Jozef Karika "Strach" - Recenzja

 


Zimny, świszczący w uszach wiatr. Skrzypiący pod stopami śnieg. Przenikający do szpiku kości mróz. Spokojne miasteczko, uśpione arktycznymi mrozami. Ludzie wychodzący jedynie, gdy to najbardziej konieczne. W przerażający zimnem i na pozór uśpiony świat wkrada się jednak tragedia. Zaginięcie dziecka to dopiero początek nieszczęść.

"Strach to znacznie dziwniejszy stan. Jeśli chcecie do kogoś przeniknąć, dostać się do jego umysłu i duszy, musicie zwrócić jego uwagę, jak najbardziej. W żaden inny sposób nie uda się wam to skuteczniej niż wtedy, gdy tę osobę porządnie wystraszycie. Strach zbliża jeszcze bardziej niż miłość, otwiera bramy duszy. Przerażony człowiek skupia na was sto procent swojej uwagi, obnaża się przed wami do dna, nawet o tym nie wiedząc. Wszystko to, czego boimy się najbardziej, wręcz zapraszamy do swojego życia."

Gdy życie Jożo zaczyna się walić w jego umyśle pojawia się jedno słowo - dom. To właśnie mieszkanie w Rużomberku staje się dla niego azylem po utracie ukochanej i dachu nad głową. Kierunek został obrany, ale już na miejscu bohater zdaje sobie sprawę z tego, że nie był to jednak dobry wybór. Miasteczko pogrążone w bezrobociu, marazmie i ekstremalnym mrozie mimo pięknych krajobrazów spod Tatr Niżnych nie wita swojego mieszkańca zbyt ciepło. Dom nie uspokaja lecz przywołuje niemiłe wspomnienia. Opuszczone, przesiąknięte wonią cebuli, skrywające w sobie bolesne chwile i straszne wydarzenia mieszkanie przytłacza zamiast koić nerwy. Pokój, do którego mężczyzna nie wchodzi, opuszczony lokal obok, w którym wydarzyły się rzeczy, o których lepiej nie pamiętać, napawają bohatera strachem. Gdy ginie pierwsze dziecko wspomnienia zaczynają powracać całą kaskadą.

Historia pewnego zniknięcia

Zwykłe zaginięcie, jakie zdarzają się każdego dnia w każdym miejscu na świecie. Ot, dziecko spuszczone na chwilę z oka wyruszyło na poszukiwanie przygód i zostawiło kompletnie oniemiałych rodziców. Kiedy zdążyło zniknąć z pola widzenia? Dokąd mogło się udać? Sąsiedzi organizują poszukiwania, mające pomóc policji w znalezieniu malca. Liczy się każda chwila, w końcu mróz jest naprawdę ekstremalny. Po pierwszym zniknięciu następuje kolejne. Do tego pojawiają się makabryczne tropy, które sugerują działanie szaleńca. Zamiast śladów niewielkich bucików poszukujący znajdują trofea - starannie ułożony kopczyk mleczaków, powbijane w śnieg palce tworzące przerażający płotek, buźkę na śniegu z prawdziwych oczu. Jożo za każdym razem czuje paraliżujące dreszcze i odbierający mu dech strach. Doskonale wie, że to zaledwie początek gry. 

Najtrudniej jest, gdy przeciwnik lub zło nie ma konkretnego kształtu. Widzi się jedynie ich posłańców, którzy przyprawiają o drżenie serca. Tysiące śladów, zielona mgła, jeżące włos na głowie zjawy i przeszłość, o której chciałoby się zapomnieć, dają o sobie znać. Nagle to, o czym przez tyle lat próbowali zapomnieć lub co wyparli w podświadomość bohaterowie znów wraca. Dziecięce lęki nabierają realnych kształtów. Jożo, zdaje sobie sprawę, że znów czeka go konfrontacja z nienazwanym złem. Początkowo ani Oto, Hana czy Bohusz nie przyznają się do tego, by wydarzenia coś im przypomniały. Każde z nich ułożyło sobie życie i zapomniało o przeszłości. Gdy jednak nadchodzi mróz a z nim przeciwnik, który zburzył spokój ich dzieciństwa, wszystko odżywa. 

Studium strachu

Niezagojone rany z dzieciństwa to zaledwie początek opowieści. Jozef Karika umiejętnie opowiada o tym, co strach robi z ludźmi. Jak naznacza ich i przenika na całe życie. Do czego zmusza i jak odmienia postrzeganie rzeczywistości. Przemoc, makabryczne zdarzenia, szaleństwo sąsiadki, utrata siostry, maltretowanie, niewytłumaczalne zjawisko, które widział główny bohater na pewnej polanie sprawiają, że jak sam wyznaje, nigdy nie udało mu się opuścić zimy 1986 roku. Zapuściła ona korzenie w jego sercu i życiu, tworząc klatkę, z której nie potrafi się wydostać. Bohaterowie pozostają bezsilni wobec paraliżującego lęku. Uciekają z rodzinnej miejscowości, hartują się fizycznie, tworzą na pozór bezpieczny świat, wchodzą w związki, obsesyjnie dbają o kontrolę, okłamując się, że w ten sposób unikną koszmarów i zapanują nad własnym życiem. Autor jednak prowadzi czytelnika, uświadamiając mu, że przed strachem, jak przed metalicznym zapachem, zieloną mgłą i hukiem metalowych walców nie ma ucieczki. Można udawać, kluczyć, ale nie da się schronić. 

