Szaleńcze uczucie - Karolina Wilczyńska "Ja, kochanka" - Recenzja
„»Wszystko w porządku. Zadzwonię, jak tylko będę mógł«. Czuję, że nagle opada napięcie. Miękną mi nogi i osuwam się na podłogę. Siedzę, opierając czoło o zimny bok pralki. I płaczę. Głośno szlocham, aż cała się trzęsę. Wypłakuję cały strach, godziny oczekiwania i ogromny żal, że nie mogę go przytulić, dotknąć, poczuć, że naprawdę wrócił. Po co mi to wszystko? – myślę, ocierając łzy. – Ta cała miłość. Dlaczego to tak boli?” – s. 31
Karolina Wilczyńska postawiła
mnie przed ogromnym dylematem. Czytając jej książkę w mojej głowie kotłowało
się tyle sprzecznych myśli i emocji, że dawno się tak nie czułam. I mimo, że
skończyłam tę książkę jakiś czas temu, nadal trudno mi o niej mówić.
Kim jest kochanka? Cóż dla
jednych to zmora, która odbiera kobiecie jej mężczyznę, niszczy związek,
korzysta z tego, że niewierny mąż jest znudzony, zmęczony, żądny przygód czy
młodszej ukochanej. Inni powiedzą, że to nieszczęśliwa osoba, która trafiła
niestety na zajętego mężczyznę, który ją uwiódł, choć pewnie w jakiś sposób
będą patrzyli na nią z wyrzutem. Tymczasem bohaterka, mówi o sobie po prostu
kobieta kochająca. Przedstawia świat od całkiem innej strony niż wszystkim się
wydaje.
„Ja, kochanka” to podróż w głąb
psychiki i emocjonalności głównej bohaterki. Pisana w pierwszej osobie relacja,
owiana mgłą tajemnicy, gdyż narratorka nie zdradza ani swojego imienia, ani
tego czym się zajmuje. Milczy również o ukochanym. Nie wspomina, z jakiego
powodu zjawia się u niej jedynie co pewien czas i nie może zostać na dłużej. Umyślnie
nie wyjaśnia sytuacji, bo każde wytłumaczenie sprawiłoby, że byłby inaczej
postrzegany przez czytelnika, a najważniejsze jest przecież uczucie. Całość
opowieści to monolog kochanki, która wprowadza w świat przepełniony fascynacją,
zmysłowością, tęsknotą, samotnością, ale i oszałamiającym szczęściem i lękiem.
Karolina Wilczyńska przedstawia cały kalejdoskop uczuć, które zmieniają się
naprawdę szybko. Snuje historię, którą tworzą chwile wyrwane z życia a będące
dla kobiety całym światem. Przedstawia U. jako idealnego mężczyznę, istnego
rycerza, kogoś bezgranicznie zakochanego, zauroczonego, szarmanckiego, a
jednocześnie niezwykle zmysłowego i przenikliwego. Nić porozumienia między
bohaterami zdumiewa. Nawet, gdy wydaje się, że nie sposób zrozumieć narratorki,
która momentami przybita i zła, chce zniszczyć związek, ukochany zawsze
odczytuje to, co gra w jej duszy. Związek tych dwojga podszyty jest jednak
lękiem, który wyłania się z przeszłości bohaterki, zawiedzionym uczuciem oraz
sytuacją ukochanego. Lata zamknięcia na drugiego człowieka i chronienia się
przed zaufaniem oraz oddaniem drugiej osobie, sprawiają, że nowa sytuacja
wywołuje w niej obawy i reakcję obronną. Uczucie jest jednak zbyt mocne, by
strach wziął górę nad pożądaniem i miłością. Ulotne chwile szczęścia
przeplatają się z szarą codziennością wypełnioną tęsknotą i swoistym paraliżem.
Kochanka to przedziwna kobieta,
zamknięta, lękliwa, a jednocześnie twardo stąpająca po ziemi. Stara się
uchronić przed bólem, który znów może zadać jej mężczyzna, a jednocześnie
doskonale zdaje sobie sprawę, że jest na przegranej pozycji. Nie wiem czy
tłumione przez lata emocje i odpowiedni kandydat, sprawiają, że narratorka
zaczyna mieć wręcz obsesję na punkcie U. Bez wiadomości od niego nie jest w
stanie pracować ani zrobić niczego konkretnego. Snuje się zrozpaczona po mieszkaniu,
a w chwilach bardziej przytomnych, dba by jej mężczyzna miał w jej domu
wszystko, co lubi. Zdaje się żyć od jednego spotkania do drugiego, z których
większość wypełniona jest zmysłowym seksem. Tymczasem on zafascynowany, ale
bardziej opanowany, wprowadza ją w świat doświadczeń, których nie znała.
