Katarzyna Tubylewicz "Samotny jak Szwed? O ludziach północy, którzy lubią być sami" - Recenzja
Szwecja jawi się jako miejsce idealne do życia. Dobra opieka socjalna, piękne krajobrazy, duże zarobki, tolerancja. Małe kolorowe domki na tle malowniczych krajobrazów, codzienny kontakt z naturą. Kraj idealny do spokojnego życia. Ale to jedno oblicze Szwecji.
Jeśli mogłabym spędzić kilka miesięcy w jakimś europejskim kraju, chciałabym zobaczyć północ Szwecji. Niemal dzikie, słabo zamieszkane tereny, długie dnie latem i noce zimą. Spokój i dotyk przyrody. Cisza przerywana jedynie odgłosami szumiącej w rzece wody, śpiewem ptaków, poruszanych wiatrem liści. Miejsce idealne do odpoczynku po pandemii.
Szwecja to jednak nie tylko sielankowe krajobrazy, ale przede wszystkim konkretny system społeczny, który mimo niezaprzeczalnych zalet, ma też spore wady. Szwedzi jawią się jako osoby zdystansowane, samotnicze. Do momentu lektury nie miałam pojęcia, że dla par normalne jest mieszkanie osobno, mimo że przebywają dłużej w związku. I nie chodzi o żadne religijne czy materialne względy, ale niezależność, a lepiej rzec, konieczną każdemu dozę samotności. Indywidualizm w Skandynawii jest bardzo ceniony. Dzieci od małego wychowywane są do odpowiedzialności i samodzielności.
Nie jest więc niczym dziwnym, że wraz z uzyskaniem pełnoletniości opuszczają dom i smakują dorosłego życia na własną rękę. Trzeba dodać, że opiekuńcze państwo, istniejące dzięki wysokim podatkom, pozwala na szybkie usamodzielnienie się i niekorzystanie z pomocy rodziców. Tanie kredyty, możliwość znalezienia dobrej pracy tylko ułatwiają samodzielny start. Istnieje wręcz cichy obowiązek kilkuletniego samotnego mieszkania, by wiedzieć, jakim się jest i nauczyć się sobie radzić w rożnych sytuacjach. To lekcja samopoznania i sprawdzian dojrzałości.
Zachowawczość pociąga jednak za sobą płytkie relacje. Szwedzi nie potrzebują tabunów znajomych, są bardziej introwertykami, osobami, które mają swoje grono, zamknięte dla przybyszów z zewnątrz, choć i to się zmienia w otwartym świecie. Na pewno jednak nie są podobni do wszędobylskich Amerykanów, lubujących się w imprezach i posiadających setki znajomych na fb.
Dozowanie sobie kontaktów społecznych zdecydowanie nie jest niczym złym. Każdy z nas jest inny i potrzebuje do szczęścia mniej lub więcej spotkań z drugim człowiekiem. Ważne jednak, by nie dać innym wyssać z siebie całej energii (co doskonale rozumiem, bo choć lubię towarzystwo, uwielbiam też samotność). Tu Szwedzi radzą sobie całkiem dobrze, uciekając od zgiełku miast, choć Sztokholm to w porównaniu z Warszawą pustynia milczenia. Ważną częścią ich życia jest kontakt z naturą. Samotne spacery, korzystanie z dobrodziejstw lasu, kontemplacja przyrody. To tam odnajdują równowagę, spokój i nabierają energii. Czytając reportaż Katarzyny Tubylewicz miałam wrażenie, że ich życie toczy się dużo wolniej niż nasze.
