Nieprzerwana wędrówka - Anna Kamińska "Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz" - Recenzja
"Wanda nie była nigdy ani zalotna, ani wesoła, ani trzpiotowata jak inne dziewczyny, a tym bardziej nigdy niczego nie manifestowała. Była zamknięta w sobie, sztywniejsza niż inne koleżanki i nawet zwracała uwagę wewnętrzną odrębnością, samostanowieniem i dystansem. W Anglii mówi się na to notting english, czyli żeby być bardziej roztropnym, to się robi przerwy hm... hm... hm... i to daje wyraz dystansu do tego, co się mówi. U Wandy też był lekki dystans, mimo że nie było notting english. Była taka zwarta, spokojna i poukładana, dlatego zdziwiły mnie wtedy te jej pończochy, które były spójne ze zmianą polityczną". - s. 78
Nie muszę chyba pisać, że kocham góry, uwielbiam o nich czytać, że kręcą mnie wszelkie książki o himalaizmie, alpinizmie. Ogromnym szacunkiem darzę wspinaczy, ich odwagę, siłę, hart ducha, marzenia i niezłomność. Tacy ludzie dają do myślenia, sprawiają, że człowiek ma nadzieję, że dociera do niego, ile można zrobić w każdej materii, bo bariery i ograniczenia są po to, by je przełamywać.
Wandy Rutkiewicz chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Kobieta legenda. Pierwsza Polka i Europejka, która weszła na Mont Everest, pierwsza kobieta na K2, człowiek gór. Osoba, która mimo ciężkiego dzieciństwa, niezbyt komfortowej sytuacji w domu, nigdy się nie poddała. Przeżyła śmierć brata, opiekowała się młodszym rodzeństwem, patrzyła na rozpad małżeństwa rodziców, radziła sobie z brakiem pieniędzy oraz życiem w domu, który bezzwłocznie wymagał remontu. Te wszystkie przeciwności nie załamały jej, wręcz przeciwnie. Wanda zahartowała się, była prymuską, świetnie sprawdzała się w sporcie. Lubiła być pierwszą i to pozostało jej do końca życia. Wydaje się, że nie było dla niej rzeczy niemożliwych. Kolejne wyzwania pokonywała z większym lub mniejszym wysiłkiem. W górach zakochała się podczas studiów. To było jak uderzenie pioruna. Nagle znalazła coś, co zawładnęło nią bezpowrotnie.
Bohaterka książki Anny Kamińskiej była niezwykłą osobą. Miała nieodparty urok, dzięki któremu potrafiła zdobyć naprawdę wszystko, nawet od obcych osób. Nie kokietowała, nie używała sztuczek. Jej uśmiech był jednak kluczem do życzliwości drugiego człowieka. Zdumiewała swoją nieugiętością, siłą, niezłomnością. Nie dla niej było rezygnowanie ze zdobycia szczytu. Jeśli wycofywała się to tylko w ostateczności. Chciała być najlepszą, pierwszą, zapisać się w historii. Z mężczyznami nie rywalizowała, gdyż twierdziła, że to niemożliwe. Głosiła ideę kobiecego alpinizmu, choć często mówiono, że w kobiecych grupach to ona musiała być pierwsza. Niektórzy twierdzili, że nie była dobrym liderem wypraw, choć nie można jej zarzucić braku przygotowania i przemyślanych działań. Cechowała się introwertyzmem i stale goniła za swoimi marzeniami. Jej apetyt rósł w miarę jedzenia. Im więcej szczytów miała na swoim koncie, tym więcej pragnęła. Często mówiła, że jedzie na ostatnią wyprawę, po czym okazywało się, że góry wezwały ją po raz kolejny. Prawdą wydaje się, że na wysokości czuła się jak u siebie. Tam skupiała się na tym, by wejść na górę, pokonać swoje ograniczenia. To było najważniejsze.
Na nizinach była człowiekiem o dość skomplikowanym charakterze. Nosiła w sobie wiele ciepła i życzliwości, nie obgadywała, nie zajmowała się plotkami. Być może z powodu ciężkiego dzieciństwa nie potrafiła stworzyć rodziny. Jej związki i małżeństwa były nieudane. Zakochiwała się często i nie bardzo wiedziała, co z tym zrobić. Nie umiała kokietować, ale nie było jej to potrzebne. Wymarzony partner miał być wysoki, sprawny, i bardzo dobrze się wspinać. A ponieważ w środowisku alpinistów i himalaistów kochało się w niej większość mężczyzn, nie zabiegała o niczyje uczucie. Jej emocjonalność pozostaje zagadką. Nie była wylewna. Większość rzeczy przeżywała w sobie, nie afiszowała się z niczym. Inteligentna, poukładana, zawsze gdzieś na uboczu. Wanda żyła samotnie nawet wśród ludzi. Wydawało się, że nie potrzebuje kontaktu z innymi, nie szukała rozmów, a jednak potrzebowała przyjaciół. Miała trudny charakter, była twarda, uparta, miała swoje zdanie i umiała je głośno wypowiedzieć. Jej odwaga często zdawała się graniczyć z brawurą. Niektórzy twierdzili, że podczas wypraw najbardziej liczył się dla niej szczyt.
