Katarzyna Olubińska "Szczęście w wielkim mieście" - recenzja

 z cyklu książki z duszą


Jest trochę jak piękny i nieuchwytny motyl. Czeka się na nie długo, łapie gdy tylko pojawi się na horyzoncie i rozkoszuje się jego pięknem. U większości pojawia się gościnnie. Ot tak na chwilę, by potem wróciła szarzyzna życia. Czy jest aż tak wielkim wydarzeniem? Czy nie ma go w naszej codzienności? Czy da się je w końcu odnaleźć wszędzie, nawet w wiecznie zabieganym, wielkim mieście?

"Co by było, gdybyś tak mocno, jak wierzysz, że ci się nie uda, już dziś uwierzyła w swoje szczęście?", taki napis przeczytałam gdzieś na murze i wracał potem do mnie bardzo często." - s. 191

No właśnie, co by się stało? Czy jesteśmy w ogóle zdolni do takiej wiary? Bo w tworzeniu czarnych scenariuszy większość ludzi nie ma sobie równych. Potrafimy odnaleźć każdy rodzaj przeszkód, nawet tych najbardziej niezwykłych i nieprawdopodobnych. A gdyby tak odwrócić sytuację i z równą łatwością zacząć wierzyć w szczęście i odnajdywać je co rusz?

Łap to, co najważniejsze

Każda z nich jest inna, a jednak łączy je nieco podobieństw. Wszystkie musiały znaleźć drogę do swojego szczęścia. Jedne zrobiły to szybciej, innym zajęło to trochę czasu. Niektóre wywróciły swój świat do góry nogami, pozostałe w zasadzie nieco poszerzyły swój wachlarz działania, O każdej z nich czytałam wieczorami. Niespiesznie, poznając na spokojnie historie, które wydawały się z jednej strony nieco nierealne, z drugiej piękne i jak najbardziej rzeczywiste. Łut szczęścia? Wyproszenie łaski? Dobrze podjęta decyzja? 

Każda z tych historii nosi w sobie "coś więcej". Pierwiastek tej rzeczywistości, która wymyka się naszemu rozumowaniu. Każda brzmi trochę jak z baśni i uświadamia, że można zacząć od nowa. Dominika rozstała się z dobrze płatną pracą i stanowiskiem, by robić różańce. To właśnie w tej kontemplacyjnej modlitwie i łączeniu paciorków odnalazła swoje miejsce. Agata z planowania wydarzeń kulturalnych i spinania budżetów w korpo przeniosła się do planowania zdrowego życia. Z pasją poznaje kolejne rośliny, z których tworzy niesamowite i pozbawione chemii kosmetyki. Joanna po urodzeniu dziecka stwierdziła, że woli poświęcić więcej czasu wychowywaniu swoich latorośli niż opieką nad cudzymi dziećmi w przedszkolu. Ciąża i czas po niej dały jej szansę na powrót do pasji, jaką od zawsze było malowanie. Droga do pisania ikon zadziwiła ją tak samo jak popularność ikony, którą na pewno dobrze znacie, a która wyszła spod jej ręki. Monika planowanie swoich i cudzych podróży i posadę w branży lotniczej zamieniła na coś zupełnie innego. Dołączyła do firmy koleżanki, która zajmuje się produkcją domowych konfitur. Po latach poświęconych obowiązkom zawodowym, czuła że przyszedł czas na zmiany i większa dawkę czasu poświęcanego rodzinie. 

Karolina od dziecka kochała malować, jednak karierę związała z medycyną. Leczy i pomaga innym, ale swoje hobby przekuła najpierw w terapię po śmierci synka, a potem w modlitwę i dzielenie się wiarą. Stworzyła całkiem nowe oblicze sztuki sakralnej, jeśli mogę tak powiedzieć. Delikatne, zwiewne, ciepłe. Ewa spełnia się jako architekt. Lubi swoją pracę, ale niespodziewanie to, co robiła na prezenty dla znajomych, stało się jej drugim zajęciem. W pięknych i delikatnych bransoletkach przekazuje ważne przesłanie. Każda z nich zawiera myśl lub cytat z Pisma Świętego, który można odczytać, znając kod. Sylwia miała dobrą pracę i ustabilizowane życie w Irlandii. Wszystko zmieniło się, gdy zachorowała. To właśnie poważne dolegliwości sprowadziły ją znów do Polski, gdzie postanowiła na powrót zapuścić korzenie. Zmieniła także sposób patrzenia na codzienność i oddała się fotografii, którą uwielbia. Sukcesy i publikacje tylko potwierdziły, że obrała dobrą drogę. 