Inaczej jest również z postrzeganiem samotności przez społeczeństwo. W Skandynawii nikt nie boi się samotności w wieku dojrzałym. Bycie singlem po dwudziestce czy przed trzydziestką nie jest uważane za staropanieństwo czy starokawalerstwo jak w naszej kulturze. Więzi rodzinne w dużych miastach zdają się jednak słabsze niż w Polsce czy Włoszech. Problemem bohaterów książki nie jest znalezienie partnera, ale stworzenie i utrzymanie głębokich więzi. Najbardziej z dojmującą samotnością borykają się starsi ludzie, co szczególnie uwidoczniła pandemia koronawirusa. Od dłuższego czasu nie wiadomo, jak zaradzić problemowi osób, które nie mają rodziny i przyjaciół. Pojawiają się pomysły przyjaciół do wynajęcia, z którymi można spędzać czas, ale nigdy nie zastąpią one prawdziwych relacji.
Czas dla siebie i potrzebna do higieny psychicznej samotność to jedno. Wybieranie spędzania czasu w pojedynkę, czy to w domu czy na łonie natury, jest jak najbardziej pożądane. Nawet szukanie pojedynczych miejsc w środkach komunikacji można łatwo wytłumaczyć. Problem pojawia się jednak, gdy na samotność zostajemy skazani. To właśnie największa bolączka Szwedów, którzy doskonale czują się w swoim własnym towarzystwie. Wszystko jest dobre, jednak z umiarem.
"We Włoszech ludzie naprawdę chcą przez cały czas być razem. Okazało się, że w Szwecji jest odwrotnie. Podczas studiów wręcz wstydziłem się swojej potrzeby bycia z innymi. Uderzało mnie, że moi znajomi nie chcieli wspólnie jeść posiłków, spędzać razem czasu. Młodzi ludzie siedzieli samotnie w swoich kawalerkach. Jednocześnie id pierwszej chwili pokochałem w Szwecji niezależność, którą moi tutejsi rówieśnicy brali za coś oczywistego. Mieli dwadzieścia lat i mieszkali samodzielnie, byli niezależni finansowo, uniezależnieni od rodziców, tacy dorośli." - s. 53
Jeśli mogłabym spędzić kilka miesięcy w jakimś europejskim kraju, chciałabym zobaczyć północ Szwecji. Niemal dzikie, słabo zamieszkane tereny, długie dnie latem i noce zimą. Spokój i dotyk przyrody. Cisza przerywana jedynie odgłosami szumiącej w rzece wody, śpiewem ptaków, poruszanych wiatrem liści. Miejsce idealne do odpoczynku po pandemii.
Relacje międzyludzkie
Szwecja to jednak nie tylko sielankowe krajobrazy, ale przede wszystkim konkretny system społeczny, który mimo niezaprzeczalnych zalet, ma też spore wady. Szwedzi jawią się jako osoby zdystansowane, samotnicze. Do momentu lektury nie miałam pojęcia, że dla par normalne jest mieszkanie osobno, mimo że przebywają dłużej w związku. I nie chodzi o żadne religijne czy materialne względy, ale niezależność, a lepiej rzec, konieczną każdemu dozę samotności. Indywidualizm w Skandynawii jest bardzo ceniony. Dzieci od małego wychowywane są do odpowiedzialności i samodzielności.
Nie jest więc niczym dziwnym, że wraz z uzyskaniem pełnoletniości opuszczają dom i smakują dorosłego życia na własną rękę. Trzeba dodać, że opiekuńcze państwo, istniejące dzięki wysokim podatkom, pozwala na szybkie usamodzielnienie się i niekorzystanie z pomocy rodziców. Tanie kredyty, możliwość znalezienia dobrej pracy tylko ułatwiają samodzielny start. Istnieje wręcz cichy obowiązek kilkuletniego samotnego mieszkania, by wiedzieć, jakim się jest i nauczyć się sobie radzić w rożnych sytuacjach. To lekcja samopoznania i sprawdzian dojrzałości.
Zachowawczość pociąga jednak za sobą płytkie relacje. Szwedzi nie potrzebują tabunów znajomych, są bardziej introwertykami, osobami, które mają swoje grono, zamknięte dla przybyszów z zewnątrz, choć i to się zmienia w otwartym świecie. Na pewno jednak nie są podobni do wszędobylskich Amerykanów, lubujących się w imprezach i posiadających setki znajomych na fb.
