak człowiek postawiony pod ścianą rewiduje własne
życiowe postanowienia i zbiór zasad, którymi się kierował. Pokazana jest nie
tylko desperacja pozostawionych samym sobie ludzi, w których gaśnie nadzieja na
ratunek, ale i sam proces degeneracji ich psychiki. Tym okrutniejszy, że
postępuje on równocześnie z wycieńczeniem organizmu. Bohaterowie umierający z
głodu i pragnienia, zmuszeni są do czynów, których nigdy nie popełniliby w normalnym świecie. Ekstremalna sytuacja wymaga ekstremalnych środków. Powoli
humanitaryzm i empatia zdają się zanikać, budzi się zwierzęcy instynkt
przetrwania. Atmosfera się zagęszcza i mimo tłumaczeń, próby rozgrzeszenia się,
tak naprawdę nikt nie jest wygrany. Potworne jest w tej książce to, że to
właśnie ten, kto przeżył zdaje się zniszczony, pokonany. Powrót do normalnego
świata to bowiem powrót do niekończących się koszmarów i wyrzutów sumienia.
J.M. Arlidge tworzy mocne,
charakterystyczne postaci. Nie ma tu kryształowo czystych bohaterów. Są za to
ludzie po przejściach, którzy z własnej woli wybrali swoją drogę życiową. Helen
skrywa w sobie mroczny sekret, nakazujący jej zadawanie sobie bólu. Z pozoru
twarda i nieustępliwa, kierująca się prawdą i moralnością, własnym życiem
pragnie udowodnić, że nawet z najgorszej sytuacji można powstać. Detektyw
Mark mimo iż jest świetnym policjantem, załamany odejściem żony i córki, topi
smutki w alkoholu, nie zważając na grożące mu sankcje. Emilia zaś nie cofnie
się przed niczym, by zdobyć uznanie i sławę dziennikarską. Pisarz kumuluje
skomplikowane i złożone postaci, które zostają przeciwstawione bohaterom
porwania. Mrok podsyca dodatkowo sytuacja na komisariacie i konieczność
poszukiwania osoby, która zdradziła zespół.
„O rozpacz było łatwiej niż o nadzieję. Nadzieja jest okrutna – obiecywała miłość, ciepło, bezpieczeństwo, szczęście, a Caroline bała się, że żadnego z powyższych nigdy już nie doświadczy.” – s. 205
Wędrówka do najciemniejszych
zakątków duszy, obserwowanie wyniszczającej ludzi gry. Odchodzenie od zmysłów,
zmaganie się z umierającym ciałem, próba zbudowania życia po traumie przebytych
wydarzeń. Śledzenie poczynań i przeszłości osoby, która bawi się ludzkim
nieszczęściem i odbiera życiu wszystkie jasne strony. Podążanie za dotkliwym
dzieciństwem głównej bohaterki i problemami policjantów z komisariatu w
Southapmton. Do tego łamanie sobie głowy, o co tak naprawdę chodzi zabójczyni.
Wnikanie w psychikę ludzką, mroczną, naznaczoną tragicznymi przejściami,
pragnieniem zemsty. Masa emocji i szybkie tempo zdarzeń, a wszystko to w
powieści, od której się nie oderwiecie. Jeśli mam być szczera, to chyba
najlepszy kryminał, jaki do tej pory przeczytałam. „Ene, due, śmierć” to mocna,
przejmująca, brutalna książka o walce o życie na wielu płaszczyznach, która nie
pozwoli zapomnieć o sobie.
M.J. Arlidge, Ene, due, śmierć,
przeł. Agnieszka Brodzik, wyd. Czwarta Strona, Poznań 2015.
Komentarze
Prześlij komentarz