Wojciech Kulawski "Patostreamerzy" - recenzja


To, co czasami można zobaczyć w internecie jeży włos na głowie. Ostatnio po sieci krążą dobre rady gwiazdeczek, które mogą zakończyć się dla odbiorców wizytą na drugim świecie. Jest przemoc zarówno fizyczna jak i psychiczna, jest dużo głupoty i szkodliwych treści. O tej części internetu, do której zwykły użytkownik nie trafia, aż strach myśleć...

"Niektórzy powątpiewali w autentyczność transmisji, przypuszczali, że są świadkami sprytnie wyreżyserowanego spektaklu. Inni pisali coś o wezwaniu policji albo zaprzestaniu prowokacji, która wcale nie jest śmieszna. Niestety większość, nie tylko nie krytykowała okrutnego widowiska, lecz wręcz prześcigała się w wymyślaniu tortur. Wielu obserwatorów domagało się, aby Koniecznego potraktować w taki sam sposób, w jaki on znęcał się nad bliskimi, czyli, jak się wyrazili, "poszatkować ******syna czymś ostrym". 

    Jesteście niemożliwi. Szukamy zatem gwoździ - napisał Metaxa na czacie." - s. 89

Wkroczmy zatem do mrocznej strefy sieci, w której kryje się to, czego nie chcielibyście oglądać. Gdzie brutalność jest czymś normalnym, a rozrywka wiąże się z oglądaniem tego, jak ludzie w idiotyczny sposób ryzykują własne życie, zabierają je innym lub znęcają się nad zwierzętami. 

Po ciemnej stronie

Komisarz Rafał Trygar nie spodziewał się, że kolejne wezwanie będzie całkiem inne od tego, do czego przywykł. Niby nic nie robiło już na nim wrażenia, ale sposób w jaki denata pozbawiono życia od razu utwierdził go w przekonaniu, że to nie było zwykłe zabójstwo. Mimo okrucieństwa towarzyszącemu śmierci Stefana Koniecznego sprawa zostaje szybko zamknięta. Dowody świadczą przeciw sąsiadowi, a wątpliwości jest jak na lekarstwo. Pozostaje jedynie pytanie, dlaczego miałby on tak znęcać się nad Koniecznym. Mija czas, a zbierający materiały do artykułu o patostreamerach Woland Piotrowski odnajduje nagranie z ostatnich chwil życia ofiary. Spektakl, jaki zapewnił widzom patostreamer Metaxa przeraża. Dziennikarz "Gazety Warszawskiej" zgłasza się na policę, która ponownie otwiera śledztwo. Szybko okazuje się, że mieszkaniec Kampinoskiego Parku Narodowego nie jest jedyną ofiarą internetowego twórcy. Pojawiają się kolejne streamy, na których widać misternie przygotowany i wyreżyserowany spektakl. 

Trygar wraz z podwładnymi przeczesują internet w poszukiwaniu każdej poszlaki, która mogłaby im pomóc. Namierzają miejsca zbrodni, przesłuchują wszelkie osoby, które mogą być powiązane ze śmiercią mężczyzn. Pozwalają zaangażować się w śledztwo nawet dziennikarzom - Wolandowi Piotrowskiemu i Dominice Figiel, którzy powoli infiltrują środowisko patostreamerów. Mimo wysiłków Metaxa zadaje się być ciągle wiele kroków przed nimi. Czy uda im się złapać mordercę? Jaki cel ma zabójca, który ukazuje siebie jako ramię sprawiedliwości karzące ludzi, zadających ból innym? Czy ckliwe opowiastki to tylko zasłona dymna dla uzasadnienia krwiożerczych zapędów Metaxy?

Przetańczyć całe życie chcę

Równocześnie z historią zabójstw czytelnik poznaje losy uczniów Krzysztofa Tycana. Starszy nauczyciel tańca nie tylko wykłada kursantom tajniki Kizomby, ale staje się ich powiernikiem. Dwie pary stają przed okazją zagłębienia się w tajniki świadomego śnienia. Po raz pierwszy otwierają się również na tyle, by opowiedzieć o traumatycznych przejściach z dzieciństwa, które naznaczyły ich całe życie. 