Dwie strony samotności
Dozowanie sobie kontaktów społecznych zdecydowanie nie jest niczym złym. Każdy z nas jest inny i potrzebuje do szczęścia mniej lub więcej spotkań z drugim człowiekiem. Ważne jednak, by nie dać innym wyssać z siebie całej energii (co doskonale rozumiem, bo choć lubię towarzystwo, uwielbiam też samotność). Tu Szwedzi radzą sobie całkiem dobrze, uciekając od zgiełku miast, choć Sztokholm to w porównaniu z Warszawą pustynia milczenia. Ważną częścią ich życia jest kontakt z naturą. Samotne spacery, korzystanie z dobrodziejstw lasu, kontemplacja przyrody. To tam odnajdują równowagę, spokój i nabierają energii. Czytając reportaż Katarzyny Tubylewicz miałam wrażenie, że ich życie toczy się dużo wolniej niż nasze.
Inaczej jest również z postrzeganiem samotności przez społeczeństwo. W Skandynawii nikt nie boi się samotności w wieku dojrzałym. Bycie singlem po dwudziestce czy przed trzydziestką nie jest uważane za staropanieństwo czy starokawalerstwo jak w naszej kulturze. Więzi rodzinne w dużych miastach zdają się jednak słabsze niż w Polsce czy Włoszech. Problemem bohaterów książki nie jest znalezienie partnera, ale stworzenie i utrzymanie głębokich więzi. Najbardziej z dojmującą samotnością borykają się starsi ludzie, co szczególnie uwidoczniła pandemia koronawirusa. Od dłuższego czasu nie wiadomo, jak zaradzić problemowi osób, które nie mają rodziny i przyjaciół. Pojawiają się pomysły przyjaciół do wynajęcia, z którymi można spędzać czas, ale nigdy nie zastąpią one prawdziwych relacji.
Czas dla siebie i potrzebna do higieny psychicznej samotność to jedno. Wybieranie spędzania czasu w pojedynkę, czy to w domu czy na łonie natury, jest jak najbardziej pożądane. Nawet szukanie pojedynczych miejsc w środkach komunikacji można łatwo wytłumaczyć. Problem pojawia się jednak, gdy na samotność zostajemy skazani. To właśnie największa bolączka Szwedów, którzy doskonale czują się w swoim własnym towarzystwie. Wszystko jest dobre, jednak z umiarem.
Szwecja oczami innych
Katarzyna Tubylewicz nie ogranicza się jedynie do swoich własnych obserwacji i historii o tym, jak zaczęła się jej przygoda ze Szwecją. Spotyka się z różnymi ludźmi, by zapytać o wymiary samotności w ich ojczyźnie lub miejscu zamieszkania z wyboru. Z religioznawcą Davidem Thurfjellem rozmawia o szwedzkiej duszy, potrzebie ciszy i swoistym pojmowaniu duchowości. Erik Gandini jest jej przewodnikiem po teorii miłości i tym jak wyglądają związki w tym kraju. Ewa Heller Ekblad daje wgląd w sytuację seniorów, szczególnie trudną w obecnym czasie restrykcji związanych z pandemią, które pomimo łagodnego wymiaru nie ominęły Szwecji. Odseparowały one przede wszystkich od społeczeństwa osoby starsze, które często nie spotykają się z nikim. Vincent V. Severski mieszkający trochę w Polsce, trochę w ojczyźnie Ingrid Bergman, przybliża zawód szpiega, w który wpisana jest permanentna samotność.
