S. Benedykta Karolina Baumann "Niebo w kolorze popiołu" - Recenzja

 


Zawsze, kiedy mierzę się z książką poruszającą temat II wojny światowej podchodzę do niej niezwykle pokornie. To, co działo się w tym czasie, do czego byli zdolni ludzie zarówno dobrzy jak i źli, wykracza poza ramy mojej wyobraźni. Nie oceniam ich, bo ciągle żywe są we mnie pytania, jak można porzucić swoje człowieczeństwo i stać się bestią i jak to możliwe, że pośrodku piekła, ktoś ledwo trzymający się na nogach, jest w stanie nieść innym nadzieję i podzielić się głodową racją żywności. 

"Pamiętaj moje dziecko, musisz dawać nadzieję ludziom, do których posyła cię Pan Bóg. Nawet gdyby było ci bardzo źle. Zawsze znajdą się bardziej głodni od ciebie" - powtarzał przy każdej spowiedzi i siostra Julia zapamiętała to jak pacierz wyuczony w dzieciństwie." - s. 78

Gdy napisała do mnie autorka "Nieba w kolorze popiołu" poczułam prawdziwą radość. Jeśli, ktoś kto ma naprawdę dobre pióro, do tego zna się na tworzeniu tekstów o kulturze, chce bym zrecenzowała jego dzieło, to cóż innego mogę czuć, jeśli nie dumę i radość. 

Historia wiarą pisana

Mała dziewczynka zasłuchana w melodię organów i zapatrzona w pyłki tańczące w świetle wpadającym przez kościelne okno. Doświadczona najpierw stratą matki, potem alkoholizmem i śmiercią ojca. Przygarnięta z siostrą przez Dominikanki mogłaby stać się obrażonym na cały świat dzieckiem a potem dorosłym. Tymczasem Stanisława odnajduje w klasztorze dom i swoją miłość życia. Wstępuje w szereg sióstr, które zaopiekowały się nią i sama staje się matką dla dzieci, którym tworzy dom w Wilnie. Z niegasnącym zapałem stara się dotrzeć do sierot, wyszukuje potrzebujące dzieci, organizuje półkolonie i na zawsze zrywa ze smutnym obrazem wychowanek zakładów opiekuńczych. Jest doceniana, poważana i znana w mieście. W zapracowaną i pełną szczęścia, ale i trosk codzienność wkrada się jednak ciemność. Nadciąga wojna. Władza w Wilnie przechodzi z rąk do rąk, a siostry stopniowo pozbawiane są wszystkiego - zakładu, domu, habitu, pracy. Represje dosięgają i bohaterkę. Przesłuchiwana, torturowana, skazana na samotność a następnie wywieziona do obozu Stutthof ,przyjmuje kolejne trudności, starając się w tym wszystkim odnaleźć Boga. A nie jest to łatwe, gdy Oblubieniec często milczy...

Przyznam, że o s. Julii Rodzińskiej dowiedziałam się dopiero z kart powieści s. Benedykty Karoliny Baumann. To jedna z tych cichych postaci, o których pamięta się w zgromadzeniach, ale które nie są znane szerszemu gronu, a wielka szkoda. Niewielka ilość dokumentów i wspomnień są tym, co utrudnia pisanie o tej postaci, choć przyznam, że dzięki lekturze poczułam więź ze współsiostrą autorki. Co więcej, nabrałam chęci, by dowiedzieć się o niej znacznie więcej, choć powieść jest naprawdę obszerna, bo zawiera 622 strony. Cieszę się, że "Niebo w kolorze popiołu" trafiło w moje ręce, bo dobrze zaprzyjaźnić się z tak niezwykłą postacią, a tego właśnie chciała autorka. 

Hagiografia czy powieść?

Zagadnienie hagiografii pojawiło się już podczas wymiany wiadomości z s. Benedyktą, choć mnie z racji moich zainteresowań i prac, jakie pisałam podczas studiów, kompletnie nie przerażają książki o świętych czy błogosławionych. Zastanawiałam się jednak czy udało się autorce przedstawić bohaterkę inaczej niż czyni się to zwykle z osobami, które wykazały się heroicznością cnót lub świętością. Początkowo powieść jest na tyle lekka, że skojarzyła mi się ze sposobem przedstawiania bohaterów w książkach religijnych. Siostra Julia ma swoje mniejsze i większe problemy, jednak jej wiara jest tak niezachwiana, a problemy codzienne, jak to w pracy i zwykłym życiu, że czuje się ten ton wyjątkowości. Nie jest on absolutnie niczym złym, to raczej ukłon w stronę pokory i optymizmu oraz zawierzenia dominikanki. Z czasem jednak sytuacja staje się coraz trudniejsza a s. Julia żywsza. 