Pośród tych historii przeplata się jeszcze jedna. Opowieść o marzeniach samej autorki. Pragnienie posiadania rodziny, które w końcu po latach się spełniło. Historia straty mamy, którą Katarzyna bardzo przeżyła. Organizacja pielgrzymki do Medjugorje, wymagającej od dziennikarki sporej dawki odwagi i wytrwałości. W końcu zaś spełnienie marzenia o posiadaniu dziecka. Te wszystkie wydarzenia łączy jedna nić - wiara i modlitwa. Zawierzenie Temu, Który wszystko może. Cierpliwe wsłuchiwanie się w Jego słowo i czekanie na to, czym nas obdarzy.

"Szczęście w wielkim mieście" - moja opinia 

Najnowsza książka Katarzyny Olubińskiej każe zadać sobie pytanie, czym jest szczęście i jaka droga do niego wiedzie. Na przykładzie bohaterek autorka pokazuje, że to nie kariera czy wyjątkowo dobre zarobki są sednem szczęścia. Jest nim za to czas dla rodziny, poczucie spełnienia, możliwość realizowania swoich pasji. Czy zatem wielkie miasto daje szczęście? Nadal myślę nad odpowiedzią na to pytanie. Na pewno trudno przytaknąć, mając w pamięci ciągły zgiełk, zabieganie, tempo życia czy korporacyjny system pracy. A jednak mimo wszelkich niedogodności, można znaleźć swoje miejsce na ziemi i to, co jest naszym powołaniem. 

W każdej z tych historii wiara odgrywa swoją rolę. Proste i piękne modlitwy skutkują pomysłami lub wydarzeniami, z których rodzi się nowa rola bohaterek. Nie ma tu łatwych decyzji. Każda z pań musi postawić kropkę nad "i" i zdecydować się na coś. Jednym przychodzi to bardziej naturalnie, inne potrzebują zastanowienia i czasu. Nad każdym z podejmowanych przez nie przedsięwzięć czuwa jednak "Ktoś" więcej. Podobnie jest z samą autorką. Mimo smutku, wątpliwości, przeciwności losu, jej zawierzenie prowadzi do realizacji siebie jako żony, organizatorki, matki. Z kart "Szczęścia w wielkim mieście" płynie optymizm, siła, nadzieja, wiara. To spokojna książka, która pozwala zatrzymać się na chwilę w tym pędzie wielkiego miasta i pomyśleć, czy droga którą podążam, jest moją drogą. Czy idę swoją ścieżką, czy płynę z prądem, który niesie mnie, gdzie chce. 

Czy wielkie miasto da mi szczęście? Zadaję sobie to pytanie od dłuższego czasu, bo mimo wszystko nadal jestem dziewczyną z mniejszej miejscowości. Coraz bardziej tęsknię za niespiesznym trybem życia. A jednak to wielkie miasto daje mi pewne możliwości. To tu spełniły się niektóre moje marzenia, a nawet zyskałam coś, o czym bałam się głośno mówić. Czym jest szczęście? To kroczenie po swojemu przez świat? Świadomość, że jest się kochanym przez Boga mimo wszystko? To odkrywanie swojego powołania bez względu na wiek? Myślę, że to wszystko po trochu. A nawet więcej. 

Jeśli jesteście zmęczeni wielkim miastem. Nie wiecie, co dalej, w którą iść stronę. Jeśli szukacie swojego szczęścia lub choćby oddechu do przytłaczającej rzeczywistości, sięgnijcie po "Szczęście w wielkim mieście". Zyskacie inną perspektywę i poznacie dobre miejsca w internecie, bo bohaterki tej książki w większości możecie spotkać właśnie w mediach społecznościowych. I przekonacie się, że na zmianę nigdy nie jest za późno. 



Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu WAM.

Katarzyna Olubińska, Szczęście w wielkim mieście, wyd. WAM, Kraków 2022.

Komentarze