Klimatyczny wyjazd przepełniony na poły filozoficznymi rozmowami, oczyszczaniem duszy i treningami tańca zaburza jednak pojawienie się bardzo ekscentrycznego sąsiada. Kim jest dziwny staruszek? Czy Damian Gruszczyński poszukuje towarzystwa w niemal odosobnionym miejscu zamieszkania czy też jest realnym zagrożeniem? Wraz z kolejnymi krokami w młodych ludziach narasta napięcie. Atmosfera gęstnieje nie tylko ze względu na wieczorne zwierzenia, ale i tajemniczego sąsiada. 

Zacznijmy na nowo

Woland ucieka w pracę. Ze wszystkich sił stara się uratować swoje małżeństwo, czuje jednak, że tylko on musi się starać. Terapia bardziej przypomina wyrzucanie sobie kolejnych zaniedbań i niezrealizowanych oczekiwań, niż prawdziwe szukanie źródeł problemu i kompromisu. On jednak, choć czasem wątpi w słuszność swojego wysiłku, chce trwać przy roszczeniowej żonie. Zmęczenie jednak robi swoje. Sytuacji nie ułatwia również niezwykle atrakcyjna i żywo zainteresowana nim koleżanka z pracy. 

Nieoczekiwaną odmianę przynosi wejście do świata patostreamerów. To on wkręca bohaterów na tyle, że spotykają się ze znaną Gwineą, a następnie postanawiają w bardzo niestandardowy sposób pomóc policji. Jakie ciemne tajemnice odkryją? Do czego doprowadzi gra Wolanda i jego towarzyszek? 

Co dzieje się w mroku

Powieść Wojciecha Kulawskiego to przede wszystkim opowieść o mroku. Czytelnik zagłębia się w nim ze strony na stronę. Poznaje świat patostreamerów, którzy zarabiają na bólu, krzywdzie, wynaturzeniach. Jest picie na umór i burdy pod wpływem, na których wybija się jeden z twórców. Są zaplanowane z największą starannością spektakle, często nawet z pouczeniem i zapleczem naukowym. Świetnie wykonane, odpowiednio poprowadzone. Świat, w który wkraczamy razem z bohaterami to jednak kraina ciemności. Miejsce bazujące na najniższych instynktach. Tu królują całkiem inne prawa i nie wiadomo do końca, co jest prawdą, a co idealnie odegraną fikcją. Jasne jest jedno - nie ma żadnych hamulców.

To opowieść o tym, do czego są zdolni ludzie, bo agresorów jest tutaj całkiem sporo. Każdy bohater niesie na swoich barkach jakiś ciężar. Czasem jest to nieudane małżeństwo, w którym liczy się tylko jedna osoba, czasem dzieciństwo pełne bicia, przemocy psychicznej, poniżania, osamotnienia, zastraszania. Innym razem to krzywdy seksualne, zabijanie ze szczególnym okrucieństwem, wykorzystywanie drugiego człowieka do swoich celów. Traktowanie innych jak rzeczy, dzięki którym można się wybić w internecie, czy dostać to czego się pragnie. To także nałogi, które rządzą postaciami, a także uleganie własnej pożądliwości i manipulowanie innymi.

Autor wyciąga z bohaterów cały mrok. Pokazuje to, co zazwyczaj chce się zakryć przed światem. Co więcej, często trudno znaleźć granicę między światem patostreamerów a zwykłych ludzi. Koszmary i tragedie dzieją się bowiem zarówno w zaciszu domów, na oczach sąsiadów, jak i w internecie przy ogromnej widowni. Dobra jest w powieści jak na lekarstwo, choć są postaci, które da się lubić i te, którym się kibicuje. 