Wrodzone dobro bohaterki, miesza się z milczeniem Boga, jej wątpliwościami, słabościami, zmęczeniem, apatią, by być uwieńczonym w najtrudniejszej decyzji, jaką przyjdzie jej podjąć w życiu. I tu dzieje się coś niesamowitego. Jeśli w rozdziałach opowiadających o czasie pokoju czułam lekki klimat żywotów świętych, tak tu chylę czoła przed heroicznością kobiety ukształtowanej, świadomej każdej decyzji, znającej konsekwencje swoich czynów i oddanej Temu, Któremu służy. Część historii od pobytu na Łukiszkach to bowiem nie życie klasztorne obfitujące w mniejsze lub większe trudności, ale codzienność pełna okrucieństwa, dramatów, rozdzierających serce scen i prawdziwych wewnętrznych batalii o zachowanie człowieczeństwa i wiary. To rzeczywistość, w której odzywają się w człowieku pierwotne instynkty, w której tytanicznej siły wymaga oddanie kawałka chleba czy skrawka materiału, którym można się przykryć. I w tej ciemności wybrzmiewa prawdziwa wiara. 


"Czas odchodzi, nieubłaganie, i zabiera ze sobą wszystko, co najcenniejsze. Nie zatrzymamy ani jednego jasnego poranka, ani jednego uścisku, ani jednego wyczekiwanego listu. Zostaje tylko miłość, silna, spokojna, nietknięta przez upływające dni. Cicha, niepozorna droga do wieczności." - s. 186


Miłość w czasach apokalipsy

Powieść o siostrze Julii Rodzińskiej to zdecydowanie książka o miłości i jej różnych obliczach. Mamy tu miłość rodzicielską, którą przybrane mamy obdarowują swoich wychowanków. Romantyczne porywy serca bohaterów drugoplanowych, a nawet króciutką historię, która dotyka główną bohaterkę. Odnajdujemy miłość małżeńską, trudną i poddaną próbie w czasie wojny. Miłość do drugiego człowieka nawet wroga, w końcu zaś uczucie skierowane do Boga. 

Każda postać, którą nakreśla autorka jest charakterystyczna, pełna, istotna dla tej historii. Niesie ona swoje przesłanie, trudności, piękno. Wpisuje się w opowieść o pięknie kobiety, która budzi fascynację i podziw. Siostra Gemma, Zosia i Boguś, Stanisław, Ewa, Antonina, Basia, Stefan, Ulrike, Aldone - ich losy splatają się z życiem siostry Julii, mówiąc czytelnikowi o niej jeszcze więcej. Są również swoistym uzupełnieniem opowiadanej historii. Pozwalają lepiej zrozumieć czasy, o których czytamy i wartości wówczas wyznawane. Nakreślone z wielką starannością tło historyczne pozwala przenieść się do opisywanych lat i poczuć klimat, który im towarzyszył. 

Sama s. Julia jawi się jako niezwykle pragmatyczna, ale i zupełnie zapominająca o sobie osoba. Całym sercem oddana pracy i modlitwie. Momentami przypomina proroków, patrzących znacznie dalej niż sięga wzrok większości. To bardzo złożona postać, która mimo wszelkich trudności, jest przepełniona dobrem. Nie jest wolna od słabości. Potrafi je jednak pokonywać. Jej wielka energia, oddanie Bogu, przejrzyste błękitne oczy, nawet w świecie, w którym niebo ma kolor popiołu a ciemności spowijają ziemię oraz wielka miłość, są tym co zostaje z czytelnikiem. Chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jedną postać - mianowicie Boga, który jest portretowany bardzo oszczędnie, bo poza słowami, które kieruje do bohaterki, odnajdujemy Go we fragmentach modlitw lub wypowiedziach bohaterów. Co jednak niezwykłe, właśnie przez to delikatne nakreślenie, jawi się jako stale obecny, ale cichy i często niezauważalny. To bardzo poruszający zabieg.