Bohaterka zmienia się pod wpływem ukochanego, dostrzega piękno swojego ciała,
wzrasta jej pewność siebie. Zdaje się potwierdzać słowa, że kochana kobieta
pięknieje, a jednak cierpi z powodu okazjonalnych spotkań i chwil wyrywanych
losowi. Żyje między jawą a snem. Świat marzeń miesza się w książce z
prawdziwymi wydarzeniami. Kobieta uczy się odsłaniać, eksperymentować, wszystko
po to, by być bardziej dla niego. Na szczęście nie ma tu przymusu, jest czas,
akceptacja, powolna ciekawość odkrywania nowych doświadczeń i czerpania z nich
radości.
„Kochanki mają lepiej. Dostają mężczyznę świeżego, pachnącego, zawsze w dobrym humorze, chętnego do miłości. Kochanki nie muszą prać, zbierać rozrzuconych skarpet, znosić humorów, wąchać przepoconych koszul. (…) Nikt nie pamięta, że razem z tym wszystkim w pakiecie jest wieczna tęsknota, wielka niepewność, samotne godziny i dni, brak możliwości kontaktu. Czasami tak bardzo chciałabym chociaż móc zadzwonić, powiedzieć, że coś przykrego mnie spotkało. Pragnę nieustannie przytulenia, mijania się w przedpokoju, porannego tłoku w łazience, wspólnej kawy leniwie pitej w niedzielny poranek”. – s. 165
„Ja, kochanka” to wciągająca,
pełna emocji, zmysłowości i erotyki lektura. Jej wielkim plusem jest to, że nie
ma tu wulgarnych czy trywialnych opisów, które napotkałam w innych książkach,
poruszających tematykę seksualną. Wszystko utrzymane jest w granicach dobrego
smaku. Fabuła pozwala lepiej poznać bolączki tej trzeciej, która zmaga się ze
swoim uczuciem, niedostatkiem obecności ukochanego, życiem od spotkania do
spotkania. Karolina Wilczyńska pozwala zagłębić się w emocje bohaterki, ale
jednocześnie tworzy świat ograniczony do minimum. Duszny w swoim zamknięciu,
przesadnym skupieniu na drugim człowieku. Choć w jakiś sposób zafascynowała
mnie bohaterka i nie mam o niej złego zdania, to było w niej coś niepokojącego.
Nieustannie miałam wrażenie, że gdyby mogła zostać z ukochanym, stłamsiłaby go,
skrzywdziła fanatycznym przywiązaniem i zbudowała toksyczny związek, choć będąc
razem, bywała całkiem inna, spokojna, rozluźniona. Może nie do końca
zrozumiałam jej nieugaszoną potrzebę bycia z U. i niekończącą się galopadę
myśli skierowaną ku niemu.
Nie mogę jednak rzec, że świat
nakreślony przez autorkę mnie nie wciągnął. Karolina Wilczyńska wyrywała mnie z
rzeczywistości, do świata kochanków przez kilka wieczorów, zapewniała kłębiące
się w głowie pytania, zasypywała zmysłowymi opisami, czarowała charakterem U. i
sprawiała, że robiło mi się przykro na myśl o krzywdzie, jaką kochance
wyrządziła jej młodzieńcza miłość. Na koniec pytanie, czy właśnie w ukochanym
nie widziała lepszej, dojrzałej a jednak w pewien sposób nieosiągalnej wersji
swojej pierwszej miłości? Czy podświadomie nie goniła czegoś nieuchwytnego? Nie
wiem…
Erotyk Kaoliny Wilczyńskiej
pozostawił mnie z masą pytań, na które ciągle szukam odpowiedzi. Historią
ukazaną od całkiem nowej strony, swoistym zagubieniem i zamętem w sercu. Trudno
mi jednoznacznie wypowiedzieć się o tej książce. Jedno wiem, choć musiałam
przyzwyczaić się do stylu, w jakim została napisana, mogę śmiało rzec, że ma w
sobie jakąś magię, oplata czytelnika, czaruje, zniewala i zostawia trochę na
pastwę losu i przemyśleń. Ale czy to źle? Wszak literatura ma budzić emocje,
wątpliwości, pytania, kontrowersje, a ta wzbudziła.
Za egzemplarz recenzencki
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Karolina Wilczyńska, Ja,kochanka, wyd. Czwarta Strona, Poznań 2016.
Bardzo jestem ciekawa tej książki. Teraz, po przeczytaniu Twojej recenzji jeszcze bardziej :-)
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że to nie jest kolejna, znana historia miłosna. Sam punkt widzenia i podejście bohaterki jest inne niż w znanych mi książkach. Intryguje, jest zmysłowa i trochę czaruje.
Usuń