Co z nimi będzie? - Remigiusz Mróz „Immunitet” - Recenzja
„- Poszperam – zapewnił buńczucznie Kormak.
- Nie ustawaj w wysiłkach.
Chudzielec podszedł do drzwi i obejrzał się przez ramię.
- Nie ustanę. – Zasalutował. – Wyrobię trzysta procent normy, towarzyszu.
- Ojczyzna na ciebie liczy.
- Nie przeliczy się.
- Dociekaj, groź, nie odpuszczaj.
- Tak jest.
- Drąż, kop aż do skutku. Bądź jak ryjownik.
Kormak spojrzał na niego z powątpiewaniem.
- Co? – bąknął.
- No wiesz… owadożerny ssak z gatunku ryjówkowatych.
- Pierwsze słyszę. I niespecjalnie mi się podoba to porównanie”. – s. 458
Kordian i Chyłka wracają do
akcji. Poprzedni tom zakończył się mocnym akcentem i przyznam, że czekałam na
ciąg dalszy, bo ciągle kibicuję tej parze, zgrzytając zębami, że autor w
mistrzowski sposób odkłada rozwój akcji między dwójką prawników, przerywając w
najciekawszym momencie. Po raz kolejny zatem trafił w moje ręce grubaśny tom
opowiadający o dalszych losach prawników z kancelarii Żelazny & McVay. Co
tym razem zaserwował czytelnikom autor? Przekonajcie się sami.
Joanna żyje, od razu uspokajam. Nadal
pochłania wielkie ilości alkoholu, zajada się mięchem, nie oszczędza nikogo.
Zordon nieco zrehabilitował się w moich oczach i pewnie trochę dojrzał. Wróciły
moralne dylematy, które wydawało się, że odeszły po kilku bataliach sądowych.
Niby wszystko wraca na stare tory, ale to jednak trochę inna rzeczywistość.
Całkiem na czasie mamy sprawę
związaną z Trybunałem Konstytucyjnym. Najmłodszy sędzia, można by rzec, politycznie
stojący gdzieś pośrodku, a zarazem znajomy Chyłki ze studiów zostaje oskarżony
o zabójstwo popełnione kilka lat wcześniej. Czemu do postawienia zarzutów
doszło dopiero teraz? Czy ktoś uznał sędziego za zagrażającego mu? A może
zrobił coś, co nie spodobało się władzy? Jaka by nie była odpowiedź, dzieje się
coś niepokojącego. Nikt bez powodu nie próbuje pozbawić immunitetu sędziego
trybunału. Intryga zagęszcza się tym bardziej, że pojawiają się nowe dowody.
Świadkowie zmieniają zeznania, wszystkie znaki na ziemi i niebie zdają się
świadczyć przeciwko Sebastianowi Sendalowi, który mimo coraz liczniejszych
oznak jego winy, uparcie twierdzi, że nie popełnił zarzucanych mu czynów.
Prawda jest jednak taka, że na światło dzienne wychodzą grzechy i grzeszki,
które burzą idealny wizerunek szanowanego sędziego. Mężczyzna staje się coraz
mniej wiarygodny i nawet prawnicy są poirytowani tym, że klient ich okłamuje.
Oliwy do ognia dolewają tajemnicze kwiaty, będące ostrzeżeniem a w końcu
niewyjaśnione zniknięcie Chyłki. Kordian samodzielnie będzie musiał stawić
czoła niełatwej sprawie i starać się odszukać zaginioną patronkę. Więcej nie
zdradzę…
Mroczny półświatek, niewygodne
sekrety, podwójna tożsamość, polityczna walka i jak zawsze mocna i trzymająca w
napięciu akcja. Remigiusz Mróz zna się na rzeczy. Przyznam, że podobał mi się
pomysł na akcję z Joanną i naprawdę dobrze czytało się o kombinującym Kordianie
i przekomarzaniach z Kormakiem. Samo sedno sprawy jest interesujące,
wszechobecny klimat zaciskającej się na szyi sędziego pętli, szeroko
zakrojonego spisku wywołuje ciekawość i chęć znalezienia odpowiedzi na pytanie,
kto za tym stoi i dlaczego dąży do zniszczenia życia Sendala. Przeszłość Chyłki
wpuszcza do historii nieco światła, pozwalając zrozumieć zachowanie bohaterki.
Nie wiem jednak, czy tak łatwo przyznałaby się do tego, co miało miejsce.
Rozumiem zmiany zachodzące w Joannie, zachowanie związane z alkoholem i dość
chwiejną psychiką, ale czegoś jednak brakuje. Prawniczka nadal ma cięty język,
ale trochę za mało Chyłki w Chyłce jak dla mnie. Chwile emocjonalnego odsłonięcia
się świadczą o rozwoju postaci, tym że Kordian do niej dociera, coś ulega
zmianie, ale jednocześnie burzą to, za co większość Chyłkę pokochała. Ciężka
sytuacja, gdy z jednej strony chce się widzieć bohatera przy czyimś boku a z
drugiej nieuchronnie prowadzi to do zmiany jego istoty.
Zgrzytam zatem zębami, zaciskam
dłonie na książce za każdym razem, gdy Remigiusz Mróz zdaje się prowadzić
relację bohaterów na wyższe stadium i w ostatnim momencie stawia na ich drodze
jakąś przeszkodę, natrętną myśl, cokolwiek innego. Przypomina to tango, to
nieustanne przyciąganie się i odpychanie. Próbę sił, jakąś nieokiełznaną moc,
która kusi i jednocześnie stawia bariery. Ciekawy zamysł, ale ile można? Niedługo
naprawdę pogryzę tę książkę ;). Sądząc po zakończeniu, nie wiem, co myśleć o
dalszych losach. Oryński i Joanna są tak nieprzewidywalni momentami, że pojęcia
nie mam, w którą stronę to pójdzie. Ale jestem ciekawa dalszej części.
„Immunitet” zaciekawia. Może nie wbija w fotel, bo ukrywający prawdę świadek, już pojawił się
na kartach cyklu, ale dobrze poprowadzona akcja, sprawia, że powieść czyta się
przyjemnie i chce się poznać odpowiedź, na pytanie, o co tak naprawdę tutaj
chodzi. Może troszkę brakło mi ikry u bohaterów, mimo ich przekomarzań, ale
sytuację ratuje humor, który tak polubiłam u autora. Remigiusz Mróz
przyzwyczaił swoich czytelników do fajerwerków, stale podnosi poprzeczkę, a to
niełatwe w przypadku kontynuacji cyklu, utrzymać ten sam poziom lub zaskoczyć
czymś nowym. Dla mnie czwarta część cyklu jest po prostu dobra, ma swoje
smaczki, ale też i słabsze strony. Jest mocno zakorzeniona w znanym świecie
popkultury, nie spodziewałam się trafić na wzmiankę o pewnym youtuberze i to
jest całkiem ciekawe. Mimo wszystko narzekać nie mam zamiaru. Ciekawi mnie, co
dalej stanie się z tym duetem, atmosfera się zagęściła a trzeba sporo wysiłku,
by następny tom nie odstawał od poprzedników, zwłaszcza, że apetyt rośnie w
miarę jedzenia.
Za egzemplarz recenzencki
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Remigiusz Mróz, Immunitet, wyd.
Czwarta Strona, Poznań 2016.
Komentarze
Prześlij komentarz