Spacerowe rozkminy #3
Nie było mnie tutaj dość długo. Ponieważ wszystko zamknięte, mogę spokojnie powiedzieć, skąd moje milczenie i dziwna ilość kilometrów, jaką przejechałam od ostatniego tygodnia czerwca.
Jakiś czas temu stwierdziłam, że pora coś zmienić. Chciałam spełnienia marzeń, o których opowiadałam w wywiadach, pragnęłam rozwoju, czegoś nowego, co będę mogła kochać. Starań było trochę. Czas jednak mijał i nic się nie zmieniało, mimo moich wysiłków. Mój przyjaciel, gdy dopadała mnie chwila zwątpienia, mówił mi, że idzie do mnie wielkie szczęście, a że jest takie duże, to człapie powoli. Czekałam więc, marząc o lepszej przyszłości. Czytałam książki, pisałam Wam o nich i czasami wydawało mi się, że tak, wierzę w to, co jest napisane, ale miewałam poczucie, jakby to dotyczyło faktycznie innych, ale nie mnie.
Najpierw był audiobook "Rób to, co kochasz". Chciałabym..., wzdychałam sobie. Wiedziałam już do czego mam dryg, co sprawia mi najwięcej przyjemności, co mnie kręci. Wiadomo, zawsze trzeba mieć plan B, ale główne zajęcie marzyło mi się związane z książkami. Potem czytałam wywiad z Markiem Kamińskim "Idź własną drogą" i znów rodziły się we mnie marzenia i smutek, że to jedynie sfera pragnień. Ale nie poddawałam się, choć bywało różnie. Na pewną rzecz cichutko liczyłam, bo wydaje mi się, że zaprezentowałam się dość fajnie. I znów mijał czas. Wpatrywałam się w obrazek, który niedawno kupiłam. Przestań chcieć, wstań i walcz. Tylko jak? Robiłam, co mogłam (choć zawsze pozostaje pojawienie się w wymarzonym miejscu i poproszenie choćby o 5 minut rozmowy, a nie wysyłanie papierów przez internet) i myślałam sobie, kończy mi się czas, który sobie dałam na zmiany. Nie wiem, co będzie dalej. Nie chciałam trwać w jednym miejscu, istnieć jedynie. Pragnęłam czegoś więcej, bo do tego więcej każdy jest stworzony.
Aż nagle stało się coś, czego naprawdę się nie spodziewałam. Ktoś spełnił moje marzenie, a do tego przewrócił moje życie do góry nogami. Tak, to była szybka odpowiedź, nim pojawią się jakiekolwiek wątpliwości. Nie co do tego, czy to słuszny wybór. Jestem głęboko przekonana, że to jeden z najlepszych, jakich dokonałam. Ale człowiek zastanawia się, czy da radę. Cóż nie mam doświadczenia rzucania się na głęboką wodę, a opuszczanie znanych kątów, jest takim właśnie przeżyciem. Zaczęła się zatem bieganina, załatwianie papierów, szukanie lokum, pakowanie, zakupy, a przy tym normalna praca, którą przecież wykonywałam. Dni wolne spędzałam na jeżdżeniu i chodzeniu, gdzie się da ;), a reszta czasu szła na obowiązki. Książek przeczytałam bardzo mało. Głównie w autobusie, jakby nie było 6 godzin w jednym miejscu to sporo, choć często też zdarzało mi się przysypiać z tego wszystkiego. Powoli jednak wszystko się normuje, choć czy ja wiem?
Gubię się na nieznanych mi ulicach ;). Cieszę jazdą metrem, do którego muszę zacząć zabierać książki, dużo osób tak robi :). Zaznajamiam się z miastem, które odwiedzałam raz do roku. Będę uczyła się nowych rzeczy, czytała i spełniała swoje marzenia. Będę mogła do woli gadać o książkach i cieszyć się rozmową z każdym, kto czyta. Pewnie wszystko będzie szybciej, niż w moim rodzinnym mieście, na pewno będzie inaczej. Ale wierzę, że będzie pięknie. Jedno marzenie się spełniło. Od dziś będę bibliotekarką <3 w wielkim mieście ;). I powiem jedno. Warto marzyć, nawet gdy wszystko dookoła zdaje się mówić, że się nie uda. Uda się, czasami w tym momencie, którego zupełnie byście się nie spodziewali. Trzymajcie za mnie kciuki :*
Trzymam mocno, spełniaj marzenia :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Gosiu :*
OdpowiedzUsuńGratuluję, trzeba podążać za marzeniami :) A bibliotekarka to świetny zawód, szkoda że nie w Rzeszowie :) ale stolica to piękne perspektywy :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3. Tak, marzenia trzeba spełniać, szczególnie te zabierające nam dużo dorosłego życia ;). U nas niestety nie dało się. Ale tu jest pięknie <3 i dam z siebie wszystko :). Pozdrawiam serdecznie :*
Usuń