Radka Denemarková "Przyczynek do historii radości" - Recenzja



"Muszę poprzez precyzyjnie dobraną sekwencję ruchów utrzymać ciała w równowadze, w przeciwnym wypadku będą odtwarzać doświadczenia, o których świadomość już nie pamięta. Będą prowokować kolejne akty przemocy. Ciała biorą na siebie wciąż te same nieszczęścia, przywołują wciąż te same tragedie. Ale o jednej rzeczy trzeba wiedzieć Julio, a ja ci powiem o jakiej, otóż trzeba wiedzieć, że ciało nie jest t y l k o rezerwuarem doświadczeń, które biernie przyjmuje i gromadzi. Ciało samo w sobie może być narzędziem zmiany." - s. 52

Kobieta - opiekunka ogniska domowego, stateczna matrona, czuła matka, cicha powierniczka sekretów, gospodarna pani domu, buntowniczka, feministka, femme fatale, niewinna istota, puch marny, słaba płeć, kusicielka, bogini seksu, nierządnica. Jest od początku dziejów zagadką. Intryguje, pociąga, fascynuje i inspiruje. Jej rola jest nie do przecenienia. To kobiety często stały za wielkimi czynami mężczyzn, to nieraz one udowadniały, że są silniejsze od nich, choć określa się je słabą płcią. Pokonały wiele przeszkód, by móc się kształcić, wykonywać pracę zawodową, głosować. Pomimo zmian dziś nadal stoją przed pokaźną liczbą murów do sforsowania. Kobieta - wieczna wojowniczka.




Czasem można po prostu nie wytrzymać. Odpuścić i po prostu spaść w otchłań. Nawet, kiedy interesy świetnie idą a życie wydaje się przyjemne i bezproblemowe. Pod powierzchnią spokojnego i błogiego życia można kipieć od negatywnych emocji. Któż zdoła przeniknąć duszę drugiego człowieka? Samobójstwo bogatego biznesmena nie wydaje się prawdopodobne, choć na takie ma wyglądać. Coś jest nie w porządku z niespodziewanym odejściem bogacza. Poszlaki nie pozwalają jednak odtworzyć biegu wydarzeń. Pozostaje jedynie intuicja stróża prawa, która każe mu drążyć temat. Prowadzone rozmowy i okruchy zbieranych informacji umożliwiają mu dotarcie do pewnego pomarańczowego domu w Pradze. Trop przywodzi go do światowej sławy kobiet i tajemnicy z przeszłości.

Pamięć ciała, które przeszło traumę rzuca się cieniem na całe życie. Umysł może sobie jakoś poradzić, zepchnąć wydarzenia w najciemniejsze zakamarki, nie wracać do nich. Stworzyć barierę ochronną. Nie dopuszczać świadomości w te rejony, ale ciało zawsze będzie pamiętać. Jego reakcje ulegną zmianie. Pod dotykiem zachowa się inaczej niż kiedyś, nawet jeśli wydawać by się mogło, że przecież wszystko jest już dobrze. Krzywda raz wyrządzona zapisuje się naprawdę głęboko, pytanie czy na zawsze. Czy istnieje coś, co może zmazać niepokój, wewnętrzne rozedrganie, podskórny lęk, niechęć i to nieulotne przekonanie, że jest się w obcym ciele, czymś co nie należy do właściciela? W rzeczy, w którą ktoś wrzucił ofiarę i pastwi się nad nią. Bo przecież nie da się uciec od siebie. Nie można opuścić naczynia, które kiedyś mniej lub bardziej kochane, teraz jest nieprzyjazne, wrogie i obce.

Ludzkie dzieje obfitują w wiele krzywd. Zbrodnie wojenne, zatargi wśród najbliższych, tragedie całych społeczeństw i dramaty jednostek. Należy zwrócić uwagę, że zawsze istnieją grupy bardziej narażone na krzywdę. Słabsze, będące pod pręgierzem cywilizacji, nieistotne. Te, których upokorzenie i ranę uznaje się za mniej ważną, jeśli nie błahą. Jaskółki znają te historie. Latają dookoła całej ziemi i spisują pojedyncze tragedie. Chcą pokazać innym, że konieczna jest solidarność, coś co występuje w ich stadzie, choć jeszcze daleka droga do tego, by ludzie nauczyli się od nich tej komitywy. Te niepozorne ptaki chronią siebie nawzajem, pomagają słabszym osobnikom, są odpowiedzialne za tych, którzy są obok. Działają dla dobra drugiego.



Niesprawiedliwość nie rzuca się tak bardzo w oczy uładzona pod pięknym płaszczykiem dobrodziejstw polityki i kultury. Mocne głosy, które przebijają się do opinii publicznej są często lekceważone, zbywane, wyśmiewane. Przecież zawsze istnieją ludzie gorszej kategorii. Ci słabsi, mniej inteligentni, niedojrzali, inni. Nie można ich zrównywać z lepszymi, kulturalnie uprawomocnionymi. Czasem trzeba zakasać rękawy i wziąć sprawy we własne ręce czy skrzydła. Rozprawić się z rzeczywistością, systematycznie i sukcesywnie zmieniać świat Burzyć mury oporu, przełamywać tabu, pokazywać to, czego ludzie nie chcą, ale co powinni widzieć. Codziennie na ulicach każdego miasta wylewa się cierpienie. Milczymy na ten temat, przechodzimy obojętnie, przyjmujemy do wiadomości i kwitujemy "straszne, ale przecież nie mogę nic zrobić".

