Edyta Świętek "Porywy namiętnych serc" - recenzja

 


Lektura „Sagi Krynickiej” była początkiem mojej przygody z twórczością Edyty Świętek. Spotkaniem, które zaintrygowało mnie i wywołało wiele emocji. Z niecierpliwością czekałam na dalsze losy bohaterów, zwłaszcza, że autorka przyzwyczaiła mnie do kończenia powieści w momencie, w którym moja ciekawość sięgała zenitu.

"Kiedy podzieliła się swymi obawami z matką, ta ją tylko wyśmiała i powiedziała, że mężczyźni już tacy są: zobojętniali na wszystko. Bardzo często traktują żonę jak stały element wyposażenia mieszkania. Trzeba to zaakceptować i koniec. Powinna być szczęśliwa, że ma zamożnego i przystojnego męża, którego zazdroszczą jej okoliczne kobiety. A jeśli on ma kochankę, po prostu winna się z tym jakoś pogodzić. Szanująca się dama nigdy nie zniży się do tego, by robić mężowi awantury. Nawet gdyby odkryła, z kim romansuje mąż, nie wolno jej wykorzystać tej wiedzy. Ba! Powinna się zastanowić, w czym tamta kobieta jest od niej lepsza, że skutecznie przyciągnęła uwagę (...). Życie to nie powieść dla pań. Małżeńska codzienność obfituje w niezbyt miłe niespodzianki i tak naprawdę chwile szczęścia są niezwykle krótkie i ulotne. Trzeba się nimi cieszyć, doceniać je, przechowywać ich wspomnienia na dnie serca, by w chwilach smutku dodawały otuchy." - s. 266-267

Pewnie część z Was zżyma się na te słowa, ja też, ale tak to już z tą serią jest. Przeplata się w niej to, co szkodliwe i zastarzałe w przypadku poglądów z tym, co nowe, postępowe. Doskonale pokazany jest los kobiet, które są naciskane, związane konwenansami, utwierdzane w bezwolności. Jednocześnie emancypujące panie nie mają łatwo. Są postrzegane negatywnie, jako szalone, wywrotowe jednostki, które godzą w wartości rodzinne. To jednak tylko jeden z tematów tego tomu. Przenieśmy się zatem po raz kolejny do Krynicy, by przekonać się, jak potoczyły się dzieje znanych rodzin.

W wojennej zawierusze

Napięta atmosfera, którą zakończył się poprzedni tom powoli opada. Wyrzuty sumienia i przejrzenie na oczy towarzyszą niesfornym bohaterom. W sercu zaś rodzą się nowe postanowienia, pragnienie odkupienia win i rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Teosia przechodzi zdumiewającą przemianę i postanawia zostać akuszerką. Wytężona praca dziewczyny owocuje sukcesami, ale też metamorfozą jej charakteru. Tymczasem Stanisław szuka pomysłu na siebie. Próbuje różnych opcji, nawet tych o których byśmy go nie podejrzewali. Coraz bardziej zacieśnia także więź z pewną panną.

Choć spokojna i oddalona od wojennych działań, Krynica odczuwa skutki konfliktu zbrojnego. Problemy z żywnością, mniejsze obroty przedsiębiorstw i pensjonatów, powołania do wojska. Mimo trudności, czasami tragedii, jakie dotykają poszczególne krynickie rodziny, życie toczy się dalej. Dzieci dorastają, zmienia się obyczajowość, kobiety coraz głośniej mówią o swoich prawach. Wielka historia przeplata się z codziennymi troskami, pokazując, że nawet w największym chaosie można znaleźć odrobinę szczęścia i spokoju.

Marzenia o salonach i miłości jednych przeplatają się z rezygnacją i twardym życiem drugich. Radości i smutki rozgrywają się w domach i na polach bitwy. Pomiędzy deptakiem i jego alejkami przepływają kolejne plotki. Jedni rosną w siłę i zdobywają niezależność, inni zdają się być zagubieni. Wierne przyjaźnie trzęsą się w posadach, gdy na jaw wychodzą skrywane sekrety. Przeszłość powraca i otwiera nowe drogi. Jak ułożą się losy bohaterek?

„Porywy namiętnych serc” – moja opinia

Ciężko opowiadać o tym tomie, nie chcąc zdradzać Wam tego, co rozgrywa się na kartach. Dość powiedzieć, że wszyscy bohaterowie dojrzewają, bo prawdą jest, że ze względu na różne okoliczności każdy się zmienia. Zdarza im się nadal popełniać błędy, ale przecież to ludzka rzecz. Starsze, postępowe pokolenie, dostrzega swoje zakorzenienie w znanych obyczajach, choć przecież przychylnym okiem patrzy na zmieniające się konwenanse. 

Dojrzewa kwestia emancypacji. Przykładem tego jest Teosia, która staje się nie tylko samodzielna i niezależna, ale łamie społeczne stereotypy. Wykształcona panna z dobrego domu, która pracuje w zawodzie (i to jakim!) i samotnie mieszka w mieście, z dala od rodziny. To coś nie do końca akceptowalnego, choć widać, że wojna i działania społeczne wiele zmieniają.

Nie obywa się oczywiście bez skandalu obyczajowego, który choć przechodzi niezauważony przez socjetę, jest niezwykłym odstępstwem w ówczesnej mentalności. Łamie wszelkie przyjęte normy, szczególnie te moralne. Serce jednak rządzi się swoimi prawami, a silna wola czasami nie wystawcza. Bohaterowie doznają strat, które boleśnie ranią. Zderzają się z konsekwencjami działania i milczenia. Odkrywają sekrety, które bezpowrotnie mogą zmienić ich życie. 

Gdy jedni znajdują szczęście, inni opłakują swoje związki. Szukają odpowiedzi na dręczące ich pytania, sposobu na zaskarbienie sobie uczucia ukochanej osoby, jej czasu, przychylności. Podjęte w przypływie chwili decyzje rzutują na codzienność. Harde charaktery i brak rozmowy prowadzi do unieszczęśliwienia drugiego człowieka. 

"Porywy namiętnych serc" to w głównej mierze rzecz o miłości i relacjach. O koszmarze wojny, która zmienia ludzi. Uczy doceniać to, co najważniejsze, a jednocześnie nie pozwala zapomnieć o tym, czego było się udziałem. Edyta Świętek pisze o szukaniu swojego miejsca na ziemi, pomyśle na siebie, dojrzewaniu, któremu towarzyszy podejmowanie decyzji. Pokazuje skutki milczenia, ale i próbę odkupienia win. Brak zrozumienia bliskich sobie osób. W końcu zaś szczęście jednych i tragedię innych. Myślenie i działanie, bardziej zbliżone dzisiejszym czasom, niż epoce, w której rozgrywa się powieść. A jednak wszystko jest spójne, przepełnione emocjami, skłaniające do zastanowienia się, co tak naprawdę liczy się w życiu. Z ciekawością, ale i smutkiem czekam na czwarty, ostatni już tom sagi. Przykro będzie się żegnać z bohaterami. 

Edyta Świętek, Porywy namiętnych serc, wyd. Mando, Kraków 2023. 



Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Mando. 

Post powstał we współpracy barterowej z Wydawnictwem Mando.  

Komentarze