Edyta Świętek "Uroki promiennych dni" - recenzja

 


Ciężko było pożegnać się z Aurelią i innymi bohaterami, których tak polubiłam. Każda opowieść ma jednak swoje zakończenie. Saga Krynicka dobiegła końca i zaskoczyła mnie. Nie myślałam, że pewne wątki pójdą właśnie w tę stronę. Zresztą, przekonajcie się sami. 

"Teraz zaczynam ze sceptycyzmem traktować własne spostrzeżenia sprzed lat. Jeśli przesuwamy granice tego co akceptowalne, to nagle okazuje się, że tracimy umiar absolutnie w każdej dziedzinie życia. Nowe czasy, które nastały, są równie proste i toporne jak ten nieszczęsny kapelusz. Nie mają w sobie już nic z piękna poprzedniej epoki." - s. 212

Ciężko mi się zgodzić z tymi słowami, choć prawdą jest, że każde pokolenie gloryfikuje czas, w którym przyszło mu żyć, najczęściej młodość. Jest w nas jakaś nostalgia i sentyment za latami, gdy wszystko było prostsze, bardziej zrozumiałe, poukładane. Często boimy się zmian, choć są dobre. Powątpiewamy nierzadko nawet w to, o co walczyliśmy. 

Światło w mroku

Upragniona niepodległość budzi radość w sercach, ale jej blask nieco przygasa przez kolejne zagrożenia. Niepokojący komunizm rozwijający się w Rosji, epidemię hiszpanki, która dziesiątkuje mieszkańców Europy i spędza sen z powiek Aurelii. Teosia dwoi się i troi, by uratować jak najwięcej osób. Jednocześnie walczy z budzącym się w jej sercu pragnieniem życia jak wszyscy inni. Samokaranie się za grzechy rodziców nie wydaje się jej dobrym pomysłem po rozmowie z Nikodemem. 

Świat Tytusa i Zuzanny zaczyna się rozpadać. Sytuacja staje się bardzo poważna i napięta. Konflikt między małżonkami narasta a przerzucanie się winą staje się normą. Zuzanna nieustępliwie broni swoich racji i za nic ma sumienie i prawdę. Zerwanie więzi z synami to jednak dopiero preludium do tego, co ją czeka. 

Konstancja przygotowuje się do ślubu ze Stanisławem. Wyobrażenia o przyszłości, domu, dzieciach mieszają się ciekawością tego, jak wygląda życie małżeńskie. Nie wszystko jednak okazuje się tak piękne, jak się jej wydawało. Czy jednak dziewczyna podejmie próbę poradzenia sobie ze strapieniem? Tymczasem Matylda zmaga się z młodszymi dziećmi. Zajmują ją studia i ożenek syna oraz los kompletnie niepodobnych do siebie bliźniaczek, z których jedna przysparza jej wielu problemów. 

Trudniejsze czasy przychodzą również na łemkoską rodzinę Aurelii. Skłóceni bracia nie mogą znaleźć płaszczyzny porozumienia. Tajone przez dłuższy czas urazy przybierają na sile, do tego Witalis coraz bardziej sympatyzuje z ludźmi, którzy chcą rozbić jedność Polaków i Łemków. Również Nikifora i Wiktorię Orzechowską czekają zmiany. 

"Uroki promiennych dni" - moja opinia

Zakończenie Sagi Krynickiej pozostawia czytelnika z ciekawością, co dalej. Część wątków zostaje domknięta, część aż prosi się o uzupełnienie. Kiedy sięgałam po "Uroki promiennych dni" nie spodziewałam się, że wywołają we mnie tyle emocji. Wściekałam się ogromnie na Zuzannę, która okazała się jeszcze gorsza niż w poprzednich tomach. Zastanawiałam się, czy Konstancja zdobędzie się na odwagę i porozmawia z kimś o swoim problemie albo czy uda się go jej rozwiązać samej. Z ulgą przyjęłam kierunek, jaki obrało życie Teosi. Wczytywałam się w historię Nikifora, do którego w końcu uśmiechnął się los. Kibicowałam niepokornej Wiesi, bardzo współczesnej, bym powiedziała. Silnej, odważnej i potrafiącej sobie radzić, a takie bohaterki lubię. W końcu z niedowierzaniem śledziłam losy Wiktorii.

Zaskoczył mnie wiek Aurelii, która w mojej świadomości nadal była tą prostolinijną, postępową kobietą o gołębim sercu i wielkiej mądrości. Czas jednak biegnie nieubłaganie i moja ulubiona bohaterka okazała się sporo starsza ode mnie. Nie wyzbyła się jednak swoich przekonań, jak niektóre panie walczące o emancypację. Zastanawiałam się zatem nad tym, jak wiele osób walczących o coś, jest potem rozczarowanych. Postęp niesie ze sobą konsekwencje, które nie zawsze przewidzimy, ale czy to powód do odżegnywania się od wszystkiego?

Czytając o małżeństwie Konstancji, rozważałam to, jak niewiele matki przekazywały wydawanym za mąż córkom. Jak wstyd, brak umiejętności rozmawiania o pewnych sprawach, tabu sprawiały, że dziewczęta były wrzucane na głęboką wodę i same musiały się uczyć, jak poruszać się w wielu kwestiach. 

Edyta Świętek zakończyła sagę mocno historycznie. Jednocześnie ogromnie cieszy mnie to, że poszczególne wątki zostały dokończone i to w naprawdę dobry sposób. Historia domyka się, choć losy najmłodszego pokolenia stanowią znak zapytania i mogą spokojnie być kontynuowane. Duży plus za pokazanie problemów z kilku perspektyw, co zdecydowanie uatrakcyjnia akcję i sprawia, że sami bohaterowie stają się ciekawsi. Jeśli chodzi o styl i język to autorka utrzymała wysoki poziom. Powieść czyta się naprawdę dobrze. 

Z żalem opuszczałam Krynicę, która zamknęła pewien rozdział. Zmieniła się niemal na moich oczach, oczarowała mnie sobą i pokazała świat, o którym nie wiedziałam za wiele. "Uroki promiennych dni" to solidnie napisane zakończenie, które Was nie rozczaruje. Choć zostawi z nostalgią i nutką smutku, że to już koniec. 



Post powstał we współpracy reklamowej (barter) z Wydawnictwem Mando. Dziękuję za egzemplarz recenzencki. 

Edyta Świętek, Uroki promiennych dni, t. 4 "Sagi Krynickiej", wyd. Mando, Kraków 2024. 

Komentarze