Moc wiary - Mary Healy „Uzdrowienie. Boża Miłość nie ma granic” - Recenzja
z cyklu Książki z duszą
„Musimy więc przyglądać się naszym odpowiedziom, gdy mamy do czynienia z chorobą. Katolicy, gdy sami jej doświadczają, zwykle nie wahają się wybierać do lekarza albo korzystać z leków, paradoksalnie jednak nie mają podobnej gorliwości w proszeniu Boga o uzdrowienie, jakby zakładając, że wolą Boga jest jednak ich cierpienie. Udają się do lekarza, lecz jedynie ludzkiego. Ich niechęć do Boskiego leczenia ma zwykle źródło w zaburzonym obrazie Boga, który miałby chętnie wymierzać nam karę, na którą zasługujemy. Nie dostrzegają, że Bóg jest naprawdę bogaty w miłosierdzie i raduje się, wylewając na nas obficie łaskę, na którą nie zasługujemy”. – s. 166
Pisałam kiedyś, że mimo
uczęszczania na katechezę, oazę, duszpasterstwo, czytania książek religijnych,
czasopism, od jakiegoś czasu mam wrażenie, że albo nie słuchałam uważnie albo
jednak mówiono mi pewne rzeczy, ale nie tak. Nauka Kościoła się nie zmieniła,
ale od niedawna wydaje mi się, że ciągle słyszę coś nowego, czego nikt
wcześniej nie mówił, a przynajmniej nie wyjaśniał tak prosto i dosadnie. Pewnie
z tego powodu chłonę kolejne pozycje z zaciekawieniem i zastanawiam się nad
wieloma sprawami.
Miałam dość dużo styczności z
osobami chorymi. Leczyły się i modliły, ale
nie doświadczyłam nigdy na własne oczy cudu uzdrowienia. Wiem, że takie rzeczy
się dzieją, ale nie są dla mnie czymś powszednim. Ewangelia i Dzieje
Apostolskie wspominają często o przypadkach wyleczenia z choroby, ale dziś
wydaje się to dość odległą rzeczywistością. Mamy wrażenie, że świat się
zmienił, że trzeba zasłużyć sobie na łaskę uzdrowienia, a tymczasem jest
zupełnie inaczej. Mary Healy na kartach swojej książki pisze o posłudze
uzdrawiania w dwóch aspektach, po pierwsze leczenia ciała z różnych
dolegliwości, po drugie uzdrawiania duszy z ran, fałszywych przekonań, złudzeń
czy działania zła. Wyraźnie podkreśla, że wiara uzdrawia i dzieje się to
dzisiaj, na naszych oczach, nie jest to wcale jakaś ukryta sprawa i nie jest to działanie marginalne. Wspólnoty
prowadzą spotkania, ludzie wychodzą na ulicę i mocą imienia Jezus, robią to, co
niegdyś czynili apostołowie. Dzielą się miłosierdziem Boga i Jego łaską.
Czytając „Uzdrowienie. Boża Miłość
nie ma granic” miałam wrażenie, że autorka przedstawia mi całkiem inny,
nieznany świat. Bo przypadków uleczenia jest tutaj cała masa, a ja jakoś nie
mogę sobie przypomnieć, by ktoś opowiadał mi o takich wydarzeniach, których był
świadkiem. Zwykłe wyjście do restauracji, przypadkowe spotkania, modlitwa i
cuda. Tak po prostu, jakby był to element codzienności, a nie nic niezwykłego.
Czytałam zdumiona i zastanawiałam się czy ja czegoś nie widzę, czy to tylko wybrana
część świata, w której rozlewa się Boże Miłosierdzie. Nie wiem, czy wynika to z
innej mentalności mieszkańców Ameryki lub z jakiegoś innego powodu, wydaje mi się, że w Polsce, wyglądałoby to jakoś inaczej, ale mogę się mylić. Ważne,
że to wszystko nadal ma miejsce, dzieje się tu i teraz. Ludzie dzięki łasce są
w stanie dotrzeć do człowieka potrzebującego a reszta to działanie Boga, który
leczy wszystkie rany, te cielesne i duchowe. A jednak jak echo powracają słowa „Żniwo
wprawdzie wielkie, ale robotników mało”. Być może stąd moje wrażenie.
„Jest On cały naszym Lekarzem; jest nim rzeczywiście (…) krzyż przyjął nie dla okazania swej potęgi, lecz aby dać przykład cierpliwości. Tam uleczył twoje rany, gdzie sam swoje długo znosił; tam cię od śmierci wiecznej uzdrowił, gdzie On do czasu umrzeć raczył”. – s. 68
Duch Święty działa i pragnie
działać. Coraz bardziej widać to w grupach odnowy. Cuda większe i mniejsze
dzieją się na co dzień. Ważne, by o tym mówić. Myślę, że stąd ta książka, rzecz
o docieraniu do człowieka i zauważaniu go. Odpowiadaniu na potrzeby większe i
mniejsze. Liczne historie działania łaski Boga i ludzkich
dramatów. Autorka przedstawia model modlitwy o uzdrowienie w kilku
krokach, podkreślając to, co najważniejsze, szczególnie aspekt dotyku i
podejścia do modlitwy. Zwraca uwagę również na to, że nie zawsze dochodzi do
natychmiastowego uleczenia i nieraz modlącym się nie jest dane oglądanie cudu.
Mówi o roli wiary osoby, doznającej łaski oraz o tym, że czasami uzdrowienie to
akt do nawrócenia. Niezbadane są wyroki Boskie. Ważne
jednak, by wychodzić do ludzi, pokonywać własne opory, modlić się i pamiętać,
że działa Duch Święty, nie człowiek.
„Uzdrowienie. Boża Miłość nie ma
granic” to książka, która porusza wiele tematów od cudów, przez modlitwę,
charyzmaty, działanie w świecie, po odnajdywanie zagubionych owiec, czy
uświadamianie ludziom wierzącym i niewierzącym, że Bóg ich kocha i pragnie ich
dobra. W samej rozmowie prowadzonej przed modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie,
nie chodzi bowiem o ganienie człowieka za jego błędy, ale nakreślenie sytuacji
i uświadomienie nieskończonego miłosierdzia Boga, który nie czyha na nasze
potknięcie, ale szuka, wyciąga ręce, wychodzi z pomocą, przez najróżniejszych
ludzi i zdarzenia. Pisana prostym i przystępnym językiem, zawierająca liczne
historie uzdrowień książka Mary Healy skłania do zadania sobie kilku pytań,
otwarcia się na łaskę i szukanie uzdrowienia, którego tak bardzo dzisiaj
potrzeba.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie
dziękuję Wydawnictwu WAM.
Mary Healy, Uzdrowienie. Boża Miłość nie ma granic, przeł. Piotr Musiewicz, wyd. WAM, Kraków 2016.
Komentarze
Prześlij komentarz