Karika doskonale stopniuje napięcie. Przeplata teraźniejszość z przeszłością, która z niespodziewaną siłą wraca do głównego bohatera. Wyłania się z niej to samo zło, z którym ma do czynienia obecnie. Złośliwe, pogrywające sobie z ludźmi, karmiące się rosnącą grozą i przerażeniem. Autor pokazuje jak zachowuje się psychika w konfrontacji z tym, co wymyka się jej pojmowaniu. Złowieszczo brzmiące radio, niewinny kompas z dzieciństwa, odbicia w szybach - rzeczy na które nikt nie zwraca najmniejszej uwagi zaczynają wywoływać palpitację serca. To z czym zmagają się bohaterowie jest tym straszniejsze, że nie pochodzące z naszego świata. Przychodzi do dzieci, steruje szaleńcami. I jednych i drugich prowadzi ku zgubie. Poczyna sobie również z dorosłymi, rozdzierając systematycznie ich psychikę. Małymi krokami prowadzi Jożo i jego przyjaciół do granicy poza którą jest już tylko szaleństwo i czysty przejmujący całego człowieka strach. Autor umiejętnie odmalowuje całe studium popadania w obłęd. Pokazuje, jak fizycznie i psychicznie reagujemy na strach. Jak wraz ze wzrostem zatrwożenia nasze decyzje stają się coraz bardziej chaotyczne, oderwane od rzeczywistości, impulsywne, w końcu co staje się z kimś długotrwale odczuwającym przerażenie. 


"Strach" Jozefa Kariki - moja opinia

Przewracałam kolejne strony mając lekkie déjà vu z niektórych powieści Kinga czy innych straszaków. Nie sposób uniknąć nasuwających się zbieżności, ale choć oczekiwałam potworów wyskakujących z szafy i mocnego przytupu na koniec autor totalnie mnie zaskoczył. Pokazał studium rosnącego strachu i odklejania się bohaterów od rzeczywistości. Zmagania z siłą, która nie miała konkretnej twarzy (czy do końca, nie zdradzę), a co za tym idzie jest jeszcze bardziej przerażająca, bo karmi się naszymi wyobrażeniami o niej. Co więcej to właśnie zwyczaje przedmioty, odkrywanie tajemnicy pochodzenia owej siły, próba dowiedzenia się o niej czegoś więcej pokazuje prawdę zawartą w powieści. Jozef Karika najbardziej straszy tym co zwyczajne, nienazwane i świadomością tego, co może stać się z umysłem człowieka. 

"Strach" to przemyślana i misternie skonstruowana fabuła, która prowadzi czytelnika na manowce, by zaraz zderzyć go z kolejnymi wiadomościami, które jeszcze bardziej komplikują akcję. Przypomina trochę błądzenie po labiryncie i tym rzeczywistym i tym znajdującym się w naszym umyśle. Sugestywne obrazy, charakterystyczne dźwięki, artefakty z przeszłości, zaskakujące zakończenie oraz świetny język i znajomość tego, co przeraża najbardziej to najmocniejsze strony powieści. Skąpa charakterystyka bohaterów jest tu efektem zamierzonym, czytelnik nie potrzebuje więcej informacji o postaciach, zwłaszcza że trudno się z nimi utożsamić. Nikt nie chciałby się znaleźć bowiem na ich miejscu. "Strach" przeraża, ale w sposób podświadomy, podsycając napięcie, grozę, obłęd i dyskomfort wymykającej się z granic naszego pojmowania rzeczywistości. 

Jozef Karika, Strach, tłum. Joanna Betlej, wyd. Stara Szkoła, Wołów 2017.


Komentarze

  1. Brzmi przerażająco ale też niesamowicie ciekawie. Sama fabuła nie przyciąga mnie tak jak możliwość śledzenia popadania w obłęd ze strachu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu fabuła jest pretekstem do mówienia o tym, co dzieje się z ludzką psychiką. Jak może się ona rozwarstwiać i widać to nie tylko na przykładzie głównego bohatera. W zasadzie wszystkie książki Kariki poruszają ten temat. I to właśnie przeraża u niego najbardziej, rzeczy które mogą zdarzyć się każdemu z nas.

      Usuń

Prześlij komentarz