Veronica Roth "Wybrańcy" - Recenzja
Ziemię pustoszy jakiś nieznany wróg. Nie wiadomo, jak go pokonać. Wojsko i policja próbują powstrzymać rozszerzające się zniszczenie. Potem pojawia się superbohater. Nie zawsze idzie mu jak po maśle, bo przecież nie może być za łatwo. Ostatecznie jednak pokonuje przeciwnika. Ziemia jest uratowana, ludzie świętują, zapada kurtyna.
Nikt nie zastanawia się, co dzieje się dalej. Nie myśli o tym, jak czuje się ów heros, który pokonał monstrum. A może historia zaczyna się dopiero, gdy opadnie kurz po bitwie, a ludzie zaczną wracać do normalnego życia? 10 lat po tym jak Wybrańcy zwyciężyli Mrocznego znów dzieje się coś dziwnego. Sloane jest jedną z tych, którzy uratowali świat przed Armagedonem. By ocalić ludzkość poświęciła wszystko – nastoletnie lata, zdrowie – bardziej psychiczne niż fizyczne, swoją przyszłość. Teraz jest jedną z nich – wybawców. Nie można jednak powiedzieć, że układa sobie życie na nowo. Jej przyjaciółka jest gwiazdą Instagrama i zarabia jako celebrytka, opiekując się przy tym chorą matką. Następna zaminowuje wejście do swojego pokoju i udaje, że wszystko w porządku. Przyjaciel leczy rany po niewoli, którą spędził u przeciwnika i korzysta z zapomnienia jakie dają mu narkotyki. Najlepiej zdaje się sobie radzić chłopak bohaterki, który wykorzystuje popularność do czynienia dobra i walki z nierównościami. Angażuje się w konferencje, odczyty, akcje. Tymczasem Sloane w zasadzie nie rusza się z domu. Obsesyjnie pilnuje swojej prywatności, medialnie występuje jedynie podczas uroczystości albo gdy to konieczne. Żyje z dnia na dzień z ogarniającym ją gniewem i powracającymi koszmarami.
Wraz z bohaterką czytelnik cofa się w przeszłość, dochodząc do momentu, w którym wszystko się zaczęło. Tej tajemniczej chwili, będącej punktem zwrotnym w historii Ziemi. Nikt nie znał takiej siły, nie podejrzewał istnienia brutalnej i niszczącej wszystko istoty, której pokonanie wydawało się niemożliwe. Pomocą okazały się sposoby, których nikt wcześniej nie traktował poważnie. Nie było jednak łatwo odnaleźć wybrańców. Wiele aspektów tej historii pozostawało niejasne, utajnione. Nawet sami bohaterowie znali jedynie niewielki fragment działań rządu. Prawdę daje się wyczytać z udostępnionych przez agencję dokumentów, które przegląda Sloane. Kłóci się ona z tym, co znają bohaterowie. Raporty są szczere do bólu, niepozbawione krzywdzących bohaterów treści, a często przemilczeń i utajnionych treści.
Wspomnienia i opowieść o rodzących się w Wybrańcach emocjach przeplatają się z opisami potyczek. Veronica Roth nie serwuje lekkiej treści. Pokazuje nieidealnych, naznaczonych przeszłością, obarczonych nadmiernym ciężarem bohaterów, którzy nie zawsze potrafią się uporać z przeszłością. Zwraca również wielką uwagę na topografię miasta, co będzie nie bez znaczenia w powieści. Choć minęło już tyle czasu, w Sloan nadal jest lęk przed powrotem tego, kto zabrał jej wszystko. Również czytelnik ma poczucie, że wydarzy się coś, co całkiem zmieni bieg tej historii. Nie napiszę jednak nic więcej, bo każde zdanie o drugiej części powieści to spoiler.
Pisarka sięga po kultowy mit, ale traktuje go całkiem inaczej niż większość twórców. Rozpoczyna w momencie, w którym inni kończą i nie skupia się na splendorze i nimbie otaczającym Wybrańców. Owszem ich życie jest przedmiotem zainteresowania, plotek, są celebrytami, ale nikt nie zastanawia się nad uczuciami, które im towarzyszą, ranami, z którymi muszą się uporać. To właśnie od tej strony rozpatrywana jest historia pięciorga młodych ludzi. Zmaganie się z syndromem stresu pourazowego, sięganie po narkotyki, koszmary, powracające wyrzuty sumienia i obrazy ginących ludzi to wszystko to codzienność bohaterów. Nie każdy z nich sobie radzi.