Kilka słów o autorce

Zazwyczaj nie piszę o autorach, bo nie widzę takiej potrzeby. Tym razem jednak nie wyobrażam sobie tego teksu bez paru zdań o siostrze Benedykcie Karolinie Baumann. Jeśli w waszych głowach jest obraz zakonnicy, która cały dzień się modli, sprząta, gotuje, pierze i pracuje np. w szkole czy na plebanii, wyrzućcie go natychmiast z głowy. Autorka tej powieści jest bardziej podobna do filmowej zakonnicy w przebraniu. To istny człowiek orkiestra. Siostra jest nauczycielką, która robi świetne notatki, prowadzi szkolną grupę teatralną, która ostatnio zajęła I miejsce w Kurtynie - Przeglądzie Teatrów Amatorskich im. Marka Hermanna, prowadzi bloga "Zakonnica bez przebrania", gdzie fantastycznie pisze o kulturze i wierze. A przecież prowadzi również życie zakonne wypełnione modlitwą i codziennymi obowiązkami. Przyznam, że zawsze cieszą mnie osoby pokroju s. Benedykty, które udowadniają, że klasztor nie zamyka drzwi do rozwijania swoich pasji. Że daje pole do rozwoju i bycia najlepszą wersją siebie.

Jako pisarka urzekła mnie szczegółowością powieści oraz zafascynowaniem postacią głównej bohaterki. Z kart książki wyłania się osoba bliska, która mogłaby żyć właśnie tu i teraz, pracując na misji, budując domy dla sierot i bezdomnych, kreując nowe metody pedagogiczne czy pomagając najsłabszym. To ktoś, kto staje się autorytetem dla czytelnika. Od kilku dni nie opuszczają mnie myśli o tym, jak bohaterka dawała radę. Jak wielkiego ducha i serce okazała na samym dnie piekła obozu koncentracyjnego. To uczy ogromnej pokory, każe zastanowić się nad swoim życiem. Budzi chęć do bycia lepszym, niesienia pomocy bliźnim, szczególnie, że nasza teraźniejszość, choć zupełnie inna nie jest pozbawiona trudności i potrzebuje dobrych dusz, oddanych bliźnim. Rozbudza także pragnienie pogłębienia naszej relacji z Bogiem.  

"Niebo w kolorze popiołu" - moja opinia

Może zabrzmi to cukierkowo, ale jest to powieść piękna w każdym znaczeniu tego słowa. Książka jest przemyślana, ułożona na dwóch przeplatających się ze sobą planach czasowych, które pozwalają lepiej poznać losy s. Julii Rodzińskiej i zrozumieć jej wielkość. Język przypomina mi dobrą, starą szkołę klasycznych pisarzy. Ośmielę się na stwierdzenie, że pod względem stylistycznym podobna do powieści Marii Paszyńskiej, choć obie pisarki mają oczywiście swoje unikalne cechy językowe. Jak już wspominałam "Niebo w kolorze popiołu" obfituje w licznych bohaterów, którzy tryskają życiem i wnoszą koloryt do tej historii. 

Powieść jest nie tylko zapisem życia niezwykle ważnej i inspirującej postaci historycznej czy błogosławionej Kościoła Katolickiego. To punkt wyjścia do rozważań na temat człowieczeństwa, wiary, miłości, powołania, oddania, dobra, piękna i miłości. Poruszająca, wielowymiarowa, pełna ciepła i nadziei sprawia, że człowiek chce stać się lepszy. Pragnie lepiej poznać Stwórcę i wniknąć w tę często pełną milczenia, ale i obecności rzeczywistość. Czytałam ją długo nie dlatego, że to wymagająca lektura, choć tak jest, jeśli chcemy ją prawdziwie docenić, ale z jednego prostego powodu. W czasie, gdy jest ciemno i trudno, była dla mnie promieniem światła. Pozwalała oderwać się od szarej rzeczywistości i czerpać z tego światła, które widziała główna bohaterka. Starałam się dozować ją sobie, by jak najdłużej towarzyszyć siostrze Julii. To rzadkie w przypadku dobrych powieści, które przecież chce się poznać jak najszybciej. 

To wyjątkowa pozycja, która poruszy Wasze serca i mam nadzieję, będzie przyczynkiem do tego, by stawać się lepszym. Dla mnie taka właśnie była. 

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Siostrze Benedykcie Karolinie Baumann oraz Edycji Świętego Pawła. 

S. Benedykta Karolina Baumann, Niebo w kolorze popiołu, wyd. Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2020.

A poniżej kilka słów od samej Autorki oraz link do modlitw do bł. s. Julii Rodzińskiej. 

Komentarze