Pytanie o granice postępowania, tkanie misternej siatki poczynań wprost wylewa się z książki. Czego można się dopuścić w ramach szeroko pojętej zemsty? Usuwania zagrożenia. Co jest dozwolone, by w końcu ludzie przejrzeli na oczy i zaczęli logicznie myśleć. By nie kategoryzowali ofiar, nie stopniowali krzywd i nie próbowali udowodnić, że okoliczności pozwalają na pewne odstępstwa od reguły. "Przyczynek do historii radości" opowiada o tym, co powinno dawać i daje radość, jeśli nie staje się narzędziem przemocy, wyzysku, cierpienia drugiego człowieka. Jeśli nie traktuje się osób przedmiotowo, jako źródła własnej satysfakcji i przyjemności. Przemoc fizyczna, psychiczna, seksualna jest niedopuszczalna. Zawsze i wszędzie.

Niczym jaskółka autorka wzbija się w niebo, okrąża Ziemię, przemierza historię. Opowiada o wstrząsających wydarzeniach całych rzesz ludzi, ale i pojedynczych kobiet. To właśnie kobieta i jej krzywda są głównym tematem tej historii. Kobieta ukazana z perspektywy ciała. Zdradzana przez nie na wielu polach. To opowieść o tym, jak sprowadzona do poziomu rzeczy osoba niknie. Staje się narzędziem w rękach kata. Bezwolną marionetką, z którą silniejszy może zrobić co tylko zechce. Pisarka pochyla się nad zdarzeniami, które miały miejsce naprawdę, choć tu ukazane są pod płaszczem fikcji. Pisze o bagatelizowaniu morza krzywd, które doznały kobiety podczas konfliktów zbrojnych. Snuje opowieść o pręgierzu kulturowym, pozbawiającym płeć piękną najbardziej podstawowych i oczywistych praw. Historię ukazującą walczące o swoją godność i traktowanie jako osobę a nie własność kobiety jako histeryczki. Można powiedzieć, że to książka o cichej zmowie męskiej części świata. Patriarchalnym zarządzaniu ludzkimi zasobami. Wiem jak to brzmi, ale właśnie te słowa wydają się mocno pasować do świata stworzonego przez autorkę "Przyczynku do historii radości".

Radka Denemarková zdecydowanie nie unika trudnych tematów. Co więcej kreśli naprawdę przejmujące, przerażające, wstrząsające wręcz obrazy. Tworzy historię pisaną z perspektywy ciała. Celowy zabieg uprzedmiotowienia jeszcze mocniej akcentuje przemoc, jakiej doznają ofiary. Wyraźniej wybrzmiewa krzywda i obojętność społeczna. Usprawiedliwienia nabiera działalność jaskółek. Pomarańczowy dom ukazany w powieści przeraża swoją zawartością. Trzęsie w posadach całym naszym obrazem świata. Jest swoistym archiwum traumy i przemocy. Lepiej byłoby nie znać jego zasobów, nie widzieć, nie słyszeć. Nie dopuścić do tego, by historie wbiły się w pamięć niczym drzazga w ciało. By tkwiły sprawiając ból i dyskomfort. Nagliły do działania.

Korzystając z metafor ornitologicznych pisarka stara się pobudzić czytelnika. Otworzyć jego umysł, zwłaszcza, że lektura nie jest łatwa. Wymaga skupienia i czasu. Sam temat to ogromny ładunek emocjonalny. Język również nie należy do najłatwiejszych. Jest przesycony metaforyką, skomplikowany. Przechodzimy od ludzi do ptaków i trzeba czasu by wejść w rytm tej książki. Nie pozwala ona jednak o sobie zapomnieć. Nie potrafiłam jej odłożyć, choć raniła mnie i kierowała ku pesymistycznym refleksjom. Ale i taka jest rola literatury, właściwie przede wszystkim taka. Mówić o tym, co najważniejsze. Ukazywać świat i pewne tematy, choćby były najtrudniejsze. "Przyczynek do historii radości" pokazuje, że jedno z najpiękniejszych doznań można zmienić w koszmar. Uświadamia, że ludzi można kategoryzować i często bezkarnie niszczyć. Jednocześnie daje nadzieję na umocnienie jedności kobiet. Walkę o ich prawa, piętnowanie zła. To także krzyk o prawdę historyczną, odpowiednie regulacje prawne, opiekę nad ofiarami. Trudna, bolesna, niewygodna taka jest ta powieść, którą trzeba przeczytać, głęboko przemyśleć i docenić, nawet jeśli nastręcza mnóstwa trudności podczas lektury. Bo Radka Denemarková ma swój specyficzny styl. Na poły baśniowy, metaforyczny, na poły niemal reporterski. Żongluje językiem niczym sztukmistrz, by z całym impetem zadać cios w odpowiednim miejscu.

Podczas spotkania z autorką "Przyczynku do historii radości" w głowie utkwiło mi jedno zdanie, od którego zaczęła się ta powieść. "To był przecież tylko gwałt".

Radka Denemarková, Przyczynek do historii radości, tłum. Olga Czernikow, wyd. Amaltea, Wrocław 2017.

Komentarze