O tym jak bardzo walka wpłynęła na nich świadczy język którego używają – odpowiedni dla nastolatków nie zaś dorosłych ludzi. Czytając czasami wydaje się, że poprzez pozbawienie ich okresu przejścia między dzieciństwem a dorosłością, coś nieodwracalnie zostało utracone. Spustoszenie jakiego starcie z Mrocznym dokonało najbardziej widać na przykładzie Sloane oraz Alberta. Jednak to w psychikę dziewczyny można wniknąć najgłębiej. To ona wprowadza czytelnika w świat powieści i jest najlepiej sportretowana. Pozostała czwórka blednie ja jej tle. Bohaterowie nie zawsze są krystalicznie czyści, wolni od strachu, cierpienia, słabości, wad. To kolejny mocny punkt „Wybrańców”. To nie opowieść o idealnych ludziach ze stali, ale zwyczajnych osobach, które mają cały bagaż doświadczeń, ran, lęków, niepewności, jak każdy z nas. Dodatkowo obarczonych zbyt dużym ciężarem jak na ich wiek.
Sięgnęłam po tę pozycję z ciekawości czy pisarka zaoferuje mi coś więcej niż w młodzieżowej literaturze. Nie zawiodłam się. Powieść wciąga, ma urozmaiconą formę, dzięki wpleceniu fragmentów notatek, sprawozdań, tajnych akt, poezji, gazet. Ujmuje psychologią postaci, dopracowaniem szczegółów, szczególnie jeśli chodzi o topografię miasta czy tworzenie rzeczywistości. Nie brak tu tajemnic i smaczków. Roth udowadnia, że potrafi pisać wymagające od czytelnika książki, choć ta nie jest wolna od wad. Dialogi i czasami płytkie sceny to najsłabsze elementy powieści. Mocno kontrastują one z lepszą częścią.
Warto zaznaczyć, że „Wybrańcy” to urban fantasy dla dorosłych. Nie wszystko mnie tu przekonuje, choćby opieranie się w pewnych sytuacjach jedynie na przeczuciu. Podkreślam jednak, że to już nie historia dla młodzieży, ale mocniejsza, bardziej psychologiczna proza. Cenne dla mnie było również wykorzystanie legend i artefaktów. „Wybrańcy” nie są jakąś wybitną pozycją, ale naprawdę dobrą literaturą poruszającą szereg interesujących kwestii i ukazującą postać bohatera z innej perspektywy. Z ciekawością czekam na dalszy ciąg tej historii.
Veronica Roth, Wybrańcy, przeł. Miłosz Urban, wyd. Media Rodzina, Poznań 2021.
"Wir pojawiał się gwałtownie. Zmiana ciśnienia, a potem w ułamku sekundy: tornado. Odwrócony lej wirujących śmieci, sięgający od poziomu ulicy do samego nieba. Tyle, że nie napędzał go wiatr, a coś innego, struny energii, która porywała wszystko na swojej drodze do środka. A kiedy ludzie przemieszczali się w stronę centrum tego leja - w stronę centrum niszczycielskiej siły - rozpadali się na części, kawałek po kawałku rozczłonkowywani przez magię. Czasem nawet zbyt szybko, by ciało zdążyło umrzeć, więc agonia następowała w każdym elemencie osobno." - s. 292
Nikt nie zastanawia się, co dzieje się dalej. Nie myśli o tym, jak czuje się ów heros, który pokonał monstrum. A może historia zaczyna się dopiero, gdy opadnie kurz po bitwie, a ludzie zaczną wracać do normalnego życia? 10 lat po tym jak Wybrańcy zwyciężyli Mrocznego znów dzieje się coś dziwnego. Sloane jest jedną z tych, którzy uratowali świat przed Armagedonem. By ocalić ludzkość poświęciła wszystko – nastoletnie lata, zdrowie – bardziej psychiczne niż fizyczne, swoją przyszłość. Teraz jest jedną z nich – wybawców. Nie można jednak powiedzieć, że układa sobie życie na nowo. Jej przyjaciółka jest gwiazdą Instagrama i zarabia jako celebrytka, opiekując się przy tym chorą matką. Następna zaminowuje wejście do swojego pokoju i udaje, że wszystko w porządku. Przyjaciel leczy rany po niewoli, którą spędził u przeciwnika i korzysta z zapomnienia jakie dają mu narkotyki. Najlepiej zdaje się sobie radzić chłopak bohaterki, który wykorzystuje popularność do czynienia dobra i walki z nierównościami. Angażuje się w konferencje, odczyty, akcje. Tymczasem Sloane w zasadzie nie rusza się z domu. Obsesyjnie pilnuje swojej prywatności, medialnie występuje jedynie podczas uroczystości albo gdy to konieczne. Żyje z dnia na dzień z ogarniającym ją gniewem i powracającymi koszmarami.
