Ismail Kadre "Most o trzech przęsłach" - recenzja

 


Odejście wielkiego artysty zawsze budzi smutek. Tak było i tym razem, choć książki Ismaila Kadarego odkryłam dopiero w tym roku. Wiedziałam, że to starszy człowiek, nie zmieniło to jednak tego, że odczułam stratę kolejnego doskonałego twórcy. 

"Nie przejmowałby się dłużej rzeką, która czasem rozdymała się i terroryzowała wszystkich, innym razem kurczyła się do rozmiarów niteczki, można by rzec, że zaraz miała wyzionąć ducha. Ludzie odczuwali radość, że Ujana Zwodnicza, która ich tak bardzo zadręczała, zostanie wreszcie ujarzmiona kamienną klamrą. Ale właśnie to, co cieszyło, jednocześnie ich przerażało." - s. 19

Od wieków próbujemy podporządkować sobie naturę. Kształtować ją wedle własnych upodobań. Bywa, że jest to podyktowane minimalizowaniem zagrożeń, innym razem podwody są o wiele bardziej prozaiczne, zysk, przekonanie, że wiemy lepiej. Postęp, jaki by nie był jest mieszaniną ekscytacji i lęku. Czasami zasłoną dymną do działań, których się nie spodziewamy. 

Baśń o budowniczych mostu

Czternasty wiek, w podzielonym królestwie albańskim, gdzie rządzący kierują się tylko swoimi korzyściami i nie przejmują się ani jednością narodową ani zagrożeniami zewnętrznymi (przynajmniej do czasu aż stają się bardzo realne i bliskie) zaczyna się budowa mostu. 

Historię jego powstania opowiada chrześcijański mnich, który zdaje się dostrzegać nieco więcej niż świecki władca czy okoliczni mieszkańcy. Wszystko zaczyna się od ataku epilepsji pewnego człowieka. Sytuacja zostaje wytłumaczona jako znak, by na miejscu zajścia wybudować most. Koliduje to z działaniami spółki "Łodzie i tratwy", która żyje z przewozu mieszkańców i budzi niemałe poruszenie lokalnych. Władca jednak wyraża zgodę, licząc na pieniądze i kierując się osobistymi względami. Na brzegami Ujany Zwodniczej pojawiają się budowniczy. 

Ze strony na stronę atmosfera napięcia i dziwności rośnie. Ludzie drżą, oczekując kary, zemsty rzeki, najgorszego. Wiedzą, że siła natury, która ma być niemal zakuta w kajdany, brutalnie ujarzmiona, da o sobie znać. Ujana jednak milczy i zdaje się nie reagować, ale przecież jej przydomek Zwodnicza, nie wziął się bez powodu. Im dłużej milczy, tym gorsze przeczucia mają mieszkańcy. Obserwują powstające przęsła i ubytki, które niespodziewanie pojawiają się w moście. Po okolicy krążą plotki. Siły nadprzyrodzone, działanie rzeki, coś bardziej prozaicznego? Domysły mnożą się, a rozedrgane bohaterów nie maleje. W końcu dochodzi do kulminacji. W odpowiedzi na niepokojące zdarzenia budowniczy odwołują się do starej, zmodyfikowanej legendy i żądają ofiary. Człowieka, który poświęci się w imię wspólnego dobra. W końcu most, który będzie częścią odnawianej starej drogi ma być pomostem między kontynentami. Niemałe znaczenie ma to, że za życie oferują pokaźne korzyści, w zależności od potrzeb. 

Ciche zagrożenie

W tę lokalną opowieść, w której mieszkańcy zdają się nie chcieć niczego zmieniać, odżegnują się od nowości, wręcz boją najzwyklejszej kamiennej budowli. wkrada się dużo większe zagrożenie. Niemal niezauważalnie przygotowuje się podstawy do ekspansji coraz potężniejszego Imperium Osmańskiego. 

Czytelnik widzi delikatne znaki, które im bliżej końca, tym bardziej stają się widoczne i oczywiste. Liczne opowieści narratora o niezgodzie panującej między lokalnymi władcami, ich zapatrzeniu tylko w siebie, braku perspektywicznego myślenia mogą przyczynić się tylko do jednego. A jednak nikt poza mnichem zdaje się nie zauważać kolejnych kroków, które doprowadzą do nieodwracalnych zmian. 

Most i wszystko co dzieje się wokół niego, jest dla nich zagrożeniem samym w sobie, a nie symbolem zmian i realnych przemian, które czekają mieszkańców Albanii. Wojna przecież nie toczy się gdzieś daleko, ale podchodzi coraz bliżej. Aż chciałoby się przywołać ewangeliczne przypowieści o nieprzygotowanym słudze czy nieroztropnych pannach. 

