Jozef Karika "Szczelina" - Recenzja


"Od tego szaleństwa byłem tak napięty, że aż podskoczyłem. W głosie Fischera znów brzmiał czysty obłęd, inaczej nie umiałem tego nazwać. Wariata można rozpoznać po ruchach, które budzą strach, bo nie mają konkretnego celu ani rozsądnego wytłumaczenia. Podobny chaos można dostrzec także w jego głosie; mimo siedemdziesięcioletniej przepaści emanował on także z głosu Fischera. To był totalnie rozstrojony człowiek, rozdarty na strzępy. Chciałem dowiedzieć się, co go tak rozbiło." 



To, co niewyjaśnione niepokoi. Potrzebujemy logicznego wytłumaczenia zjawisk, by móc normalnie funkcjonować. Jeśli coś wymyka się naszemu zrozumieniu lub logice, budzi niepokój. A jednak już William Shakespeare w "Hamlecie" pisał, że są na tym świecie rzeczy, o których się nie śniło filozofom. 

Wszystko zaczyna się od niespełnionych pragnień. Igor kończąc studia miał nadzieję na dobrze płatną pracę i wygodne życie. Tymczasem dom utrzymuje głównie jego dziewczyna Mia, a on pogrąża się w beznadziei, od czasu do czasu łapiąc jakąś dorywczą pracę. Odskocznią dla niego jest blog, który cieszy się popularnością. Bohater jednak wie, że o wyświetlenia, komentarze i bycie na topie trzeba dbać. Zna techniki, które podsycają ciekawość, potrafi sprawnie zaplanować budzące zainteresowanie zajawki postów. To właśnie historia, która ma zagwarantować mu popularność i ruch na blogu popycha go do wyprawy, po której już nic nie będzie takie samo. 

Gdy niechętny pracy na budowie, ale pragnący dołożyć się do domowego budżetu Igor znajduje czarny sejf nawet nie może przeczuwać, gdzie zaprowadzi go znalezisko, które umieszczono w ciężkim meblu. Dom, w którym przed wojną znajdował się szpital psychiatryczny kryje w sobie niepokojącą tajemnicę. Stare gramofonowe płyty zawierające nagranie sesji z pacjentem oraz dokumentacja medyczna sprawiają, że sprawa nabiera rumieńców. Majaki pogrążonego w psychozie mężczyzny, który w chwilach przytomności umysłowej opowiada rzeczowo wymykające się logice i zdrowemu rozsądkowi rzeczy zalęgają się w umyśle bohatera. Krok po kroku odkrywa on tajemnicę Trybecza, słowackiego pasma górskiego, które pochłania co jakiś czas ludzkie istnienia i porównywane jest do Trójkąta Bermudzkiego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że naprawdę trudno zgubić się w tym terenie. Wraz ze swoją dziewczyną Mią oraz dwójką osób, które poznał przez bloga chłopak wyrusza na dwie wyprawy w góry, by sprawdzić czy krążące o tym miejscu legendy zawierają w sobie choć odrobinę prawdy. 

Czy uwierzylibyście chłopakowi twierdzącemu, że wymyślona przez was fabuła jest opisem jego własnej historii? Tak zaczyna się historia "Szczeliny" Jozefa Kariki, który postanowił spotkać się z mężczyzną pragnącym przedstawić swoją historię, podobną do opowieści zawartej w horrorze "Strach". Już od samego początku nie wiadomo czy wierzyć w opowieść snutą przez bohatera-narratora. Z czasem czytelnik nabiera coraz większych podejrzeń, wątki pozostawiają więcej pytań niż odpowiedzi, niedopowiedzenia tylko się mnożą, ale faktem jest, że atmosfera osaczenia, niepokoju oraz lęku przed nienazwanym jedynie się pogłębia. Balansujemy na granicy jawy i snu, rzeczywistości i fikcji, przytomności umysłu i majaków. Dziwne nagrania Waltera Fischera, których nie można pojąć, kilkudniowa wyprawa i dziejące się podczas niej rzeczy jeżą włos na głowie i wywołują zamęt w umyśle. Straszy tu to, co najgorsze, jak słusznie zauważa narrator. 




Jeśli oczekujecie potworów wyłaniających się zza drzew lub konkretnych odpowiedzi zawiedziecie się. Nic takiego tu nie znajdziecie. Autor będzie was prowadził ścieżkami w ślepe zaułki, podsycał poczucie zagubienia, chaosu, niepewności, podskórnego lęku. Zostawi was z masą pytań i tym jednym najważniejszym, czy opowiedziana mu historia zawiera w sobie choćby ziarno prawdy. Smaczkiem są przypisy, które zawierają informacje potwierdzające lub obalające wypowiedzi Igora. Całość napisana jest naprawdę dobrze, świetnym językiem i stylem, które w połączeniu z rosnącą ciekawością sprawiają, że "Szczelinę" pochłania się naprawdę szybko.

Sam tytuł po lekturze wydaje się niezwykle wymowny i wielowymiarowy. Czy chodzi o wyłom w psychice bohaterów, przenikanie się wymiarów, co wyjaśniałoby trochę tajemnicze zdarzenia z Trybecza, czy w końcu przejście między światami? Na te pytania musicie odpowiedzieć sobie sami. Faktem jest, że historia Igora budzi wiele wątpliwości, ale jednocześnie przykuwa czytelnika i prowadzi go aż do samego otwartego zakończenia, którego nie da się jednoznacznie określić jako dobre czy złe. Autor wciela się bowiem jedynie w rolę opowiadającego i sprawdzającego fakty. Przyznam, że ta książka mnie wystraszyła, ale nie oczekiwaniami, które miałam, jako dziecko popkultury wychowane na straszakach-potworach i jump scare'ach tylko tym, że to co najstraszniejsze może być najbardziej banalne. To właśnie ta nieoczywistość tego, co przeraża, mąci w głowie i całkowicie rozkłada człowieka w połączeniu ze świetnym językiem jest najsilniejszą stroną powieści. Strach kryje się w nas samych, w umyśle, który po prostu może się wyłączyć, przenieść w jakieś niezrozumiałe rejony psychiki, z których nie ma już powrotu, jak to się stało z Walterem Fischerem. Jeśli lubicie się bać, ale w sposób nieoczywisty i kręcą was tajemnicze, niezrozumiałe historie, "Szczelina" jest zdecydowanie dla was. 

Jozef Karika, Szczelina, tłum. Joanna Betlej, wyd. Stara Szkoła, Wołów 2018.

Komentarze