Donetella Di Pietrantonio "Opowieść sióstr" - recenzja
Lekka morska bryza. Unoszący się wokół zapach jedzenia i rozgrzanego słońcem miasta. Cisza popołudniowej sjesty. Przyjemne ciepło muskające odkryte ramiona. Czas, gdy można spokojnie zamknąć oczy i odetchnąć. Pozwolić swoim myślom płynąć swobodnie, porzucić wszystkie troski i po prostu odpocząć.
"Nie biegłyśmy, szłyśmy żwawym krokiem, nieustannie oglądając się za siebie. Z wyższych pięter śledziły nas wścibskie oczy, a może tylko je sobie wyobraziłam. Dzieliłam z Adrianą jej strach, nie wiedząc, co mi grozi. Nie udało mi się jeszcze z niej wydobyć, co ją spotkało. W przeszłości długo musiałam czekać na jej zwierzenia, tym razem było podobnie." - s. 53
Brzmi intrygująco prawda? A to dopiero początek tego, co znajdziecie na stronach. Zakochacie się w nastrojowym języku autorki, pięknych Włoszech, charakternych bohaterkach i prostej, aczkolwiek przyciągającej fabule.
Dolce vita
Arminuta wiodła spokojne życie wypełnione pracą i książkami. Całkowicie oddawała się karierze zawodowej i było jej z tym dobrze. Z bezpiecznej, powtarzalnej codzienności wyrwał ją telefon, który wymusił na bohaterce powrót w rodzinne strony. Był on punktem zapalnym do snucia opowieści o dorastaniu i relacjach rodzinnych.
Nastoletni bunt, szukanie swojej drogi życia, niezagojone rany. Ścieranie się dwóch charakterów i powoli rozluźniająca się między siostrami więź. Arminuta i Adriana nie mogłyby bardziej się od siebie różnić. Jedna zakopana w książkach i skupiona na realizacji zamierzonego celu, niepewna siebie, skryta, małomówna, spokojna i ceniąca sobie bezpieczeństwo. Druga szalona, porywcza, szukająca doznań i nie unikająca pracy fizycznej. Typowa Włoszka z wybuchowym charakterem, która popada w różne kłopoty.
Ich losy przenikają się. Wiodą od młodzieńczych wybryków i silnej, aczkolwiek niepozbawionej niezrozumienia drugiej relacji, przez wkraczanie w dorosłość, kiedy to różnice zarysowują się coraz mocniej, pretensje i niezgoda na surowe i szorstkie traktowanie ich przez rodziców osłabiają rodzinne relacje, po dojrzałość, kiedy to główna bohaterka zaczyna zastanawiać się, kiedy jej rodzinne życie się rozpadło. Niespiesznie snuje nieco fragmentaryczną, choć spójną opowieść o realizowaniu marzeń, oddalaniu się od siebie jej i Adriany, rozpadzie małżeństwa, poznawaniu życia siostry. I choć to smutna i trudna historia, nie brak w niej magii, dzięki której każde kolejne zdanie przynosi coraz więcej przyjemności.
"Opowieść sióstr" - moja opinia
Ze strony na stronę coraz bardziej zagłębiałam się we włoskiej rzeczywistości. Pita do rozmowy aromatyczna kawa. Krótkie, czasem zachowawcze rozmowy. Pozorny spokój a pod nim buzujące od emocji wydarzenia. Powieść Donatelli Di Pietrantonio to intymna historia rodzinna, ale nie taka, która wywołuje dyskomfort. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że to niepowtarzalna opowieść, bo fabuł opartych na takich pomysłach jest wiele. A jednak "Opowieść sióstr" jest wyjątkowa i to bardzo. Wielką rolę odgrywa w niej milczenie. Nieporuszanie pewnych kwestii, niedomówienia, które rozrywają więzi.
Czytając ją czułam się, jakbym znów spacerowała włoskimi uliczkami, łapiąc kolejne promienie słońca i z zachwytem patrzyła na klimatyczne, ukwiecone kamienice. Jakbym po raz kolejny znalazła się nad brzegiem Morza Tyrreńskiego i wdychała słone powietrze, przechadzając się linią brzegową. Przypominałam sobie smak mocnej kawy i nieodłącznych jej cornetto. Tylko wszystko było spokojniejsze, wolniejsze. Rozkoszowałam się każdą chwilą, słowem padającym w książce. Jest tak sugestywna, że czujecie wszystko, o czym czytacie.
Autorka stworzyła realnych i zapadających w pamięć bohaterów. Opowiedziała dobrą historię, ale to w jaki sposób to zrobiła, jest kluczem do jej sukcesu. Styl i język, jakim się posługuje, maleńkie fragmenty, które uwodzą pięknem, sprawiły, że przedłużałam lekturę jak to tylko możliwe. Nie chciałam porzucać świata, w którym czułam się tak dobrze, który przywołał wspomnienia moich wielkich włoskich wakacji. Donetella Di Pietrantonio z pewnością jest wirtuozem języka. Dawno nie czytałam książki, która tak bardzo by mnie zachwyciła pod względem stylu i wzbudziła tyle emocji, choć fabularnie jest po prostu zwykłą, jedną z wielu opowieści rodzinnych. Nie trzeba wielkich wydarzeń, gnającej na łeb na szyję akcji, stosów trupów, apokalipsy czy innych rzeczy. Wystarczy prawda, dopracowany styl i głęboka, życiowa opowieść.
Siła literatury tkwi w zatrzymaniu się. Chłonięciu całym sobą każdej chwili. Delektowaniu się momentem, nawet tym najmniejszym. I za to właśnie pokochałam "Opowieść sióstr". To książka, w której chce się zatonąć, uspokajająca, celebrująca proste rzeczy. Na pewno nie jest bez wad, ale ta jedyna w swoim rodzaju atmosfera, przysłania wszystkie mankamenty. Pozwala przystanąć, zatopić się w prostym świecie, pomyśleć o swoim życiu całkiem inaczej. "Porzucona córka" czyli poprzedniczka opisywanej tu historii czeka na moim biurku. Ociągam się z rozpoczęciem lektury, choć muszę walczyć, by łapczywie się na nią nie rzucić. Nie chcę jednak czuć pustki, która powstanie po skończeniu lektury. Czekam na czas, gdy ta książka będzie mi bardzo potrzebna, bo nie wiem, kiedy ukaże się kolejna powieść pisarki, a nie chcę opuszczać stworzonego przez nią świata.
Chylę czoła przed Panią Lucyną Rodziewicz-Doktór, która przetłumaczyła powieść i oddała jej piękno.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu Mando za egzemplarz recenzencki.
Donatella Di Pietrantonio, Opowieść sióstr, przeł. Lucyna Rodziewicz-Doktór, wyd. Mando, Kraków 2023.
Post powstał we współpracy reklamowej (barter) z Wydawnictwem Mando.
Komentarze
Prześlij komentarz