"Most o trzech przęsłach" - moja opinia

Mimo małej objętości nie dajcie się zwieść, kolejna przetłumaczona na polski powieść Ismaila Kadarego nie jest lekturą na jeden wieczór. To pełna odniesień, symboli, alegorii, wymagająca książka. Czytałam ją dość długo i podobnie jak przy "Kronice w kamieniu" mam wrażenie, że powinnam lekturę powtórzyć. Gęsta, drgająca gdzieś na granicy jawy i snu powieść to nie lada wyzwanie. Momentami jest oniryczne, magicznie, innym razem czuje się niepokój i jakieś niezidentyfikowane zagrożenie. 

Lokalne wierzenia i przesądy mieszają się z religią chrześcijańską. Żywa jest historia wielkości państwa albańskiego, jego przymiotów, która mocno kontrastuje z podzielonym obecnie krajem, w którym rządzący zdają się sobie nie radzić i dbają jedynie o własne interesy. Jest to tym boleśniejsze, że za granicami w siłę rośnie państwo, które nie cofnie się przed niczym, by zdobyć kolejne ziemie, zawłaszczyć i podporządkować sobie kolejne ludy. A jednak krótkowzroczność sprawia, że największym zagrożeniem okazuje się zwykły most. 

Odwołanie się do licznych ballad i opowieści pozwala lepiej poznać historię państwa. Pokazuje, jak kultura albańska łączy się z innymi, gdyż ofiara zamurowana w różnego rodzaju budowlach pojawia się w opowieściach z wielu państw. Czasami jako forma kary, jak było to "Królu Edypie" czasami jako przebłaganie i prośba o błogosławieństwo, z czym mamy do czynienia w "Moście o trzech przęsłach". Doskonale widać również, jakim zmianom ulegają legendy, jak łatwo nimi manipulować dla własnych korzyści. Wystarczy powtórzyć swoją wersję wystarczającą ilość razy w miejscu publicznym, by przyjęła się jak swoja. Skądś znamy tę technikę, że kłamstwo powtarzane wystarczająco długo staje się prawdą. 

Powieść Kadarego przypomina mi naszą polską literacką maskę historyczną, która pod treściami o krzyżakach, XVII wiecznych wojnach opowiadała o walce z zaborcą. Pokazywała niebezpieczeństwa, które czyhają na kraje podzielone, niezgodne, zapatrzone jedynie we własną korzyść, słabe. To skupianie się jedynie na jednym aspekcie, robienie szumu wokół wydarzeń, brak perspektywicznego myślenia mocno uderza w powieści Kadarego. Pokazuje on samotność mnicha Gjona, ale i jego bierność. I tu zostawiam Was z pytaniem o to, co może zmienić jednostka. Czy ma realną szansę na dotarcie do upartych możnowładców i przekonanie ich o niebezpieczeństwach? 

Jak już pisałam proza Kadarego jest gęsta, alegoryczna, symboliczna, doskonała do ćwiczenia się w uważnym czytaniu i dostrzeganiu tego, co zostało powiedziane między wierszami. To mroczna, przygnębiająca, rozedrgana, trudna historia, która ukaże Wam bogactwo albańskiej kultury, ale też opowie o współczesności. Po raz kolejny chciałabym zaakcentować wielki szacunek i podziw dla tłumacza pana Marka Jeziorskiego, który wykonał tytaniczną pracę. To niezwykle trudne zadanie przełożyć tak skomplikowaną książkę. Uczynić ją zrozumiałą dla czytelników, którzy mają zupełnie inne doświadczenia kulturowe i nie znają tradycji i podstaw kultury albańskiej. Nie wspomnę już o niełatwym języku i tym, że autor nie ułatwiał nikomu zadania translatorskiego, czerpiąc pełnymi garściami z tego, co bliskie jego narodowi. Jestem również pod wrażeniem Wydawnictwa Akademickiego Sedno, które wydaje trudną, niszową w naszym kraju, ale ważną światowo literaturę. 

A jednak choć wymagająca i trudna proza Kadarego jest doświadczeniem literackim. Drążeniem w europejskich korzeniach, szukaniem kulturowych analogii, ćwiczeniem się w odczytywaniu uniwersalnych przesłań. Być może trzeba ją przeczytać kilka razy, gruntownie przemyśleć, wracać do niej. Jednego jestem pewna, nawet jeśli za pierwszym razem nie mówi jeszcze za wiele, daje poczucie obcowania z literaturą wyższą, wartościową, ważną. Może czasem trzeba do niej dorosnąć. Ale warto się z nią mierzyć, próbować, to na pewno nie będzie stracony czas. 



Post powstał we współpracy reklamowej (barter) z Wydawnictwem Sedno. Dziękuję za egzemplarz recenzencki. 

Ismaila Kadare, Most o trzech przęsłach, przeł. Marek Jeziorski, Wydawnictwo Akademickie Sedno, Warszawa 2024. 

Komentarze