Bóg wiecznie obecny - Piotr Durak "Świątynie wygnane" cz. 1 - Recenzja
"Ale najpierw było olśnienie. W tych wygnanych i smutnych świątyniach, uszkodzonych przez czas i wandali odnalazłem większą moc wiary, niż w większości aktywnych kościołów i katedr, w jakich miałem okazję bywać. Te świątynie, porzucone i biedne, obdarte z sacrum jak człowiek z bogactwa ziemskiego, wciąż jednak godne i szczere - budowane były przez ludzi, którzy często sami posiadali bardzo niewiele, utrzymywali się tylko z pracy własnych rąk. Stawiane były nie dla zysku, a z czystej miłości do Najwyższego i odłamek tej miłości pozostał w nich do dziś, a nawet - paradoksalnie, przez ten stan opuszczenia i ruiny stał się dla mnie głośniejszy, lepiej słyszalny. Był jak echo głosu wołającego na pustyni: wielka wiara, wielki ból i wezwanie o pomoc. Usłyszałem ten głos. Coś, czego nigdy nie doświadczyłem w betonowych, współczesnych nam kościołach (...)." - s. 19-20
Kiedy sięgnęłam po ten album wiedziałam, z czym będę miała do czynienia. Piotra znam już trochę lat jako człowieka - wrażliwego, kolegę po fachu, fotografa, pisarza, podróżnika. Myślę jednak, że przede wszystkim to ktoś poszukujący. Taka niespokojna dusza, którą ciągle gdzieś niesie, na spotkanie przygody, samotności, natury, człowieka, być może samego siebie, a tutaj widać, że i Boga. Mało jest ludzi w dzisiejszym zwariowanym świecie wrośniętych w historię, sięgających do przeszłości, zainteresowanych żywo spuścizną poprzednich pokoleń po prostu dla samego siebie. To rzadkie w społeczeństwie, w którym ciągle brak nam czasu, chęci, w którym żyć znaczy mieć a nie być. Tym bardziej cenię takie osoby i ich inicjatywy. A zaczyna się różnie, czasem od wycieczki rowerowej zainspirowanej odczuciem przemijania jak u autora, czasem może od słowa, obrazu, dróg jest wiele.
Pierwszy tom albumu "Świątynie wygnane" to owoc licznych wędrówek po opuszczonych cerkwiach, które rozpoczęły się w 2009 roku. Z tymi odkryciami bywało różnie, jak wspomina Piotr Durak. Czasem to bezproblemowe wejścia, nieraz pukanie od drzwi do drzwi w poszukiwaniu klucza, tłumaczenie się zdziwionym ludziom, po co i dlaczego, a czasami przedostawanie się całkiem innymi sposobami. Trzeba przyznać, że uporu autorowi nie brakło i dotarł do 76 świątyń, dokumentując ich stan oraz zarysowując historię i architekturę miejsc, które nikną z dnia na dzień.
Z każdej strony publikacji wyłania się nostalgia, poczucie utraty czegoś ogromnie ważnego. Tęsknota za cichą modlitwą, która wypełniała ściany marniejących dziś świątyń. Tu czas się nie zatrzymał. Odeszło coś pięknego, pozostała pewna pustka i głęboka cisza. Swoiste wyczekiwanie na powrót spragnionych Boga wiernych. Z cerkwiami jest trochę jak z domem, zostaje w nich serce człowieka. Zostaje Pan, który w tej przejmującej samotności przemawia do człowieka, który być może zbłądzi w te miejsca. Choć opisy z reguły są dość encyklopedyczne, wyławiałam z nich perełki, gdy mogłam czytać o spokojnej nocy spędzonej na podłodze cerkwi, śnie pełnym wytchnienia pod Boską opieką, czy milczącej zadumie której towarzyszył wpadający przez dziurawy dach śnieg. Przyznam, że tego właśnie szukałam między architektonicznymi informacjami, tej nieuchwytnej relacji, jaka wyłania się z obcowania z sacrum, intensywnego sam na sam z Bogiem. Zatrzymania się i spotkania z tym, czego tak ogromnie brakuje na co dzień, kontemplacją.
