Złap się za Słowo - dzień pięćdziesiąty ósmy - sześćdziesiąty czwarty




Kończy się najkrótszy miesiąc i zaczyna Wielki Post. Ważny czas, na który zaplanowałam trochę lektury, kilka audiobooków i mały remont w duszy. Jednocześnie nadal kontynuuję Złap się za Słowo, zatem ruszamy w kolejne dni. 

dzień pięćdziesiąty ósmy



Jezus uzmysławia wszystkim, że zarówno skłócone królestwo jak i taki dom, nie mogą się ostać, nie przetrwają. Podobnie diabeł, nie wyrzuca diabła z opętanego. 

Szczególna przypowieść, która wydobywa na światło dzienne brak logiki oponentów Chrystusa. Ci twierdząc, że uzdrawia opętanych mocą diabła, nie dostrzegają, że byłoby to działanie pozbawione sensu. Zaskakuje mnie sam pomysł, jaki rodzi się w ludziach. Ogrom dobra, jakiego są świadkami nie przywodzi im na myśl Boga, nie skłania do dziękczynienia. Oni robią coś odwrotnego, dopatrują się zła tam, gdzie go nie ma. Pragną znaleźć uzasadnienie uprzedzeń, które żywią do Pana. Podobno szukamy w innych tego, co jest w nas, jak wymownie zdaje się to świadczyć o tych ludziach.

Bóg uwalnia człowieka od działania zła, od nienawiści, która niszczy, chęci zemsty, gniewu. Trzeba zmienić perspektywę, popatrzeć na wszystko z miłosierdziem. Przebaczyć tym, którzy mi zawinili i nie bać się, że przez to usprawiedliwiam zło. Nie, ja nie żywię urazy do człowieka, ale jestem w stanie powiedzieć otwarcie, że nie postąpił dobrze, zranił, wyrządził krzywdę. Trzeba wiele odwagi i siły, by prawdziwie przebaczyć, a nie starać się zapomnieć. Oddzielić człowieka od zła to wielka sztuka. Nie pozwolić zniszczyć się zawziętości i nienawiści. Miłosierdzie jest jednak większe od wszystkiego. Wystarczy poprosić Boga on pomoże postawić pierwszy krok. 


dzień pięćdziesiąty dziewiąty



Mistrz idzie o krok dalej i wyjaśnia, że skoro szatan sam jest przeciwko sobie, to nie może istnieć. Jeśli działa przeciw temu, co zawsze robił, nie ma już zła. Nikt nie może okraść mocarza przed pokonaniem go, bo ten będzie reagował. By dokonać rabunku najpierw trzeba zwyciężyć pana domu. 

Zło może przybierać różne postaci, wodzić, ukrywać się pod pozorami, ale pozostanie złem. Diabeł nie będzie zwracał się przeciw sobie, bo wówczas sam poniesie klęskę. Ojciec kłamstwa - trzeba pamiętać o tym, jak jest nazywany jest szatan. Łatwo dać się zwieść, gdyby tak nie było, grzech i pokusy nie stanowiłyby takiej trudności. Człowiek jednak musi wyrazić na to zgodę, inaczej nie można mówić o grzechu. Jezus wzywa do czujności, bo zło tylko czeka na człowieka, na złapanie go w swoje sidła. 

Nie można jednak lękać się zła, bo ono nie jest wszechmocne. Taki jest jedynie Bóg. Zastanawiam się od czego zacząć? Może od rzeczy najprostszej, czyli spojrzenia i oceniania ludzi po wyglądzie. Czytałam ostatnio o Cliff'ie Young'u, jeśli chcecie, możecie oglądnąć #jeszcze5minutek, do których link zamieszczę poniżej, Ojciec Adam Szustak, trafił bowiem w sedno. Patrzę na kogoś i wydaje mi się, że wiem. Szafuję wyrokami. Niepozorny człowiek może być geniuszem, sportowcem, pisarzem, na którego nie wygląda. Przeciętna dziewczyna, gdy dać jej szansę, może okazać się pięknością, niewykształcony człowiek mędrcem. Zacznę od pozornie niegroźnych wyroków, którymi mogę skrzywdzić kogoś. To uwrażliwi moją duszę i pozwoli iść dalej. 

film z kanału Langusta na palmie


dzień sześćdziesiąty



Zbawiciel przypomina, że wszelkie grzechy będą odpuszczone żałującemu, ale bluźnierstwa przeciw Duchowi Świętemu nie zostaną przebaczone. Te bowiem podlegają wiecznej karze. Słowa te pojawiają się jako reakcja na stwierdzenie, że Jezus ma w sobie ducha nieczystego.