"(...) Wanda siedziała najczęściej sama w pokoju - opowiada Hudowski - a kiedy przebywała przez chwilę z nami, cały czas mówiła, że ma do zrobienia Koronę. Nie śmiała się z dowcipów, nie było w niej radości ze wspólnego bycia razem, była taka poprawna i z nikim nie trzymała się blisko. Widziałem w niej wtedy smutek. W górach, gdzie jest męcząca biel, nie ma kolorów, brakuje zieleni, na której można zrelaksować wzrok, wszyscy chodzą poirytowani, rozdrażnieni i mają wahania nastroju, jest ważne, by przynajmniej być blisko. Ludzie, ich opowieści i rozmowy, dzielenie się historiami jest w takimi miejscu potrzebne. Z relacji kolegów wiem, że Wanda nie miała takiej potrzeby, była zamknięta w sobie. Czasem ma się potrzebę pokłócić, otworzyć, Wanda dusiła coś w środku i to się wielu ludziom nie podobało. Jeśli chodzi o organizację wyprawy, wydawało się, że w postępowaniu Wandy dominuje chaos. Była chwiejna, nie czuła się pewnie, zmieniała decyzje. Na pierwszy rzut oka miało się wrażenie, że jest chaotyczna, ale to było złudzenie bo kiedy zaczynała przedstawiać plan, wszystko miała przemyślane." - s. 394-395
O Wandzie każdy ma nieco inne zdanie. Jedni zapamiętali ją jako wspaniałą osobę, inni jako człowieka wyjątkowo trudnego. Nikt jednak nie odmawia jej wytrwałości w dążeniu do celu, ogromnej wręcz ambicji, niezrażania się przeciwnościami. Potrafiła wybrać się na wyprawę idąc o kulach, czym zdobyła nawet uznanie szerpów. Alpinistka miała ogromne plany. Im starsza, tym bardziej starała się zaskakiwać. Idea "Karawany marzeń" była niezwykle wymagająca nawet dla himalaistów w sile wieku. Tymczasem bohaterka miała już swoje lata. Jej siły nie były niewyczerpane, a mimo tego jechała z jednego szczytu na drugi. Pragnęła korzystając ze zdobytej aklimatyzacji zdobyć Koronę Himalajów. Wielu miało ten pomysł za szaleństwo, które nie może się dobrze skończyć. Co było głównym motywem do rozpoczęcia tak szeroko zakrojonej serii wypraw? Czy himalaistkę poniosła ambicja? Czy było to związane ze śmiercią Jerzego Kukuczki, którą ogromnie przeżyła? A może istniał jakiś inny powód? Tego się nie dowiemy. Ciała Wandy nigdy nie odnaleziono. Oficjalnie uznano, że zmarła 13 maja 1992 roku niedaleko szczytu Kanczendzongi. Jej matka twierdziła, że córka nie zginęła, ale przebywa w klasztorze w Tybecie, chyba nigdy nie uwierzyła w tragiczne zakończenie wyprawy.
Życie tej niezwykłej kobiety naznaczone było tragizmem, śmiercią brata i ojca, samotnością. Wanda wydawała się szukać swojego miejsca na ziemi, rodziny, której właściwie nie miała. Chciała się realizować, być najlepszą. Twardy charakter, wielka siła, ogromny głód sukcesów w górach, dawania z siebie coraz więcej, wchodzenia coraz wyżej, przeplatał się w niej z ciepłem, otwartością na ludzi, dobrem i kobiecością. Lubiła i potrafiła się dobrze ubrać. Zawsze dbała o strój, potrafiła wziąć w góry koronkową bieliznę, a nawet perfumy. Szanowała przyrodę i zwracała uwagę na konieczność sprzątania w Himalajach. Była nietuzinkowa. Wyprzedzała swoje czasy, zapisała się w historii.
Anna Kamińska z wielkim zainteresowaniem i taktem pisze o ikonie himalaizmu. Doszukuje się prawdy, przedstawia różne opinie, nie tylko pozytywne, ale i te surowo traktujące alpinistkę. Z kart książki wyłania się osoba, która niezmordowanie parła do przodu, szła coraz wyżej, zdobywała coraz więcej. Pisana świetnym językiem "Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz" otwiera przed czytelnikiem nie świat wchodzenia na największe szczyty ziemi, ale życie niezapomnianej himalaistki, jej smutki, radości, problemy, sukcesy. Autorka oddaje głos znajomym Wandy, przywołuje wspomnienia, a całość dopełnia fotografiami. Co mnie ujęło, to sposób pisania Anny Kamińskiej, jej obiektywizm, pasja i ogrom wysiłku, jaki włożyła w przygotowanie publikacji. Dla wszystkich miłośników gór pozycja obowiązkowa, a dla wszystkich innych naprawdę wspaniała lektura :).
Anna Kamińska, Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiwicz, wyd. Literackie, Kraków 2017.
Świetnie "Wandę" zrecenzowała Diana z Bardziej lubię książki niż ludzi :) zapraszam do niej :) link tutaj
Recenzja, którą czyta się z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
Usuń