Podsumowanie listopada i grudnia 2023
Tym razem będzie nieco inaczej. W ostatnie miesiące roku nie czytałam dużo. Zabrakło też czasu, by zająć się podsumowaniami i pisaniem większej ilości tekstów na bloga, więc nadrabiam. Oto co przeczytałam w listopadzie.
- Miesiąc rozpoczęłam od powieści Agahty Christie "Wigilia Wszystkich Świętych". Chciałam ją poznać nim obejrzę ekranizację, ale przyznam, że film ma z książką niewiele wspólnego. Nie zachwyciłam się jakoś mocno fabułą. Była lekko dziwna, szczególnie zakończenie, ale czytało mi się całkiem nieźle. Żal mi się zrobiło małej dziewczynki, którą wszyscy nazywali kłamczuchą i nie starali się jej zrozumieć - takie zachowania jak jej to zawsze jakieś wołanie o pomoc, uwagę, uczucie.
- Poprzednie książki Shirley Jackson wywarły na mnie naprawdę duże wrażenie, tym razem sięgnęłam po "Loterię" czyli tom z tytułowym opowiadaniem i wieloma innymi. Ze stron spoglądała na mnie jednak nieco inna autorka. Taka, która mocniej wchodzi w psychikę człowieka, niekoniecznie odwołując się do tego, co pozaracjonalne. Znalazłam opowiadania lepsze i gorsze. Miałam nadzieję, że tytułowy tekst da mi więcej odpowiedzi niż komiks na jego podstawie, ale niestety nie. Pozostałam z pytaniami, które we mnie tkwiły. A może po prostu nie ma na nie żadnej innej odpowiedzi, niż ludzie tak po prostu robią? Nie wiem.
- Lektura "Śnieżnej dziewczynki" Sophie Anderson była naprawdę wspaniałą przygodą. Nieco odludna wioska, do której sprowadza się z rodzicami bohaterka. To tam pomaga dziadkowi zajmować się kozami i gospodarstwem i próbuje dojść do siebie po wydarzeniach, o których bardzo długo nic nie wiemy. Tasza po prostu boi się większości rzeczy, stroni od towarzystwa nielicznych rówieśników i innych dzieci. Czas spędza samotnie lub z dziadkiem. Pewnego dnia lepi śnieżną dziewczynkę, jak z baśni, którą wielokrotnie słyszała. Magia sprawia, że postać ożywa. Uszczęśliwiona Tasza czuje, że w końcu znalazła kogoś, z kim będzie się mogła zaprzyjaźnić. To jednak dopiero początek jej drogi. Sophie Anderson stworzyła angażującą i dającą do myślenia powieść dla młodszej młodzieży, po którą warto sięgnąć.
- To jedna z książek, o których się nie zapomina. Jest w niej tyle emocji, że wcisnęłabym ją każdemu młodemu nastolatkowi. Hannah Gold wykreowała bohaterkę, która jest nad wyraz dojrzała. Rozumie znacznie więcej niż komukolwiek mogłoby się wydawać. Do tego zmaga się nie tylko z niezrozumieniem ze strony rówieśników, samotnością, odrzuceniem, ale i nieobecnością ojca, który zamknął się w sobie po śmierci matki. Szansą dla niej staje się wyjazd na Wyspę Niedźwiedzi. To tam spotka ją przygoda życia. "Ostatni niedźwiedź" to pięknie napisana książka, która gdyby nie malutkie, nierealne szczegóły, byłaby po prostu idealna!
- Czy świąteczne przygotowania mogą być stresujące? Tak, jeśli jest się osobą z wysoką wrażliwością, a taką jest właśnie Marcelinka. Codziennie mierzy się z tym, że jest nieco inna od koleżanek i kolegów. W zmaganiach ze sobą i światem wspiera ją bardzo mądra mama, która rozumie, jak reaguje i co czuje córka. "Marcelinka i świąteczny kołowrotek" Katarzyny Kucewicz uzmysławia dzieciom, że to co dla jednych jest miłe, dla innych może być przytłaczające. Uczy doceniać różnorodność i rozumieć to, że się różnimy.
- Ostatnią książką listopada był kalendarz adwentowy Anny Pliś czyli "Drzewo Jessego". To zbiór opowiadań o przygodach pewnych chłopców. Każdy rozdział można czytać kolejnego dnia adwentu, ale też i w innej porze roku, bo są to opowiadania uniwersalne, mówiące o wartościach. Znajdziecie w nich także odwołanie się do Pisma Świętego oraz pytania. Więcej o książce pisałam TUTAJ.
A teraz czas na grudzień
- Pierwszą moją lekturą był 5 tom "Wielkiego Strażnika Biblioteki" Mitsu Izumi. Po raz kolejny śledziłam losy Theo, który musiał mierzyć się z pierwszymi wyzwaniami stawianymi podczas szkolenia na kafnę. W tomie pojawiła się także nowa bohaterka, która odegra dużą rolę w całej historii.
- To był niewypał, jeśli chodzi o fabułę. "Festiwal lodowych serc" ogromnie mnie rozczarował i nie wywołał niczego więcej niż nuda i frustracja. Bardzo nieudana kontynuacja serii Agaty Przybyłek nie wniosła do historii bohaterów niczego. Nie rozwinęła ich i raczej ukazała w negatywnym świetle czas ciąży.
- O "Kobiecie, którą jestem" mówiło wiele osób. Była to chyba jedna z najbardziej oczekiwanych książek roku. Większość kont, które obserwuję na Instagramie miało ją na liście do przeczytania. Sama byłam ciekawa, co o swojej sytuacji powie autorka. Britney Spears opowiedziała smutną historię o dzieciństwie naznaczonym alkoholizmem, nieudanym związku zakończonym aborcją, kiepskim małżeństwie, nacisku ze strony świata mediów, ubezwłasnowolnieniu, walce o siebie i życie. To z jednej strony opowieść o tym, jaką cenę płaci się za sławę, z drugiej przerażająca historia o pazerności i krzywdzie, którą wyrządzają najbliżsi. Nie wszystko wydało mi się w tej książce dramatyczne. To jedna z wielu historii nieszczęśliwych osób, które sprawiały wrażenie szczęśliwych. Taka, która nie zapada na długo w pamięć.
- Aniela Cholewińska Szkolik zaprosiła czytelników do "Gwiazdkowego miasteczka", gdzie jest fabryka prezentów, renifery ćwiczą lądowanie na dachach, śnieżynki tańczą na niebie, by spadł śnieg, Mróz może się przeziębić i zachorować, a Mikołaj czasami miewa zły humor. Zdarza się też, że elfy biorą udział w wyścigach czy zapominają pewnych rzeczy. Przyjemna i ciepła lektura w formie kalendarza adwentowego dla młodszych czytelników.
- Uwielbiam twórczość Taylor Jenkins Reid. Tworzy ona opowieści, które całkowicie pochłaniają i pozwalają odpocząć. Tak też było i tym razem. Carrie Soto oczarowała mnie swoją żelazną dyscypliną. Ze strony na stronę lubiłam ją coraz bardziej. Przemiana, jaką przeszła od początku książki i lekcje, które odebrała w ciągu bardzo krótkiego czasu były po prostu zdumiewające. "Carrie Soto powraca" porusza temat przegrywania, walki o siebie, dostrzegania tego, co najważniejsze, niepoddawania się, doceniania tego, co się ma, budowania i odbudowywania relacji, uczenia się życia na nowo.
Komentarze
Prześlij komentarz