Trochę przerażający fragment, prawda? Miłosierny Bóg, który mówi o tym, że są takie grzechy, których nie może odpuścić. Czym zatem jest grzech przeciw Duchowi Świętemu? Katechizm wyróżnia następujące grzechy:

1. O łasce Bożej rozpaczać - czyli wątpić w to, że można dostąpić przebaczenia win, uważać siebie za tak wielkiego grzesznika, że Boże Miłosierdzie już nie jest w stanie pomóc.
2. Przeciwko Bożemu Miłosierdziu zuchwale grzeszyć - odkładać pokutę na później, bo mamy jeszcze czas.
3. Uznanej prawdzie chrześcijańskiej się sprzeciwiać - respektować tylko część nauki Kościoła.
4. Bliźniemu łaski Bożej zazdrościć - to już mówi samo za siebie.
5. Na zbawienne napomnienia mieć zatwardziałe serce - chodzi tu nie tylko o ignorowanie rodziców, bliskich czy księdza, który przypomina o tym, by skorzystać z sakramentu pokuty, ale i odrzucanie tego, co mówi moje sumienie. 
6. Rozmyślnie trwać w niepokucie - podjeść do sytuacji tak, że skoro mam jeden ciężki grzech, to nie powinienem się przejmować innymi. 

Jezus mówi we fragmencie jeszcze o tym, że takim przewinieniem jest również uznanie Go za opętanego. Jednocześnie, jeśli człowiek będzie pokutował, skruszeje, będzie żałował to Miłosierdzie Boże jest większe od jego nędzy. Grzech przeciw Duchowi Świętemu to przede wszystkim postawa, w której człowiek odrzuca i zbawienie i Miłosierdzie Boże. 

Przypominają mi się fragmenty "Dzienniczka" Siostry Faustyny, które są ukojeniem dla każdego, kto boi się, że zabrnął za daleko. Warto o nich pamiętać, by nie zgrzeszyć, ale przede wszystkim, by mieć nadzieję i ufność w Panu. "w każdej duszy dokonywam  dzieła miłosierdzia, a im większy grzesznik, tym ma większe prawa do miłosierdzia mojego" (723). "Niechaj się nie lęka do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego" (1059). "Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone - nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni" (1448). Nie lękaj się, Bóg jest Miłosierny. 


dzień sześćdziesiąty pierwszy



Matka i bracia Jezusa proszą, by do nich wyszedł. Pan zaś jest w domu otoczony tłumem ludzi. 

Zawsze zastanawiam się, czyj był dom, w którym przebywał Jezus, czy należał do Jego rodziny czy któregoś z uczniów bądź słuchaczy. Przybywa rodzina i staje na dworze, Chrystus zaś jest w budynku otoczony tymi, którzy pragną słuchać Jego nauki. Czy to dwa światy? Nie. Można byłoby się pokusić, że dom to symbol duszy i niektórzy wpuszczają Boga do środka, inni nie. To jednak za daleko idące wnioski, przecież rodzina Pana na pewno Go słuchała. Ten fragment pokazuje, że Mistrz jest dla wszystkich, nie wyróżnia specjalnie swoich bliskich. Bliźnim jest każdy, dlatego swój czas poświęca dobrym i grzesznikom, rodzinie i całkiem obcym ludziom. 

Wczoraj zaczął się Wielki Post. 40 wyjątkowych dni, które mam nadzieję, pomogą mi stać się lepszą. Zrobiłam spis książek i audiobooków, które mam nadzieję przeczytać, przesłuchać i przeżyć. Plany są dobre i można powiedzieć, że nawet ambitne, ale w tym wszystkim najważniejsze to wsłuchać się w Boga i pozwolić Mu działać, On zawsze ma lepszy plan (no chyba, że mój Mu się spodoba :) to też się może zdarzyć). Środowa Eucharystia już za mną. Jutro wybieram się na Drogę Krzyżową, a przy kawie towarzyszy mi o. Szustak i jego #jeszcze5minutek. Jak lubicie czytać, jest w formie książkowej, jeśli wolicie oglądać znajdziecie na youtube na kanale Langusta na palmie. A ja uciekam już do Strasznych rekolekcji :) i "Garnka strachu". Tak, chyba teraz będzie więcej czytania i modlitwy niż gadania, ale to dobrze. Wielki Post to czas wsłuchiwania się w Boga. A ja polecam Wam dziś Drogę Krzyżową dla opornych, kliknijcie w ten tytuł, on przeniesie Was do pierwszego rozważania. 

dzień sześćdziesiąty drugi



Nauczyciel pyta, kim są Jego braci i matka. Następnie odpowiada, że każdy, kto wypełnia wolę Boga, jest dla Niego siostrą, bratem i matką.

