Ku wielkiej przygodzie - Anne-Sophie Constant "Jean Vanier. Biografia" - Recenzja





„Jak dziwna musiała być droga życia, która sprawiła, że ten młody, uzdolniony człowiek, urodzony w bogatej i wpływowej rodzinie (…), wybrał życie w ubóstwie z osobami poszkodowanymi przez los i tak często przeraźliwie wykluczonymi i upokorzonymi? On, który spotykał się z królem Anglii, tańczył z księżniczką Małgorzatą, spędzał wakacje u patriarchy Wenecji, jadał kolacje z uczonymi, politykami i filozofami, radził się w kwestii wyboru życiowej drogi samego Jana XXIII – uzyskując radę, z której zresztą nie skorzystał – i dwa razy opłynął kulę ziemską, dlaczego wtedy, w sierpniu 1964 roku, decyduje się spędzić życie z dwoma nieznajomymi mężczyznami, nie mając pojęcia ani o niepełnosprawności, ani o upośledzeniu umysłowym? – s. 14-15

Przyznam się od razu, nie czytam praktycznie biografii i autobiografii. W życiu przeczytałam chyba ze trzy, a jednak gdy zobaczyłam tę książkę, wiedziałam, że muszę ją mieć. Jean Vanier chodził za mną od dłuższego czasu. Coś obijało mi się o uszy, coś wpadło podczas lektur. Dzwoniło, ale nie do końca wiedziałam, w którym kościele. Wiadomości miałam szczątkowe, ale coś mnie ciągnęło, by dowiedzie się więcej. Tak oto jechałam na Krakowskie Targi Książki z listą tytułów, które chciałam zakupić, a była na niej pozycja Anne-Sophie Constant „Jean Vanier. Biografia”. Czytałam wieczorami i przenosiłam się w całkiem inne przestrzenie. To była przygoda, to było niesamowite, zakochałam się w tej książce, bo powiedzieć to o osobie bohatera, to jakby nie powiedzieć nic.

Są na ziemi i niebie rzeczy, o których się filozofom nie śniło”. Są wybory, których nie rozumiemy, które przychodzą spoza nas i zmieniają wszystko. Są powołania, które zadziwiają cały świat i wywołują swoiste rewolucje. Jean miał wszystko. Był bogaty, pochodził z zaangażowanej politycznie i inteligenckiej rodziny. Spotykał się z osobistościami i mędrcami tego świata. Mógł zostać kim tylko zapragnie, a jednak wybrał całkiem inną drogę niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. W wieku 13 lat opuścił rodzinę i mimo zagrożeń wojennych udał się do szkoły w Dartmouth. Czas ten ukształtował go, pozwolił inaczej spojrzeć na życie. Był uzdolniony, zdyscyplinowany, lubił samotność, kariera czekała, on jednak dokonał innego wyboru. Po latach służby zrezygnował, czując pociągające wołanie ku wspólnocie. Rozwinięta religijność podsuwała myśli o powołaniu kapłańskim, trzeba było wybrać. By odnaleźć swą drogę na rok przeniósł się do Wody Żywej, niezwykłego jak na ówczesne realia miejsca, gdzie poznał swojego mistrza duchowego i przyjaciela. Wspaniałą atmosferę przyjaźni, wspólnoty, nauki przerwało odsunięcie od projektu ojca Thomasa. Młodzieniec kontynuował zatem naukę z bardzo dobrymi wynikami. Miał wykładać na uniwersytecie, a jednak nagle porzucił świetlaną przyszłość i w małym, nieprzystosowanym budynku stworzył dom dwóm upośledzonym mężczyznom. Tak zaczęła się fascynująca podróż po świecie, wędrówka w głąb siebie a także w głąb ludzkich dusz. Z malutkiego pomysłu wyrosła międzynarodowa organizacja. Człowiek, który absolutnie nie pragnął rozgłosu, stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych osobistości świata.

W książce Anne-Sophie Constant najbardziej uderzył mnie niesamowicie ciepły ton jej opowieści. To nie suche, encyklopedyczne fakty podane tak, by czytelnik mógł się z nimi zapoznać, ale podróż poprzez życie niezwykłego człowieka. Nie ma tu na szczęście patosu. Jest zafascynowanie Jeanem i leciutkie zdziwienie nad tym, jak rozrastają się dzieła przerastające ludzką wyobraźnię. Jest element tajemnicy, bo trzeba przyznać, że to co najpiękniejsze i największe przychodzi spoza nas. Jest oczarowanie i podziw wobec kogoś, kogo żadne wyzwanie zdaje się nie przerastać bez względu na to, jak wielkie by nie było. Bohater jest człowiekiem czynu, głęboko zaangażowanym w swoje działania, ale także trzeźwo myślącym, przewidującym i niezwykle inteligentnym. To ogromnie wrażliwa, ciepła, czuła i wyczulona na ludzką krzywdę i upokorzenie osoba. A przy tym ktoś, kto nie zniewala swoim charakterem. Pociąga, ale daje wolność. Uczy podejmowania decyzji i rozumienia tego, że czasami trzeba się rozstać i iść dalej. Autorka nie szuka na siłę odpowiedzi. Nienachalnie zadaje pytania i odsłania prawdę. Prowadzi czytelnika przez historię, pozwalając mu się zachwycić urokiem i nadzwyczajnością wydarzeń. Książka pociąga, wprowadza w całkiem inną rzeczywistość. Zmusza do przemyśleń, zastanowienia się nad światem i sobą. Ogromnie uderzają słowa, że każdy potrzebuje miłości i nieraz zrobi wszystko, by ją zyskać, że to nie osoby z niepełnosprawnością intelektualną powinny uczyć się od nas, ale my od nich. Szokujący wniosek, a jednak całe życie założyciela Arki potwierdza te słowa.

Czytając tę biografię miałam wrażenie, że to jakaś piękna baśń, niepozbawiona cierpienia oraz trudności i wykraczająca poza zwykłe szare życie i ludzkie rozumienie. Historia przesiąknięta oddaniem, słuchaniem swojego wewnętrznego głosu, miłością, radością, jak również ciężką pracą, zmaganiami z trudami codzienności, podróżami, dochodzeniem do jedności z drugim człowiekiem i odkrywaniem w nim piękna. Przez tę książkę się płynie, doświadcza się jej bardziej na płaszczyźnie duchowej i emocjonalnej niż zajmuje samymi faktami. To jedna z pozycji, po której człowiek ma ochotę wstać, zrobić coś dobrego, wzbogacić swoje życie. Po której nic już nie jest takie samo, bo w umyśle i w sercu otworzyła się jakaś furtka, która nie przestanie dawać o sobie znać...

Nieważne czy jesteś katolikiem, protestantem, ateistą, chłopakiem, dziewczyną, molem książkowym, czy masz uczulenie na biografie czy nie. Myślę, że po prostu kimkolwiek byś nie był, powinieneś przeczytać tę książkę. Nie dlatego, że mówię to ja, nie dlatego, że przekonała mnie w końcu jakaś biografia, ale z jednego prostego powodu, obok takiej historii nie można przejść obojętnie. Spróbuj, nie będziesz żałować!!!



Anne-Sophie Constant, Jean Vanier. Biografia, przeł. Katarzyna i Piotr Wierzchosławcy, wyd. WAM, Kraków 2015. 

Więcej informacji o Arce znajdziesz tutaj

Komentarze