"Patostreamerzy" - moja opinia

Sięgnęłam po tę powieść po kontakcie z Autorem. Nie wiedziałam do końca na co się piszę, bo temat wydawał się całkiem nie mój. Obawiałam się, że książka okaże się za ciężka. Ciekawiło mnie jednak to, jak pisze ktoś, kto nie tylko zdobył liczne nagrody, ale i sam recenzował książki i jest z mojego rodzinnego miasta. Okazało się, że Wojciech Kulawski sprawnie wciągnął mnie w świat, w którym nie istnieją żadne zasady, prawa, moralność. Pierwsze skrzypce grają tu brutalność, zemsta, najniższe instynkty. Transmisje wyciągają z ludzi to, co najgorsze. Zaskoczyła mnie szczegółowość, z jaką autor opisał działania patostreamerów. Jak krok po kroku wyjaśniał to, co rządzi tą częścią internetu.

Z ciekawością przyglądałam się śledztwu w sprawie Metaxy i przeplatającymi się z nim, a dziejącymi dwa lata wcześniej warsztatami tańca na Roztoczu. Próbowałam dowiedzieć się, co łączy te dwa wątki i kim okaże się tajemniczy patostreamer. Książka częściowo mnie zaskoczyła, choćby świadomym śnieniem czy zakończeniem. Udało mi się jednak wcześniej przewidzieć, kim jest tajemniczy zabójca i jak skończy się pewna akcja dziennikarzy. 

Autor bezlitośnie obnaża w powieści to, czym kieruje się wielu ludzi. Głupota, egoizm, zabawa w pana życia i śmierci, niefrasobliwość, brak odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Ciężkość lektury niweluje nieco czarny humor oraz bohaterowie, którzy choć niepozbawieni wad, dają się lubić i są naprawdę zróżnicowani. Szczególnie ciekawa jest Marzena i jej niezapomniane koszulki. Warto zaznaczyć, że autor odczarowuje trochę wizerunek policjantów, jaki znamy. Stawia ich także przed ekstremalnymi sytuacjami. Bądźmy szczerzy, Wojciech Kulawski absolutnie nie oszczędza nikogo i zapewnia swoim bohaterom prawdziwą jazdę bez trzymanki. 

Od samego początku buduje atmosferę niepokoju, która rośnie ze strony na stronę. Przykuwa uwagę czytelnika i nie wypuszcza go do samego końca. Umiejętnie przeplata ze sobą trzy historie - śledztwo w sprawie Metaxy, dziennikarskie przygotowania do artykułu o patostreamerach i wydarzenia z kursu tańca. Choć świat przedstawiony jest bardzo mroczny, to chce się poznać szczegóły tych historii. Odgadnąć, co je łączy i jakie zakończenie zafundował nam autor. Od strony stylistycznej i językowej jest naprawdę dobrze. Czuje się ciężar gatunkowy powieści, ale absolutnie nie przytłacza ona czytelnika. Czasem nawet łapie się oddech przy żartach policjantów czy perypetiach dziennikarzy. Choć pewne rzeczy da się przewidzieć, nie przeszkadza to temu, że "Patostreaerzy" to naprawdę dobry kawał literatury, który zmusza do myślenia, Bo w każdym z nas czai się mrok. Bo nie wiemy, jak zareagowalibyśmy na to, z czym przyszło zmagać się bohaterom książki. 

Jeśli szukacie dobrego kryminału, w którym będzie dosadnie językowo, brutalnie, mocno, ale nie przytłaczająco. Gdzie wątki filozoficzne splotą się z przerażającymi scenami przemocy, a nad tym wszystkim będzie unosić się jedno wielkie pytanie - do czego zdolny jest człowiek?, to powieść Wojciecha Kulawskiego powinna Wam się spodobać. 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Autorowi. 

Wojciech Kulawski, Patostreamerzy, Wydawnictwo CM, Warszawa 2022.

Komentarze

  1. Czytałam już kiedyś kryminał, w którym był wątek internetowej transmisji na żywo działań mordercy i faktycznie takie połączenie jest bardzo mocne i sugestywne. Myślę, że mogę dać szansę i tej powieści, chociaż muszę wybrać właściwy moment, żeby zmierzyć się z taką dawką brutalności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję to mocna rzecz i trzeba na nią odpowiedniego czasu. Może jakiś listopadowy wieczór? Z tym motywem czytałam też "Darknet" duetu Poznanski i Strobel oraz "Behawiorystę" Mroza. Tu akurat "Patostreamerom" bliżej do "Behawiorysty.

      Usuń

Prześlij komentarz