Wielka miłość Boga, ustanawia Jego rodziną każdego człowieka, który stara się o zbawienie i kieruje sumieniem. To już nie tylko więzy krwi, ale coś więcej. Nie ma ograniczeń, każdy człowiek jest bliski Jezusowi. Nie ważny jest wygląd, zdolności, talenty, pozycja społeczna, status majątkowy. Jedyne, co trzeba mieć to otwarte serce i czułe sumienie. Boża rodzina to nie elitarna familia z ograniczoną liczbą miejsc i masą wymagań do spełnienia. W zasadzie wymaganie jest jedno, kochać i kierować się tą miłością, jak pisał kiedyś św. Augustyn. Podejmiesz wyzwanie?

Uczę się dziś dwóch rzeczy, walki ze strachem, to owoc lektury "Garnek strachu" i fałszem. Zwalczam kłamstwa, w które uwierzyłam i które utrudniają mi życie i wieczorem chcę zachwycić się Bogiem. To akurat ze Strasznych rekolekcji o. Szustaka. Trochę zaczynam się przekonywać do Apokalipsy, którą do tej pory omijałam szerokim łukiem. Bóg piękny, świetlisty, kolorowy - obraz tego jak niepojęty jest Ten, Kto mnie kocha, że nie ma słów, by Go opisać. Jest piątek, mam czas, chcę wieczorem usiąść i ogrzać się w Twojej miłości Panie.


dzień sześćdziesiąty trzeci



Nad jeziorem zbiera się tak wielki tłum. Jezus wsiada zatem do łodzi i z niej naucza ludzi. Mówi jak zawsze w przypowieściach.

Coraz więcej ludzi gromadzi się wokół Nauczyciela. Przychodzą z różnymi pragnieniami i ciekawością. Co jest w tym piękne? Że nie wychodzą z założenia, a po co ja tam pójdę, przecież nie zrozumiem. To strata czasu, za trudne to wszystko. Prości ludzie nie boją się, że nauka Chrystusa jest ponad ich inteligencję. Co więcej, zdają sobie sprawę z tego, że Jezus nie głosi sielanki, on wymaga trudnych rzeczy, a jednak mówi o nich prostym językiem. Kiedyś czytałam, że przypowieści, które dla nas czasami bywają niezrozumiałe były jasne dla współczesnych Panu ludzi. To opowieści, które rozumieli rybacy, rolnicy, ludzie niewykształceni.

Zastanawiam się, dlaczego dziś jakoś tak ciężko pojąć to, co pojawia się na kartach Pisma. Czemu mi tak nieraz trudno sprawić, by te słowa ożyły? Roman Brandstaetter pisarz, poeta, dramaturg, którego szalenie cenię nauczył się czytać właśnie na Biblii. Piękne, prawda? Jako Żyd doskonale rozumiał słowa Pisma, znał znaczenie słów, kulturę, tradycję. Myślę, że to sprawiło, że jego twórczość, gdy pisał już jako chrześcijanin jest tak niesamowita. On żył Biblią. Dla niego nie była to tylko księga, to było żywe słowo. Chylę czoła przed o. Szustakiem z którego książkami i filmikami zaznajamiam się od niedawna. Potrafi tak ożywić to wszystko, że aż mi szczęka opada i tak, zaczynam w końcu rozumieć, co znaczy stwierdzenie, że Biblia jest o każdym z nas. Bo to prawda. Trudna, ale prawda.


dzień sześćdziesiąty czwarty



Na pole wychodzi siać siewca.

No dzięki, co zrobić z tym zdaniem? Jak to w ogóle skomentować? Dobra, nie dam się! ;) Kojarzycie taki obraz Leona Wyczółkowskiego "Siewca"? To pierwsze, co przyszło mi przez głowę po przeczytaniu tego zdania. Facet z koszykiem, który ma ziarno i sobie sieje. Ale siewcą jest przecież Bóg. A co w koszyku? Myślę, że co tylko chcecie. Bo nie musimy się przecież skupiać tylko na jednym. Pan jest hojnym dawcą. Codziennie obdarowuje miłością, radością, pokojem. Każdemu dał talent, jednym większy, innym mniejszy. Ode mnie zależy, co przyjmę i jak to zrobię. Każdy dzień to mnogość darów, trzeba się tylko rozejrzeć.

Czytałam niedawno, że Bóg z niczym się nie narzuca. Ani ze Słowem, ani z miłością. On po prostu czeka na zaproszenie człowieka, tak bardzo go szanuje. Możemy przyjąć wszystko, uczynić życie pięknym, ale by tak się stało, trzeba naszej zgody. Bóg działa, ale nie wbrew naszej woli, tak wielki szacunek ma do człowieka. Warto usiąść chwilę, zobaczyć, co otrzymaliśmy od Boga, podziękować i pozwolić Mu działać. Dziś niedziela. Piękny, słoneczny dzień. Za chwilę wybieram się na Gorzkie Żale, potem pewnie zafunduję sobie krótki spacer i pochodzę z Bogiem, bo z Nim chcę spędzić ten wolny od pracy dzień :).



Komentarze