Nie zapomnij – Lisa Genova „Motyl” - Recenzja





„Pamięć
Płynie wciąż z prądem nowych dni
Lecz czasu zamieć
Nierzadko gubi piękne sny
Młodości czysty kwiat
Radości pełen świat
Gdy ja


Szukam
Do drzwi pamięci mojej ciągle stukam
Otwieram drżącą dłonią je
Szukając dobrych słów
Z poezji pięknych snów”


Marek Grechuta „Pamięci wierszy”
Co by było, gdyby pewnego dnia wszystko zaczęło się zacierać? Kolory nadal oddziaływałyby na zmysły, ale były odbierane inaczej, jako coś pięknego ale i obcego. Gdyby znana muzyka nadal zachwycała, jednak bez świadomości, że nuty i słowa towarzyszyły nam przez lata. Miejsca znane i kochane odeszłyby w zakamarki świadomości, z których tak ciężko wyłowić wspomnienia. Ludzie, na których widok serce biło mocniej, a uśmiech sam pojawiał się na twarzy, stali się nagle obcy. Gdyby człowiek zaczął gubić sam siebie, usilnie starając się chwycić jakiejś liny ratunkowej, by nie zatracić swojej tożsamości, nie zatracić tego, kim jest. Gdyby nagle wszystko było całkiem obce i nieznane. Pomyśl, że budzisz się któregoś dni i nie wiesz gdzie i kim jesteś… 

Alice Howland jest kobietą sukcesu na każdej płaszczyźnie życiowej. Ma wspaniałą rodzinę, co prawda mocno zapracowanego, ale równie oddanego pracy co ona męża i wspaniałą trójkę dzieci. Owszem jak w każdej rodzinie są lepsze i gorsze chwile, konflikt pokoleń z najmłodszą córką, która dla kariery aktorskiej porzuciła decyzję o studiach, ale każdy ma swoją drogę, prawda? Jakkolwiek by nie było to kochająca się rodzina. Bohaterka jest ekspertem w dziedzinie lingwistyki, wykłada na Harvardzie, jest jednym z najbardziej uznanych profesorów na świecie. Dużo naucza, podróżuje. Nie tylko kocha swoją pracę, ale jest autorytetem dla studentów darzących ją sympatią i szacunkiem. Kobieta całkiem spełniona. Aż wydaje się niemożliwe, że można być takim szczęśliwym, choć Alice zapracowała na swoje szczęście. 
   
Wszystko zaczyna się od zwykłych luk w pamięci. A to zapomniany obowiązek, a to słówko. Przepracowanie, stres, okres przekwitania. Wiadomo pamięć z wiekiem staje się gorsza. Trochę ruchu, zdrowy sposób odżywiania, więcej snu, odpoczynek i powinno być po krzyku. Alice wierzy, że choć niepokoją ją pojawiające się objawy, lekarz wie lepiej. Frustracja jednak rośnie, gdy ciężko poprowadzić wykład o mowie, nie mogąc sobie przypomnieć tak dobrze znanych terminów. Chowanie sprzętów w dziwne miejsca, zapominanie pewnych szczegółów, w końcu chwilowa dezorientacja. Bohaterka wybiera się do specjalisty i dowiaduje się, że ma wczesnego Alzheimera. Diagnoza niczym wyrok śmierci… Świat rozsypuje się w drobny mak. Świadomość zmian, jakie w niej zajdą, tego że utraci nie tylko to na co tak ciężko pracowała, swoją pozycję, dokonania, ale przede wszystkim wspomnienia. Codzienna egzystencja z piętnem odchodzenia.
   
Przez jakiś czas Alice ukrywa chorobę, ale prawda wychodzi na jaw. Pożegnanie z nauczaniem, konieczność poinformowania rodziny o swoim stanie i niepewność, co do zdrowia dzieci, którym mogła przekazać groźny gen. Bohaterce przyjdzie zmagać się z wieloma przeciwnościami losu. Zwłaszcza, że ten po tłustych latach wydaje się jej nie oszczędzać.

„Motyla” poleciła mi moja koleżanka Aneta, której pragnę gorąco podziękować w tym miejscu, ponieważ była to niezwykle emocjonująca, ciepła a miejscami przerażająca i przygnębiająca lektura. Na wskroś życiowa. Książka Lisy Genovy wywołuje całą kaskadę uczuć. Współczujemy Alice, gdy powoli traci swój świat, słowa, gdy pragnie normalnie żyć, ale niestety nie może. Cierpimy z jej rodziną, patrząc jak silna kobieta, autorytet dla dzieci staje się niczym dziecko, jak nie rozpoznaje tych, których kocha i którzy ją kochają. Czujemy lęk, gdy bohaterka nie potrafi się odnaleźć na ulicy, czy nawet we własnym domu. W końcu płaczemy, podczas jej przemówienia dotyczącego Alzheimera. Książka nasuwa wiele refleksji dotyczących życia, jego kruchości, teraźniejszości i przyszłości. Zmusza do zatrzymania się nad tym, co robimy, bo jakie wspomnienia nam zostaną? Jeśli zostaną…
   
Genova pokazuje świat nie tylko z perspektywy osoby chorej, która nieraz czuje się niezrozumiana i osamotnienia, ale również od strony bliskich, nie zawsze radzących sobie z sytuacją, przytłoczonych, pozbawionych możliwości realizacji marzeń, na rzecz bycia całodobowymi opiekunami. Rodzina swoista ostoja chorego, niejednokrotnie czuje się dla niego obcą, co przysparza cierpienia. „Motyl” odsłania świat odarty z piękna i wzniosłości. To nieraz smutna, podszyta niepokojem i lękiem, szara rzeczywistość, którą rozjaśniają promienie miłości, troskliwości i nieporadności najbliższych. Choć autorka przedstawia wszystko bardzo łagodnie, niemal całkowicie od strony psychologicznej, to jednak w książce pojawiają się napomknienia o kwestii niedołężności fizycznej. I choć to tylko wymyślona historia przedstawiona niejako eufemistycznie, to naprawdę warto po nią sięgnąć ze względu na refleksje, do których skłania, ciepło, piękno i wyjątkową bohaterkę, która zapada w serce czytającego. 

„Życie
Tysiącem ksiąg spisane
Ludzkie życie
Przeżyło tyle różnych chwil
Cudowny serca lot
Tragiczny losu splot

Lecz wiem
Że pamięć zaciera wiele w myślach
Lecz nie kłamie”

                         Marek Grechuta „Pamięci wierszy”


 „Motyl” to książka o tym, jak wielkie znaczenie w naszym życiu ma pamięć i nasze wspomnienia. Bo choć nieraz się one zacierają, zawsze najważniejsze zostaje w naszym sercu, a ulotne chwile powracają niczym migawki przed oczyma. Nasza przeszłość i czyny, mówią o tym, kim jesteśmy. Kim bylibyśmy bez pamięci, wspomnień? Jak zagubiony jest człowiek pozbawiony tożsamości, obcy w każdym miejscu i wobec każdej osoby? Na te pytania można znaleźć odpowiedź w książce. Dla mnie była to ogromnie ważna lektura, skłaniająca do przemyśleń, znalezienia odpowiedzi na pytanie kim i jaka jestem, dokąd idę, co mnie kształtuje, czego pragnę. Może dzięki takim lekturom, łatwiej docenić wagę tego, co mamy, co wydaje nam się tak oczywiste i należne, że niemal niezauważalne.


Lisa Genova, Motyl, tłum. Łukasz Dunajski, wyd. Filia, Poznań 2014.

Komentarze