Najbardziej poruszyła mnie rozmowa z Peterem Strangiem, profesorem medycyny paliatywnej. Dyskusja o tym, jak pomagać w odchodzeniu, co powinno się dziać, jak lekarze, pielęgniarze i osoby z otoczenia powinny reagować, jest niezwykle ważna. Nie mamy często wielu doświadczeń, a odejście z tego świata bywa bolesne, trudne i często samotne. Nie możemy z kimś odejść, jednak możemy zrobić wszystko, by ostatnie chwile były wypełnione spokojem i poczuciem troski. Dalej jest mowa o introwertykach i ich przeżywaniu codzienności. Autorka rozmawia również z Tomasem Tranströmerem i jego żoną. Laureat Literackiej Nagrody Nobla za poezję ukazuje całkiem nowy wymiar samotności spowodowanej niemożnością przekucia myśli w słowa. Afazja spowodowana wylewem, jest szczególnie dotkliwa dla człowieka, którego istotą życia były słowa. Pomimo trudności poeta nie alienuje się, prowadzi otwarty dom a jego ustami jest żona. O tym, jak to jest wyrażać własne zdanie w bardzo zachowawczej i nieskorej do polemiki oraz dyskusji Szwecji mówi Stina Oscarson. Wyrażanie poglądów w kraju, w którym nawet dalekie konotacje z kimś, kto ma niewłaściwy punkt widzenia, wymaga odwagi i gotowości do wystawienia się na krytykę innych. Therese Bohman opowiada nie tylko o swoich bohaterkach, ale związkach i kobietach, które do złudzenia przypominają tworzone przez nią postaci. Ostatnia rozmowa poświęcona jest jodze i medytacji. Joakim Gavezzeni odpowiada na pytania dotyczące dochodzenia do spotkania z samym sobą i nauki rozpoznawania oraz przepracowywania towarzyszących nam uczuć, emocji, stanów.
„Samotny jak Szwed?” – moja opinia
Ciekawiło mnie, co znajdę na kartach reportażu Katarzyny Tubylewicz. Szwecja, pewnie też trochę dzięki Jonnie Jinton kojarzy mi się ze spokojną przystanią, krajem, który pięknie odmalowała na kartach „Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren. Chciałam zatem przekonać się, czy te dwa zbieżne, choć pochodzące z różnych czasów obrazy są prawdziwe. Autorka utwierdziła mnie w przekonaniu, że jej druga ojczyzna jest miejscem, gdzie nawet w mieście panuje spokój i znacznie mniej hałasu niż w naszym kraju. Podkreśliła wagę przyrody, samodzielności, odpowiedzialności mieszkańców. Opowiedziała również o wielu obliczach samotności, która wypływa przecież z różnych czynników.
Ciekawy dobór rozmówców, wywiady przeplatane ze wspomnieniami oraz obserwacjami autorki, dobry styl i piękne zdjęcia, które są uzupełnieniem tekstu sprawiły, że książkę naprawdę dobrze się czyta. Kolejne rozdziały przechodziły płynnie w opowieść o tym, czym jest szwedzka samotność. Pomimo niewątpliwych zalet, czegoś mi jednak zabrakło. Liczyłam na nieco większe wejście w głębię szwedzkiej samotności. Potraktowany z wielu stron temat, był dobrze opracowany i interesująco przedstawiony. Nie opuszczało mnie jednak wrażenie pewnej płytkości, niedopowiedzenia, braku postawienia jakiegoś mocnego akcentu, który pozwoliłby czytelnikowi zakotwiczyć się w tekście. Reportaż był dobry, ale nie pozostawił we mnie głębszych przemyśleń, poza rozdziałem o opiece paliatywnej. Dowiedziałam się kilku nowych rzeczy, nadal bardzo chciałabym odwiedzić ten kraj, ale coś mi nie zagrało. Gdybym miała polecić komuś reportaż o Szwecji wybrałabym raczej „Kraj nie dla wszystkich”. Mocny, konkretny, choć ukazujący to państwo z zupełnie innej strony. Trochę mi żal, bo sam pomysł był świetny, wykonanie całkiem niezłe, zdjęcia piękne, ale no właśnie, pozostał jakiś brak.
Katarzyna Tubylweicz, Samotny jak Szwed? O ludziach północy, którzy lubią być sami, wyd. Wielka Litera, Warszaw 2021.
Komentarze
Prześlij komentarz