Rzeczywistość z papieru - Dmitry Glukhovsky "Tekst" - Recenzje




"Przez siedem lat telefony stały się bardziej spostrzegawcze i pamiętliwe - szesnaście razy. Teraz telefon widział w ludziach to, czego człowiek by nie dojrzał. Teraz można było wrócić, sprawdzić samego siebie. Pietia miał wygodnie: nie trzeba niepotrzebnie zaprzątać sobie głowy. Wygodnie ma i Ilja: może oglądać cudze sny." - s. 88

Ilja w końcu wraca do domu. Świat, jaki znał kilka lat temu bezpowrotnie odszedł. Chłopak kuli się na dworcu, przypomina trochę zaszczute zwierze, które doskonale wie, że aby przetrwać nie może rzucać się w oczy. Byle szybciej, wsiąść do pociągu i bezpiecznie dotrzeć do matki. Zacząć wszystko od nowa, zapomnieć o koszmarze, który przeżył, choć czy to realne, by dało się wymazać z pamięci ostatnie lata? Poza matką nikt nie czeka. Bohater przekonuje się powoli, że los nie chce dać mu szansy. To na co tak bardzo liczył nigdy nie nadejdzie. Pozostaje samotność, żal, gorycz i chęć zemsty. Wszystko układa się nie tak, jak powinno. Mężczyzna gnany impulsem i emocjami popełnia błąd. Odtąd wchodzi w skórę innego człowieka, to przecież takie łatwe dzisiaj. Wystarczy telefon komórkowy. Historia rozmów, nagrania, zdjęcia, sms-y, pliki, aplikacje. To wszystko mówi o człowieku więcej niż prawdziwa rozmowa z nim. Ilja ma niewiele czasu, by wyrwać się z kłopotów i uciec. Czy uda mu się wszystko zakończyć nim ktoś dowie się, kim naprawdę jest osoba po drugiej stronie smartfona?

Już na spotkaniu autorskim Głuchowski przekonał mnie, że na pewno będzie to interesująca lektura. Nie spodziewałam się jednak tego, co przeżyłam. Uderzyła mnie szczerość autora, który nie upiększa rzeczywistości, nie odżegnuje się od tego, jak naprawdę jest. Mówi otwarcie, że on też jest niewolnikiem technologii. Żyjemy w czasach, w których faktycznie komputery i telefony wiedzą o nas więcej niż przyjaciele. Staliśmy się zakładnikami aplikacji, zabiegania, pragnienia bycia akceptowanym i podziwianym. Jak słusznie zauważa pisarz, to co chciały zrobić reżimy totalitarne udało się prostym aplikacjom, które zniewalają i podporządkowują. Granica między prywatnością a tym, co dostępne dla każdego wyraźnie się zaciera. Sekrety przestają istnieć, chcemy zaspokoić potrzeby społeczne zamieszczając kolejne zdjęcia, przemyślenia, filmiki. Niby nic złego, ale problem zaczyna się, gdy prawdziwe życie przenosi się do wirtualnego świata, gdy zamiast być wśród ludzi, rozmawiać i tworzyć prawdziwe relacje prowadzimy życie na facebookowej tablicy, licząc na kolejne komentarze i lajki. "Tekst" tchnie smutną refleksją na temat dzisiejszego społeczeństwa, które coraz bardziej się alienuje, a z drugiej strony rozpaczliwie szuka kontaktu z drugim człowiekiem. Warto zastanowić się, co i gdzie się zamieszcza, czego tak naprawdę się pragnie i takie przemyślenia wwiercają się w świadomość czytelnika podczas lektury. 


"Niby wszystko zrobił prawidłowo, a i tak pójdzie do piekła. Życie na ziemi jest tak zorganizowane, żeby wszyscy ludzie koniecznie trafiali do piekła. Szczególnie w Rosji." - s. 141

"Tekst" to również opowieść o Rosji, ale nie tej świetnej, pełnej potęgi. Tu jawi się ona jako państwo, w którym człowiek nie może być pewny swojego losu. W każdej chwili można stracić wolność, nawet jeśli jest się niewinnym. Prawda nie ma nic do rzeczy. Jedni wspinają się po szczeblach kariery kosztem drugich, niszczą, by zapewnić sobie sukces, lepsze życie, spełnienie marzeń. Wtrącają w trybiki rozpędzonej maszynerii destrukcji prostych ludzi, nie wiedząc, że sami stają się pionkami w grze innych. Z czasem po prostu godzą się na kolejne układy. Państwo niewolników, którzy nie cofną się przed niczym, by zaspokoić swoje żądze, zwłaszcza, że sprawiedliwość tu nie istnieje, przeraża. Jedyny ład, jaki działa to prawo silniejszego. Z kart książki wyłania się mroczny, smutny i zatrważający obraz kraju, w którym nie ma poczucia bezpieczeństwa, a każdy dzień jest walką o przetrwanie, chyba że ma się przyjaciół na górze, ale i relacje z nimi to bardzo niepewna i niestabilna płaszczyzna. Rosja jako piekło to nie metafora, ale realnie namalowany obraz. Bo jak inaczej nazwać miejsce, w którym bez względu na wszystko jest się z góry skazanym na klęskę? Literacka rozprawa z obecnym stanem rzeczy poważnie daje do myślenia i czyni autora kimś więcej niż tylko pisarzem czy krytykiem. 