Wyprawy po czasie
Wraz z bohaterką czytelnik cofa się w przeszłość, dochodząc do momentu, w którym wszystko się zaczęło. Tej tajemniczej chwili, będącej punktem zwrotnym w historii Ziemi. Nikt nie znał takiej siły, nie podejrzewał istnienia brutalnej i niszczącej wszystko istoty, której pokonanie wydawało się niemożliwe. Pomocą okazały się sposoby, których nikt wcześniej nie traktował poważnie. Nie było jednak łatwo odnaleźć wybrańców. Wiele aspektów tej historii pozostawało niejasne, utajnione. Nawet sami bohaterowie znali jedynie niewielki fragment działań rządu. Prawdę daje się wyczytać z udostępnionych przez agencję dokumentów, które przegląda Sloane. Kłóci się ona z tym, co znają bohaterowie. Raporty są szczere do bólu, niepozbawione krzywdzących bohaterów treści, a często przemilczeń i utajnionych treści.
Wspomnienia i opowieść o rodzących się w Wybrańcach emocjach przeplatają się z opisami potyczek. Veronica Roth nie serwuje lekkiej treści. Pokazuje nieidealnych, naznaczonych przeszłością, obarczonych nadmiernym ciężarem bohaterów, którzy nie zawsze potrafią się uporać z przeszłością. Zwraca również wielką uwagę na topografię miasta, co będzie nie bez znaczenia w powieści. Choć minęło już tyle czasu, w Sloan nadal jest lęk przed powrotem tego, kto zabrał jej wszystko. Również czytelnik ma poczucie, że wydarzy się coś, co całkiem zmieni bieg tej historii. Nie napiszę jednak nic więcej, bo każde zdanie o drugiej części powieści to spoiler.
Legenda superbohatera
Pisarka sięga po kultowy mit, ale traktuje go całkiem inaczej niż większość twórców. Rozpoczyna w momencie, w którym inni kończą i nie skupia się na splendorze i nimbie otaczającym Wybrańców. Owszem ich życie jest przedmiotem zainteresowania, plotek, są celebrytami, ale nikt nie zastanawia się nad uczuciami, które im towarzyszą, ranami, z którymi muszą się uporać. To właśnie od tej strony rozpatrywana jest historia pięciorga młodych ludzi. Zmaganie się z syndromem stresu pourazowego, sięganie po narkotyki, koszmary, powracające wyrzuty sumienia i obrazy ginących ludzi to wszystko to codzienność bohaterów. Nie każdy z nich sobie radzi.
O tym jak bardzo walka wpłynęła na nich świadczy język którego używają – odpowiedni dla nastolatków nie zaś dorosłych ludzi. Czytając czasami wydaje się, że poprzez pozbawienie ich okresu przejścia między dzieciństwem a dorosłością, coś nieodwracalnie zostało utracone. Spustoszenie jakiego starcie z Mrocznym dokonało najbardziej widać na przykładzie Sloane oraz Alberta. Jednak to w psychikę dziewczyny można wniknąć najgłębiej. To ona wprowadza czytelnika w świat powieści i jest najlepiej sportretowana. Pozostała czwórka blednie ja jej tle. Bohaterowie nie zawsze są krystalicznie czyści, wolni od strachu, cierpienia, słabości, wad. To kolejny mocny punkt „Wybrańców”. To nie opowieść o idealnych ludziach ze stali, ale zwyczajnych osobach, które mają cały bagaż doświadczeń, ran, lęków, niepewności, jak każdy z nas. Dodatkowo obarczonych zbyt dużym ciężarem jak na ich wiek.
„Wybrańcy” – moja opinia
Sięgnęłam po tę pozycję z ciekawości czy pisarka zaoferuje mi coś więcej niż w młodzieżowej literaturze. Nie zawiodłam się. Powieść wciąga, ma urozmaiconą formę, dzięki wpleceniu fragmentów notatek, sprawozdań, tajnych akt, poezji, gazet. Ujmuje psychologią postaci, dopracowaniem szczegółów, szczególnie jeśli chodzi o topografię miasta czy tworzenie rzeczywistości. Nie brak tu tajemnic i smaczków. Roth udowadnia, że potrafi pisać wymagające od czytelnika książki, choć ta nie jest wolna od wad. Dialogi i czasami płytkie sceny to najsłabsze elementy powieści. Mocno kontrastują one z lepszą częścią.
Warto zaznaczyć, że „Wybrańcy” to urban fantasy dla dorosłych. Nie wszystko mnie tu przekonuje, choćby opieranie się w pewnych sytuacjach jedynie na przeczuciu. Podkreślam jednak, że to już nie historia dla młodzieży, ale mocniejsza, bardziej psychologiczna proza. Cenne dla mnie było również wykorzystanie legend i artefaktów. „Wybrańcy” nie są jakąś wybitną pozycją, ale naprawdę dobrą literaturą poruszającą szereg interesujących kwestii i ukazującą postać bohatera z innej perspektywy. Z ciekawością czekam na dalszy ciąg tej historii.
Veronica Roth, Wybrańcy, przeł. Miłosz Urban, wyd. Media Rodzina, Poznań 2021.
Komentarze
Prześlij komentarz