Piotr Durak uparcie twierdzi, że nie jest artystą-fotografem. Ja niezłomnie odpowiadam, ideą zdjęcia jest widzenie i przekazywanie emocji, a to czytelnik znajdzie na każdej stronie. To nie tylko gra światła i cienia, powracanie do tych samych miejsc w różnych porach roku, świadomość tego, jak zrobić dobre zdjęcie, czy spędzanie godzin, by uchwycić odpowiednie światło. "Świątynie wygnane" to przede wszystkim pewien wyraz wędrówki, myślę, że również i duchowej. Tęsknoty za prostą i żarliwą wiarą, miejscem w którym czuć miłość. To widzenie głębiej i dalej niż się po prostu patrzy. I to widać, nie po kadrowaniu, czekaniu na odpowiednią sekundę, ale w samym zajęciu się tematem, pięknych detalach, emocjach towarzyszących fotografiom. Na ponad dwustu stronach odnaleźć można Boga czekającego na ludzi, jego domy popadające w zapomnienie, ale nadal przepełnione spokojem, ciszą, dobrą ludzką modlitwą, która choć już niepraktykowana w tych murach unosi się gdzieś wokół, przypominając o tym, że trzeba ratować te miejsca. Zdjęcia zawarte w albumie sprawiają, że chce się dotknąć tej rzeczywistości drgającej na pograniczu zmysłów, emocji, świata duchowego.
Kiedy patrzę na pozostałości po niektórych cerkwiach, zamknięte jeszcze możliwe do renowacji świątynie niemal natychmiast nasuwa mi się na myśl św. Franciszek odbudowujący kościółek San Damiano i jego wezwanie "Miłość nie jest kochana". Tu było nieco inaczej, jak zaznacza autor. Przesiedleni mieszkańcy zostawiali swoje miejsca modlitwy, wyrzucani z różnych powodów, stąd też i tytuł książki. Sama nie wiem, czy ten album to bardziej unikalna publikacja, dokument historyczny, głos wołający o uwagę dla tych niezwykłych miejsc, czy po prostu wyraz ludzkiej wrażliwości i duchowości, spotkania z sacrum, tym mocniejszego i bardziej emocjonalnego, że opuszczonego. A właściwie lepiej byłoby powiedzieć, że jest każdą z tych rzeczy, dla mnie jednak to bardzo emocjonalna książka, a na pewno taka, z którą trzeba się zapoznać.
Za udostępnienie albumu serdecznie dziękuję Autorowi.
Piotr Durak, Świątynie wygnane. Niszczejące cerkwie greckokatolickie w Polsce, t. 1, Oficyna Wydawnicza RuthenicArt, Krosno 2017.
Książka do kupienia TUTAJ.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z albumu "Świątynie wygnane" t. 1, udostępnione zostały za zgodą Autora.
Piękna recenzja :) mój tata jest fotografem do tego człowiekiem religijnym i zafascynowanym historia . Myśle ze jest to świetny pomysł na prezent , który dama sobie pożyczę :) obserwuje i pozdrawiam . Zapraszam rownież do mnie
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciepłe słowa i obserwowanie:). Album jest piękny i ma w sobie głębię. Takie miejsca trzeba upamiętniać i sprawić, by przetrwały. Pozdrowienia dla Ciebie i taty fotografa :)
UsuńKiedyś czytywałam mnóstwo albumów, szczególnie o architekturze i sztuce. Teraz już nie mam na nie ochoty, czasami tylko coś przejrzę, wyłuskam jakiś interesujący mnie fragment. Jednak i tak uważam, że jest to bardzo wartościowa pozycja :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisałaś o tym albumie, nie wiem, czy ja bym tak potrafiła :)
Dziękuję za miłe słowa :). Wydaje mi się, że książka książce nierówna ;), podobnie jest z albumami, tu nie chodziło jedynie o przedstawienie architektury, pojawiają się konteksty historyczne, sacrum, niema tęsknota Boga za człowiekiem i człowieka za Bogiem, dlatego ładunek emocjonalny jest tak wielki. Myślę, że byś potrafiła, jeśli coś działa na człowieka, to potrafi, a pisania uczymy się stale :). Pozdrawiam serdecznie :).
Usuń