Dmitry Głuchowski oddaje w ręce czytelnika przygnębiającą, pesymistyczną i mroczną powieść, w której bohaterowie osaczeni są nie tylko przez aparat państwowy, korupcję, układy, bezprawie, ale nawet przez technikę. Nikomu nie można ufać, taki wniosek nasuwa się podczas lektury. Słabsi skazani są na niepowodzenie, silniejsi na stałą walkę o siebie. Jesteśmy niewolnikami a wolność to jedynie ułuda. Częściowo sami odpowiadamy za ten stan rzeczy, dając się ogłupiać aplikacjom i czyniąc telefon kopią samych siebie. Świat w powieści to rzeczywistość, w której dobre chwile są niczym oddech, haust świeżego powietrza, który łapczywie się łapie wobec dusznej, brutalnej i ponurej rzeczywistości. Są to jednak tylko znikome momenty przedłużające rzeczywistą agonię. A jednak jest coś co sprawia, że nie sposób oderwać się od lektury. Autor tak umiejętnie wnika w psychikę, tak buduje opowieść, że to właśnie ona wydaje się bardziej realna niż świat zewnętrzny. Gdy musiałam odkładać lekturę, bo dojeżdżałam do pracy, potrzebowałam chwili by wrócić do rzeczywistości, która wydawała mi się czymś nierealnym. Po raz pierwszy tak mocno wciągnęłam się w książkę, by mieć problem z wyjściem z niej. To doświadczenie było niezwykłe, fascynujące, ale zarówno niepokojące. Trzeba jednak podkreślić, że Głuchowski w mistrzowski sposób operuje słowem, wnika w głąb bohaterów, tworzy fabułę. Nie jestem w stanie powiedzieć o żadnym niedociągnięciu, co więcej, nawet ten pesymistyczny wydźwięk powieści przypadł mi do gustu. Zaskoczona własnymi odczuciami i emocjami, które wywołał we mnie "Tekst" mogę śmiało stwierdzić, że jest to nie tylko jedna z najlepszych książek tego roku, ale i jedna z najlepszych, jakie kiedykolwiek czytałam.


Dmirty Glukhovsky, Tekst, przeł. Paweł Podmiotko, wyd. Insignis Media, Kraków 2017.


Komentarze

  1. Zazdroszcze kazdej minuty ktora spedzilas z ta ksiazka :) juz sie nie moge doczekac kiedy wpadnie w moje rece.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To były niezapomniane i niesamowite minuty. Na pewno powtórzę też lekturę, ale dopiero za jakiś czas. To dość mocny ładunek emocjonalny.

      Usuń
  2. Technologia mnie przeraża i często odrzuca, ale niestety ja również jestem częścią tego mechanizmu, którego nie sposób już zatrzymać. Najbardziej chyba dręczy mnie uzależnienie ludzi od telefonów (choć teraz powinno się bardziej szczegółowo... niech będzie: smartfonów), komputera itd. Nie spędzam każdej wolnej chwili z nosem w telefonie, ale wystarczy, że robi to co druga osoba, z którą stykamy się na co dzień, by wnioski były naprawdę smutne. Bardzo chcę przeczytać tę książkę. Lubię takie mroczne wizje, choć bolą i gryzą, a powinny być głównie przestrogą dla świata (jak wszystkie antyutopie, czy dystopie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta zdecydowanie gryzie, wwierca się w duszę, drąży. To smutna refleksja, ale niesamowicie wciągająca. Co do technologii to zgadzam się. Czasem łapię się na tym, że robię zdjęcia na urlopie i chcę je wrzucić od razu, podzielić się pięknem. To z jednej strony fajne, z drugiej jednak zaburza chyba kontemplowanie piękna, skoro od razu świta taka myśl. Nie jestem niewolnikiem technologii, ale coraz częściej mam wrażenie, że odgrywa zbyt dużą rolę w moim życiu. A co do telefonu, czasami czytam i na nim książki ;) albo przeglądam zdjęcia, choć w stolicy da się zauważyć, że znaczna większość ludzi w komunikacji miejskiej siedzi właśnie w smartfonach.

      Usuń

Prześlij komentarz